18: Wesele.

146 7 2
                                    

#KarmeloweLatovx


Kaden

Musiałem dużo wcześniej wyjechać z domu. Bardzo nie chciałem zostawiać Lily samej, ale moja mama uparła się, że się nią zajmie i nie mam się niczym przejmować. Jak miałem się nie przejmować, skoro po wczorajszej kolacji miałem parę powodów, aby to zrobić.

Cholera, po pierwsze i najważniejsze, byliśmy w udawanym związku. Nie dowiedziałem się od niej, dlaczego Connor zaczął tak myśleć i od brata też za dużo nie wyciągnąłem. Nie mogłem też przy nim tyle wypytywać, bo zaczynało być to mocno podejrzane.

Nie przeszkadzało mi to, że ludzie tak myśleli. Przeszkadzało mi, że było to kłamstwem.

Connor i Rosie nie brali ślubu kościelnego, a sama ceremonia odbywała się na plaży pod altanką. Później mieliśmy się przenieść na największy jacht ojca, gdzie odbywało się samo wesele. Oczywiście, że musieli wymyślić ten cholerny jacht.

Cieszyłem się, kiedy wybiła godzina czternasta, a przy wejściu na plażę, zauważyłem dziewczynę. Przysięgam, że moment, w którym na mnie spojrzała i cały czas to robiła, kiedy szła w moją stronę, był jak wycięty z filmu. Wyglądała cudownie w chabrowej sukience. Materiał sięgał jej do kostek, ale na jednej nodze miała wycięcie do połowy uda. Sukienka była z satyny i mogłem to dostrzec, kiedy praktycznie przede mną stanęła. Dekolt był delikatny, a dopiero plecy robiły robotę, bo miała je całe odkryte.

– Hejka – przywitała się nieśmiało, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.

Zrobiłem krok w jej stronę i złożyłem szybki pocałunek na jej policzku.

– Wyglądasz przepięknie – wyszeptałem, nie odsuwając się jakoś bardzo. – Jesteśmy pod stałą obserwacją – wyznałem.

– Właśnie muszę ci parę rzeczy powiedzieć – oznajmiła, wzdychając. Przygryzła dolną wargę, zanim zawiesiła ręce wokół mojej szyi.

– Podoba mi się to – skomentowałem, łapiąc ją za biodra i przybliżając do siebie. – Co tam wymyśliłaś?

– Tylko nie bądź zły, okej? – widocznie się zestresowała, przez co zmarszczyłem brwi. Kciukami gładziłem jej boki, chcąc dodać jakkolwiek otuchy. – Twoja mama zaczęła dopytywać o jakieś drobne szczegóły i powiedziałam jej, że to wszystko zaczęło się od ciebie. Ty szukałeś kontaktu, ty zaprosiłeś mnie na randkę, to ty chciałeś związku i to przez ciebie to poszło dalej niż przyjaźń.

Gdybyś tylko wiedziała, Karmelku...

– Okej.

– Okej?

– Wychodzę na romantyka i zakochanego kundla – parsknąłem. – Musisz pokazać, że nie jestem psycholem i cię do tego zmusiłem. Pocałuj mnie, Karmelku.

– W życiu – chciała się cofnąć, co jej uniemożliwiłem. – Kaden.

– W policzek – ciągnąłem, wpatrując się w jej hipnotyzujące tęczówki.

– Kaden! – zaśmiała się, kiedy pochyliłem się, a ona zwinnie wygięła się do tyłu. – Spadnę zaraz, mam szpilki! Kay, no!

– Kay, Kay, Kay – sarknąłem. – Zrób cokolwiek, póki jesteśmy na świeczniku – wymownie wskazałem głową na osoby, które stały za nią parę metrów dalej.

Objęła mnie mocniej za kark i zanim spostrzegłem cmoknęła mnie prosto w usta. Byłem w takim szoku, że bez problemu zwiała mi z objęć. A ja miałem kilkusekundowy zawał. Pieprzone motyle. Czas się totalnie zatrzymał.


Karmelowe LatoWhere stories live. Discover now