Rozdział 5 - Ostatni raz trzaskasz moimi drzwiami

500 21 0
                                    

Moje myśli wracały wspomnieniami do wydarzeń z dnia dzisiejszego, to było za dużo. Potrafiłam znieść wiele, ale to wszystko dosłownie i doszczętnie mnie złamało. Byłam w stanie przeżyć fakt, że Jake wraca do domu, często odwiedzał nas na jakiś czas więc byłam do tego przyzwyczajona, byłam w stanie tolerować jego osobę i udawać że jest tak jakby go nie było, byłam w stanie znosić jego zmienne jak chorągiew humorki, jego docinki czy też zaczepki tylko po to aby wyprowadzić mnie z równowagi, a był w tym naprawdę świetny, zasługiwał co najmniej na złoty medal w wyprowadzaniu mnie z niej. Mogłam naprawdę zaakceptować wiele rzeczy związanych z nim, ale pobytu przez nie wiadomo ile czasu sam na sam w domu z nim zdecydowanie nie. Gdy zaczynałam o tym myśleć przechodziły mnie dreszcze i ogromne uczucie stresu i strachu przed tym jak by to mogło wyglądać. Nie znosiłam go tak samo bardzo jak on nie znosił mnie, różniliśmy się tylko jednym ja nie dałam mu powodu do tego by mnie nienawidził, bynajmniej nie wiedziałam co mogło spowodować jego niechęć do mnie, za to on dawał mi powody na każdym kroku, każdego dnia, każdego miesiąca i w każdej minucie która spędzaliśmy w jednym pomieszczeniu. Nawet nie wiem w którym momencie zbliżyłam się do plaży. Dzieliło mnie od niej zaledwie przejście na drugą stronę przez ulicę. Z oddali słyszałam już wesołe głosy, śmiech oraz głośną muzykę.

Jedynym plusem tej całej kolacji był fakt, że mój strój chociaż trochę się wpasowywał, a nawet lekko wyróżniał z tłumu. Moja sukienka była elegancka i nadawała się bardziej do jakiegoś klubu niż na imprezę na plaże, ale przecież nikt nie ustalił konkretnego dress code'u. Było imprezowo? Było.

Przeszłam przez ulice skręciłam w prawo i znalazłam się na wąskiej ścieżce prowadzącej do plaży. Był to skrót, którego używał każdy kto chciał szybko i bez problemowo dostać się nad wodę. Zajmowało to trzy raz mniej czasu niż drogą na około przez stertę stoisk, knajp i atrakcji. Po prawej stronie znajdował się łączony most przez który przejeżdżały samochody mające widok na wodę, po drugiej stronie wody była łąka, z której ludzie korzystali by mieć trochę ciszy i spokoju, ponieważ było to z lekka oddalone od plaży. Atrakcją plaży w Redwood City było stojące na środku wielkie kamienne ognisko, przy którym co roku była organizowana impreza rozpoczynająca lato w mieście. Nieopodal niego stało wielkie sztuczne drzewo, które było jedną z atrakcji na plaży. Nie wiadomo było kto je tu umieścił i dlaczego ale odkąd sięgam pamięcią zawsze tu stało, a jego historia była okryta tajemnicą. Jedynie zadziwiał mnie fakt, że przez tyle lat stało w jednym miejscu zupełnie nie naruszone. Impreza ta oczywiście była średnio legalna, organizowana przez nastolatków, którzy spożywali alkohol, puszczali głośną muzykę i rozpalali ognisko. Mieszkańcy przywykli do tego, tak samo jak my i to stało się tradycją całej młodzieży mieszkające w Redwood City, a tym bardziej osób uczęszczających do naszego liceum. Nienawidziłam tej imprezy, ale miejscówka była naprawdę fajna. Bo kto by nie cieszył się ze spędzenia wieczoru ze znajomymi na plaży i ogniskiem. Na tej imprezie spotykała się cała młodzież, zaczynając od licealistów a kończąc na studentach, czasem zjawiali się nawet starsi i nikt nie miał z tym problemu, wszyscy świetnie się ze sobą bawili. To był jedyny zachęcający plus całej tej zabawy. Integracja wszerz i wzdłuż. Omijałam sprawnie już lekko podpitych imprezowiczów i udałam się na sam środek plaży. Gdy na chwilę przystanęłam napotkałam parę oczu przyglądającą mi się i zmierzającą w moim kierunku.

- Mad, słoneczko!!! - zawołał Nicholas i przyśpieszył kroku lekko się chwiejąc.

Rozłożył ręce w niedźwiedzi uścisk i nakazał bym się zbliżyła. Przytuliłam się do chłopaka mimo jego wzrostu, czułam zapach alkoholu oraz papierosów. Nicholas słynął z tego, że na każdej imprezie zaliczał gigantycznego zgona, a następnego dnia razem z Jasonem streszczaliśmy mu jego osiągnięcia alkoholowe. I czułam, że ten wieczór będzie identyczny, bo już ledwo kontaktował.

Hope for us | Zakończone |Where stories live. Discover now