13: Kontrola rodzicielska.

137 5 0
                                    

#KarmeloweLatovx


Lilianna

Wybudziłam się nagle, obawiając się, że spadnę z łóżka. Już parę razy tak miałam, a raz nawet uderzyłam w szafkę nocną, dlatego miałam uprzedzenie do takich rzeczy. Rozejrzałam się wokół i dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież nie byłam w cieplutkim łóżeczku. Tylko na cholernej łodzi ze Scottem.

Odnalazłam go spojrzeniem za sterem. Uśmiechał się pod nosem, a ruchem głowy przywołał mnie do siebie.

Przetarłam twarz i w mozolnym tempie, ruszyłam w jego stronę. Dalej opatulona kocem.

– My płyniemy – to były pierwsze słowa, kiedy do niego podeszłam.

– Dzień dobry, Karmelku. Wyspana? – zapytał, olewając moje spostrzeżenie.

– Kiedy to naprawili? – drążyłam.

– Mamy prowiant, powinnaś zjeść śniadanie.

– Kaden!

– Tak?

– Odpowiesz mi?

– A ty mi?

– Tak – burknęłam pod nosem.

– Odpłynęli niedawno. Pan Adams przywiózł świeże bułki.

– Nie takie było pytanie – pokręciłam głową, choć rozbawiła mnie nasza rozmowa. – Wszystko już okej? Dopłyniemy do brzegu?

– Ze mną za sterem zawsze dopłyniesz do brzegu – zaznaczył dosadnie, posyłając mi uroczy uśmiech. – Naprawdę powinnaś coś zjeść. Nie ma za dużego wyboru, ale na pewno na coś się skusisz.

– A ty już jadłeś?

– Zjem jak dopłyniemy.

– Nie wydurniaj się, Scott. Z czym ci zrobić kanapkę? – zapytałam poważnie.

Nie zastanawiał się zbyt długo, przystał na moją propozycję. Nie byłam na tyle wredna, żeby jeść przy nim sama. Patrząc na godzinę w telefonie, przespaliśmy dość sporo, bo dochodziła dwunasta. Nie wiedziałam o której dokładnie wstał Kaden, ale chyba potrzebowałam tej dawki snu. Czułam się bardzo dobrze.

Przysunęłam krzesło obok sterów i wpatrywałam się w ten sam widok, co chłopak. Zaczynałam rozumieć, dlaczego nie potrafił od niego oderwać wzroku.

– Pamiętasz, że musimy podjechać później po słuchawki?

– Tak. Strasznie się rozpychasz, wiesz? – zagadnął, zerkając na mnie z boku.

– Nie wiem, czy aż tak bardzo ci to przeszkadza – stwierdziłam szybko.

– Dlaczego?

– Bo jakoś nie potrafisz trzymać rąk przy sobie.

– Chyba sama nie miałaś nic przeciwko – odparł cwanie. – Jestem twoją ulubioną poduszką, przyznaj, Karmelku.

– Tak, marzę o tym, żebyś był nią do końca życia – sarknęłam i przewróciłam oczami.

– Marzenia są po to, żeby je spełniać – skomentował, przez co nie pohamowałam się przed szturchnięciem go w ramię. – Nie zgadasz się ze mną?

– Nie w tej kwestii.

– Szkoda.

Mimowolnie parsknęłam. Odebrał to z uśmiechem i z powrotem skupił się na sterze. Nie sądziłam, że odpłynęliśmy na tyle daleko. Choć w tym momencie nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie. O dziwo, bardzo dobrze się czułam w towarzystwie Kadena i chcąc, nie chcąc, musiałam przyznać, że czułam się bezpiecznie.



Wróciłam do domu idealnie na obiad, co więcej, pierwszy raz od dawna jedliśmy posiłek w pełnym składzie.

Tata przywitał mnie szybkim żółwikiem, zanim zamknęłam się w łazience, żeby wziąć prysznic. Musiałam się trochę ogarnąć, żeby czuć się lepiej.

Moja rodzicielka nie oszczędziła mnie i jak tylko zajęłam miejsce przy stole, ta zaczęła temat Kadena.

– Chwila, młody Scott? – wtrącił tata, widocznie zainteresowany. – Myślałem, że tylko się przyjaźnicie.

– To było zwykłe kumpelskie wyjście na łódkę. Nie róbmy z tego nie wiadomo czego – przewróciłam oczami. Moja mama od razu odebrała to z morderczym wzrokiem, bo nienawidziła czegoś takiego podczas rozmowy. – To było nieplanowane i jeszcze padł system, czy coś takiego, dlatego nie wróciłam do domu.

– Musisz mi uwierzyć na słowo, że bez problemu ze mną porozmawiał, kiedy dzwoniłam i dotrzymał obietnicy. Mój skarbek wrócił cały do domu – uśmiechnęła się rozbawiona.

– Mamo, proszę cię...

– Byłem pewien, że wychodzisz z kimś innym. Jak on miał? – dopytał mnie.

– Elliot. Byliśmy w kinie, a później widziałam się z Kadenem.

– I myślisz, że to w porządku?

– Tato, mnie z Kadenem nic nie łączy. To naprawdę nie było planowane.

– Szkoda, Kaden jest super – dodał swoje trzy grosze Louis, a Levis mu dodatkowo przytaknął. – Powiedział, że jak będę cały czas sobie dobrze radził, to widzi mnie na swoim miejscu. Mamo, będę mógł sam sterować łódką?

– Jak skończysz kurs.

– I jak dorośniesz – dodał tata.

– I najlepiej dopiero dzień po tym jak skończymy w grobie – odparła ostatecznie, nie zmniejszając swojego uśmiechu.

– To ten Kaden nie jest taki zły, co? – podsumował unosząc brwi.

– To jakiś spisek, czy co? O co wam nagle chodzi z Kadenem? Przecież my się przyjaźnimy i to nie od dzisiaj. Dobrze wiecie, jak wygląda relacja między nami.

– Zwykła kontrola rodzicielska – kobieta wzruszyła ramionami. – Oboje to tak postrzegacie?

– Oczywiście, że tak. Coś jeszcze?

– Właściwie to tak. Macie imprezę bliźniaków w piątek, tak?

– Nie wiem jeszcze czy na nią idę, a co? – zapytałam niewzruszona.

– Coś się stało? – zmarszczyła brwi.

– Poprztykałam się z Willow, nic nowego ostatnio. Bez znaczenia, o co chodzi? – dopytałam.

– Miałam nadzieję, że dasz radę się zająć młodymi do wieczora.

– Bez problemu.

– Na pewno? Mogę zapytać którąś sąsiadkę.

– Na pewno.

– Louis, siadaj! Masz zjeść wszystko – wskazała na jego porcję. – Inaczej nie pójdziesz do kolegów – pogroziła.

– Ale mamo... – zaczął narzekać, a ja nie miałam zamiaru tego słuchać.

Jak najszybciej zjadłam posiłek i zamknęłam się w pokoju. Ciesząc się, że chociaż przez parę najbliższych godzin młodzi będą mieć zapewnione zajęcie, a ja nie będę musiała ich pilnować. Z przyjemnością wzięłam się za czytanie książki. 



vsanax

Karmelowe LatoHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin