Rozdział 12.1

458 13 0
                                    

Wysiadłam wściekła z autobusu. Oprócz tego że tak się czułam to chyba dosłownie na taką wyglądałam, ludzie w autobusie posyłali mi zaciekawione spojrzenia, a kiedy nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy szybko uciekali wzrokiem gdzieś daleko. No cóż mieli rację, lepiej nie podjudzać już wciekłej osy, bo nie wiadomo kiedy może ugryźć. Podreptałam szybko do domu, chcąc zamknąć się w swojej jaskini i ochłonąć. Na moje nie szczęście w domu był już Jake. Nigdy o tej porze go nie było, a teraz dosłownie jak na złość, jego samochód stał zaparkowany na podjeździe. Weszłam pośpiesznie tuptając nogami do domu, nie zamierzałam udawać, że wszystko jest okey kiedy nie było. Zdjęłam buty a z salonu wyłonił się Jake. Kiedy zobaczyłam go zadowolonego, poczułam jeszcze większą złość.

- A ciebie co ugryzło? – zapytał opierając się o próg drzwi z założonymi na piersi rękoma, przyglądał mi się badawczo i był lekko rozbawiony.

- A ciebie co tak bawi? – odburknęłam złośliwie.

- Wyglądasz całkiem zabawnie, kiedy jesteś ostro wkurwiona. Chyba muszę pogratulować temu kto to sprawił. – zaśmiał się pod nosem, a ja zmierzyłam go spojrzeniem. I po doświadczającym wewnętrznej przemiany Jake'u czar prysnął, teraz ponownie był tym cholernym egoistą i dupkiem, który widząc wkurzonego potrafił jeszcze dodać swoje trzy grosze. Ludzie nigdy się nie zmieniają, nawet kiedy bardzo tego chcą, żywym dowodem jest właśnie ten mężczyzna stojący i cieszący się sam do siebie z ludzkiego nieszczęścia.

- Znasz go doskonale i niczym się od niego nie różnisz. – burknęłam ponownie pod nosem i zaczęłam wdrapywać się na górę po schodach.

Jake coś jeszcze do mnie krzyczał, ale postanowiłam go zignorować, nie potrzebowałam jeszcze z nim dzisiejszego dnia drzeć kotów, na dzisiaj wystarczy wrażeń i atrakcji. Weszłam do pokoju i głośno trzasnęłam drzwiami, aby słyszał moją złość również na niego. Od razu rzuciłam się na idealnie pościelone łóżko z fioletową pościelą i kolorowymi ozdobnymi poduszkami, poczułam miękkość materaca i zatopiłam się w poduszkach, Chwilę tak leżałam rozmyślając już nie tylko o spotkaniu z chłopakiem pod szkoła, ale o wszystkim. Ostatnim czasem wszystko dosłownie mnie przytłaczało, już nie pamiętałam kiedy zrobiłam coś całkowicie dla siebie, ciągle były dramy albo kłótnie. Po dłuższej chwili zmęczona natłokiem myśli zaczęłam odpływać, moje mięśnie zaczęły się uspokajać oddech stawał się coraz lżejszy, a oczy powoli zaczęły mi się przymykać. Ostatnie co usłyszałam zanim popadłam w objęcia morfeusza to dzwonek do drzwi, jednak miałam to gdzieś. Odpłynęłam, jednak nie do krainy jednorożców a do krainy zła i strachu.

- Proszę wypuśćcie mnie, proszę! Tu jest ciasno i ciemno... Proszę wypuścicie mnie!!! – krzyczałam wniebogłosy, lecz nikt nie reagował.

Ktoś zamknął mnie w magazynku kiedy poszłam po flamastry do pisania po tablicy. Pomieszczenie było małe i zagracone. Nie było w nim żadnych okien a z sufitu zwisała tylko jakaś jedna żarówka do której włącznik był tylko z zewnątrz od strony korytarza. Próbowałam się uspokoić, brałam dwa wdechy i jeden głęboki wydech, dostałam paniki nie cierpiałam ciemności, zwyczajnie się jej bałam.  Moje próby uspokojenia nic nie pomagały. Zaczęłam walić pięściami w drzwi i głośno krzyczeć, czułam jak całe moje ciało obeszły poty, dlaczego nikt nie otwiera tych drzwi, dlaczego nikt mnie nie słyszy, przecież w klasie powinni zastanawiać się dlaczego tak długo nie przychodzę z tymi pisakami, pewnie zaraz ktoś przyjdzie i sprawdzi co się stało. Mijały minuty a może i godziny, miałam wrażenie że siedzę tu wieczność. Zaczęło mi się robić duszno, ręce mi drżały, pot spływał po mojej twarzy.

- Pomocy!! – darłam się tak głośno, niemal zdzierając sobie gardło. – Ratunku!!!

Zerwałam się nagle do siadu prostego otwierając szeroko oczy, przetarłam dłonią twarz, powtarzając sobie w myślach, że to tylko głupi koszmar. To nic takiego, to było dawno. Rzadko kiedy miewałam koszmary, zazwyczaj miałam je właśnie wtedy kiedy robiłam sobie drzemki w dzień, dlatego ich unikałam, ale teraz nad tym nie panowałam. Miałam klaustrofobie i w dodatku bałam się ciemności, miałam na ścianie nad łóżkiem odblaskowe naklejki, które w nocy lekko się świeciły powodując, że pokój nie był całkowicie spłowiały ciemnością. Kiedy byłam w trzeciej klasie, ktoś postanowił sobie ze mnie zakpić i zamknął mnie w małym pomieszczeniu, ta sytuacja bardzo mocno na mnie wpłynęła, bałam się przez jakiś czas wchodzić sama do jakichkolwiek pomieszczeń z myślą, że zaraz ktoś mnie zamknie, oraz bałam się jeździć windami i znajdywać się w małych pomieszczeniach bez okien. Z wiekiem czasu mi przeszło i nie miałam z tym problemu, lecz czasem właśnie miewałam koszmary, które przypominały mi o tym wydarzeniu i budziłam się zlana potem.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now