- Zapłacę – powiedziałam.

- Emilly – spojrzał na mnie nieprzekonany. - Wiem jak jest Twoja sytuacja finansowa. Dla mnie to nic, a dla Ciebie... Zapłacę.

- Nie, proszę – wyszeptałam niemal błagalnie, a w moich oczach pojawiły się łzy. - W ten sposób czuję, że choć trochę mam kontrolę nad swoim życiem.

Zgodził się niechętnie, ale czułam, że to nie koniec rozmowy. Miałam rację, bo kiedy wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu podjął temat.

- Na prawdę nie musisz za nic płacić – powiedział dobitnie. - Nie należymy do najbiedniejszych, co pewnie już zauważyłaś, i sprawi nam wielką przyjemność jeżeli będziemy mogli Ci pomóc. Również finansowo.

- Doceniam to. Ale nie mogę – przygryzłam wargę. - I tak zrobiliście już dla mnie zbyt dużo. Muszę zwrócić Wam pieniądze za ubrania i... chciałabym dokładać się do rachunków.

- Nie – zdziwiła mnie stanowczość w jego głosie. - To był prezent. A Ty jesteś naszym gościem. Nie ma mowy, żebyś płaciła za to, że z nami mieszkasz.

Westchnęłam pokonana. Nie miałam siły się kłócić. Nie teraz. Dzisiejszy dzień zmęczył mnie bardziej niż mogłabym przypuszczać. Nie chciałam się jednak poddać i postanowiłam wrócić do tematu innym razem. Wróciliśmy w ciszy do domu gdzie od razu poszłam do swojego pokoju chcąc być sama. Uświadomiłam sobie jak ciężki będzie powrót do poprzedniego życia skoro nawet głupi wyjazd na zakupy był dla mnie takim wyzwaniem. Najchętniej znów zamknęłabym się w pokoju sam na sam ze swoimi myślami odgrodzona od całego świata. Wieczorem jednak Carlisle powiedział, że najtrudniejsze już za mną. Chciałam mu wierzyć i po uprzedniej konsultacji z nim postanowiłam odstawić antydepresanty. Nie czułam się najgorzej, ale dopiero po tygodniu wróciłam do rozmyślań o pracy. Wiedziałam, że nie mogę żyć wiecznie zamknięta w pokoju dlatego każdego dnia próbowałam zebrać się w sobie i żyć w miarę normalnie. Pewnego poranka zaraz po obudzeniu poczułam się na tyle dobrze, że napisałam maila do uczelni prosząc o wydanie duplikatu dyplomu poświadczającego ukończenie przeze mnie studiów oraz certyfikatów jakie uzyskałam podczas nauki. Wszystkie moje dokumenty były w domu rodziców i spłonęły z resztą rzeczy. Jeżeli chciałam znaleźć pracę potrzebowałam ich. Resztę dnia spędziłam na przeszukiwaniu ofert w okolicy niestety nic ciekawego nie mogłam znaleźć. Lokalny komisariat policji szukał chętnych stażystów na stanowiska biurowe, a mechanik pomocnika do pracy. W szkole brakowało nauczyciela angielskiego, a w sklepie ekspedientki. Poszukiwany był również agent nieruchomości. Żadne z tych ogłoszeń nie było dla mnie. Nic żeby chociaż zaczepić się na początek. Zaczęłam powoli tracić nadzieję, że cokolwiek znajdę. Nie chciałam się jednak poddawać i byłam tak wpatrzona w ekran komputera, że nie zauważyłam jak do mojego pokoju wszedł Carlisle.

- Szpital w Seatle – przeczytał ponad moim ramieniem, a ja podskoczyłam na dźwięk jego głosu. - To dość daleko. Stracisz mnóstwo czasu na dojazdy.

Właśnie przeglądałam ofertę pracy w szpitalnym laboratorium. Było to coś wymarzonego dla mnie. Miałam odpowiednie kwalifikację i wiedzę, by wykonywać ten zawód. Niestety najbliższy wolny wakat był dopiero w Seatle. Ponad trzy godziny jazdy w jedną stronę. Nie było mowy żebym zaczęła tam pracować bez przeprowadzki, a nie stać mnie było na wynajęcie czegokolwiek. Zamknęłam stronę z ofertą wiedząc, że jest poza moim zasięgiem, a gapienie się na nią wcale tego nie zmieni.

- Wiesz, że nie musisz pracować jeśli nie chcesz? - spytał łagodnie Carlisle przysiadając na parapecie.

Pokiwałam głową, ale wyjaśniłam mu, że chciałabym zacząć coś robić. Wrócić do życia. Poznać nowych ludzi. Słuchał mnie z uwagą uśmiechając się z każdym moim słowem. Po raz kolejny zapewnił mnie, że jest dumny, że tak dobrze sobie radzę.

ImperfectWhere stories live. Discover now