- Teraz chyba musimy mu wszystko wytłumaczyć – powiedział kwaśno młodszy mężczyzna ściskając delikatnie moje dłonie.

Zrozumiałam o co mu chodzi i poczułam się jeszcze gorzej zdając sobie sprawę, że przez moje zachowanie nasz sekret o potajemnej komunikacji za chwilę wyjdzie na jaw. Chcąc choć trochę naprawić swoje błędy zapytałam Patricka czy to ja mam nakreślić sytuację, czy woli to zrobić sam. Chłopak wzruszył ramionami, ale nie kwapił się, by cokolwiek powiedzieć więc zaczęłam niepewnie opowiadać Carlisle'owi o naszej więzi. Nie wchodziłam w szczegóły naszych treningów mówiąc tylko to co było konieczne. Doktor słuchał mnie z poważną miną, a kiedy skończyłam pokiwał głową jakby coś rozumiejąc.

- To dlatego Emilly kojarzy Ci się z tamtą dziewczyną ? - zwrócił się do syna.

Zauważyła, że Carlisle nie użył nawet jej imienia chociaż byłam pewna, że je zna. Czy w ten sposób była dla niego tylko jedną z wielu ofiar jakie przez lata musiał oglądać? Nikim konkretnym? Patrick znów wzruszył ramionami, ale tym razem się odezwał.

- Emilly jest wyjątkowa – w jego głosie pobrzmiewała jakaś czułość, której nie słyszałam u niego wcześniej. - To wszystko co musisz wiedzieć o naszej więzi. Co innego jest teraz ważne. Emilly chciałaby żebyś pojechał z nią do Montany. Tylko Ty.

Doktor wydał się zdziwiony tą informacją. Spojrzał na mnie uważnie, ale ja odwróciłam wzrok. Po chwili jednak uwaga Carlisle'a znów skupiła się na synie.

- Coś Ty jej takiego zrobił? - spytał groźnie.

- Coś tak złego, że nawet nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić – odparł Patrick pozbawionym emocji głosem.

Spojrzałam na niego nie rozumiejąc w co on gra, ale chłopak wydawał się mnie ignorować.

- Przestań ironizować – warknął Carlisle. - Pytam poważnie. Skrzywdziłeś ją?

Postanowiłam się wtrącić zanim z mojego powodu po raz kolejny wybuchnie kłótnia, której nic nie będzie w stanie opanować. Już i tak czułam, że mój wymysł jedynie zaostrzył ich konflikt.

- Patrick nic mi nie zrobił – uspokoiłam doktora. - Moja decyzja nie ma nic wspólnego z jego zachowaniem. Chciałabym pojechać z Tobą o ile się zgodzisz, ale to wyłącznie moja zachcianka.

Mężczyzna od razu zapewnił mnie, że nie ma najmniejszego problemu i bardzo chętnie będzie mi towarzyszył. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ustalając szczegóły podróży ani razu nie wspominając już dlaczego nie chcę by Patrick jechał z nami. Kiedy jednak Carlisle podniósł się z kanapy, by wyjść na popołudniowy dyżur jego spojrzenie spoczęło na chłopaku, a dopiero potem na mnie.

- Alice powinna niedługo wrócić – powiedział, a je nie mogłam pozbyć się wrażenie, że nie podoba mu się, że zostawia nas samych. - Może do niej zadzwonię?

Rzuciłam jakąś nieistotną uwagą, że wszystko w porządku i z niecierpliwością czekałam aż mężczyzna wyjdzie. Usłyszawszy dźwięk silnika mercedesa odczekałam jeszcze parę minut zanim odwróciłam się do Patricka. Chwyciłam jego dłoń licząc, że ten dotyk pomoże nie tylko mnie.

- Przepraszam – wyszeptałam patrząc na niego zbolałym wzrokiem. - Nie chciałam Cię skrzywdzić. To zupełnie nie chodzi o Ciebie...

- Chodzi – przerwał mi chłopak, ale w jego głosie nie dosłyszałam nawet cienia złości. Był tam za to smutek. - To całkowicie moja wina. Nie dałem Ci wystarczająco powodów żeby mi ufać.

Spojrzałam na niego nie wierząc w to co usłyszałam. Przecież chłopak nie mógł tak myśleć. To było tak niedorzeczne, że nie mieściło mi się w głowie.

ImperfectWhere stories live. Discover now