21: Daylight.

143 6 0
                                    

#KarmeloweLatovx


Lilianna

Kaden tak jak obiecał, podjechał po mnie chwilę przed dziesiątą. Byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam Melanie i Reya na tylnych siedzeniach. Sama mogłam zająć miejsce pasażera, co wcale mi nie przeszkadzało.

Bardziej zaintrygowały mnie dziwne uśmieszki moich przyjaciół, którzy byli niezwykle zadowoleni z faktu, że siedziałam z przodu.

Byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że w drugi samochodzie jadą chłopaki i jakieś dwie dziewczyny, które zaprosił Will. To oznaczało, że Willow się z nami nie wybierała, a przecież chciała jechać na ten festiwal tak samo bardzo jak ja.

– Z tego co wiem, to dołączyła do innych znajomych, więc i tak będzie – wyjaśniła Melanie. – Dobrze, że załatwiła nam mimo wszystko hotel i podała też moje dane w recepcji.

– Cholera, przecież my zostajemy na noc – palnęłam się otwartą dłonią w czoło. Kaden obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, marszcząc brwi.

– No tak? – parsknęła Mel. – Nie główkuj za bardzo. Od początku było mówione, że jedziesz i jak zawsze wzięliśmy pokoje dwuosobowe.

– To śpimy razem? – odwróciłam się w stronę dziewczyny.

– Nie głuptasku. Zajęłam pokój z Reyem – odparła, jakby to było oczywiste. Tym samym ruchem głowy wskazała na naszego kierowcę.

Bardzo mozolnie spojrzałam w kierunku Scotta, u którego mogłam ujrzeć łobuzerski uśmiech.

Fantastycznie.

– Mam dzielić pokój z Kadenem?

– Wiem, że się cieszysz, Karmelku – mrugnął do mnie, zanim ponownie skupił się na drodze. – Możesz mnie uznać za przytulankę.

Prychnęłam pod nosem i uniosłam brwi.

– Z naszej dwójki, to ty masz chętne ręce – stwierdziłam, krzyżując dłonie.

– Cóż, nie mam nic na swoją obronę – wzruszył ramionami. – A tobie to nie przeszkadza.

– Idiota – mruknęłam, kręcąc głową.

– Obrażasz mnie i mam na to świadków – kciukiem wskazał za siebie. – Lepiej się pilnuj przez weekend. Potwierdzą wszystko, co mówię.

– Dobrze się czujesz, Scott? Nie masz czasem gorączki? – upewniłam się, unosząc dłoń na wysokość jego czoło. Dość szybko złapał moją rękę i dalej ją trzymając, odłożył na podłokietniku.

– Wszystko ok. Zrobiło się gorąco jak tylko weszłaś do samochodu – posłał mi psotne spojrzenie.

Zaniemówiłam. Nie to, co nasi przyjaciele, którzy zaczęli kaszleć, próbując ukryć rozbawienie naszą rozmową, a konkretnie słowami Kadena.

– Jesteś okropny – mruknęłam pod nosem.

– Cudowny – poprawił mnie ciszej, pochylając się w moją stronę, jednak dalej obserwował drogę. – Miałaś na myśli.

Przewróciłam oczami, choć nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Delikatnie wysunęłam dłoń spod jego uścisku i skupiłam uwagę na widoku za oknem.

Po południu siedzieliśmy już w hotelowej restauracji, gdzie mieliśmy zapewniony posiłek w cenie. Mimo to nie zjadłam zbyt wiele, bo doskonale wiedziałam, że Kaden opłacił mój pobyt z własnej kieszeni. Nie podobało mi się to. Nigdy nie chciałam, aby ktoś płacił za mnie takie pieniądze. A on kazał mi się uspokoić, jak tylko próbowałam rozpocząć z nim ten temat.

Karmelowe LatoWhere stories live. Discover now