Rozdział 17

1 0 0
                                    

Barclay właśnie kończył zmianę. Od rana czuł się spokojniejszy. Kilka razy udało mu się trafić na Qwintusa, który krzątał się gdzieś z nowym wizorem na nosie, rozglądając się po świecie. Sam widok Homer poprawiał mechanikowi humor.

— Jesteś w doskonałym stanie — zauważył Data. — Zdecydowanie obniżył ci się poziom stresu.

Tak. Żadnych trzęsących się, lepkich od potu rąk, mroczków przed oczami, czy drżenia. Każda myśl kanalizowała się perfekcyjnie, pozbawiona nienaturalnego cienia paniki.

— Zdecydowanie czuję się lepiej.

— Dobrze to słyszeć.

La Forge podniósł na chwilę głowę, jakby zainteresowała go ta rozmowa, ale szybko powrócił do swojej pracy. Ostatecznie, nie było to nic ciekawego, a on nie miał ochoty dołączać się do tego dialogu.

— Co u Spot?

— Bardzo dobrze, chociaż nadal nie mogę jej nauczyć, by nie siadała na panelu sterowania. Próbowałem już wszystkich znanych mi metod i żadna nie działa. Nie jesteś ekspertem od zwierząt, ale może będziesz chciał rzucić okiem.

Perspektywa zobaczenia jeszcze raz rudej sympatycznej kotki wydała się Reginaldowi bardzo przyjemna. Przebywanie ze Spot pomagało mu przetrwać wiele trudnych chwil.

— Jeśli nie miałbyś nic przeciwko.

Android uśmiechnął się miło, a jego rozmówca, po raz pierwszy tego dnia przeczesał palcami rzadkie, jasne włosy. Jeśli nie było to wynikiem zastałego odruchu, możliwe, że zaczynał denerwować się nie na żarty.

Niepewność opuściła go już zupełnie, gdy komputer otworzył drzwi od pokoju, ukazując siedzącą na środku pomieszczenia kotkę. Wyciągnął do niej dłoń i zatopił palce w miękkiej sierści. Przestrzeń napełniła się kojącym mruczeniem.

— Zwykle o tej porze zastaję ją na blacie. Nie rozumiem tego. — Właściciel podniósł zwierzaka do góry. — Spot, co jest dzisiaj z tobą nie tak? Może źle się czujesz?

Za odpowiedź wystarczyło to, że kocisko zaczęło się wyrywać jakby przestraszone. W szamotaninie drapnęło tylną łapą androida, zanim zeskoczyło na podłogę.

— Co jej odbiło? Nic ci nie jest?

— Mogę to zaszyć.

Data zastygł w miejscu wpatrzony w jakiś punkt za rozmówcą, gdzieś nad ziemią. Analiza zajmowała jego myśli, bo pochylił głowę na bok, a twarz mu stężała.

— Myślę, że Homer nie chciała jej wystraszyć.

Qwintus, ucieszył się w myślach mechanik na widok chłopaka. Odwzajemnił jego łagodny uśmiech. Nie mieli nawet czasu porozmawiać.

— Psy są naturalnymi wrogami kotów.

— To nie prawda. Psy i koty bardzo często żyją obok siebie zgodnie. Nie są wrogami. Pański kot po prostu zobaczył coś nowego.

— Bywa strachliwa — zauważył, nie odrywając wzroku od suczki. Wyciągnął do niej rękę, ale po namyśle ją cofnął. — Mógłbym nauczyć Spot, by nie bała się psów.

Cywil przytaknął głową. W jego myślach kłębiło się wiele rzeczy. Na przykład to, czemu ten robot wydaje się być wyjątkowo ludzki i to, co będzie musiał zrobić:

— Panie Barclay, szukałem pana. Rubus się zgodziła.

— Zgodziła na co? — Zainteresowany położył odruchowo rękę na łopatce psa, przyklękając.

— Żeby zaopiekował się pan Homer. Jest panu potrzebna, a ja mogę funkcjonować bez niej.Miał tyle pytań. Tyle rzeczy, które wymagały wyjaśnień, generowały niepewności i napawały strachem. Jak miał sobie z tym poradzić?

— Czy... Ja nic nie wiem o opiece nad psem. Co jeśli będę złym właścicielem? Nie chcę zrobić jej krzywdy.

— Jesteś doskonałym opiekunem Spot. Myślę, że to już wystarczający dowód — wtrącił się Data.

Jego słowa poparł sam zwierzak. Z niepewnością wychylił łepek zza rogu i przeciągle miauknął. Bez wątpienia chciał uwagi.

— To żywe stworzenie. Do tego...

Psina szturchnęła go nosem po policzku. Czuł bijącą od tego gestu czułość. Zwierzęcą, ale jakby odrobinę ludzką.

— Ona też bardzo cię lubi. W razie czego ja zawsze będę mógł służyć ci radą. Twój przyjaciel również.

— Do końca podróży — poprawił go Qwintus. — Po tym na dobre zacznie się nowe życie.

Ta wizja przerażała ich obu: byłego i obecnego właściciela psa. Z jednej strony los zwierzęcia został powierzony komuś innemu, z drugiej pojawił się obowiązek opieki nad żywą istotą. Decyzja nie była tak prosta.

Tymczasem Data obserwował jednym okiem kotkę próbującą przełamać strach. Jej ruchy była ostrożne i miękkie, gdy zbliżała się do rozmawiających istot. Cały jej ogon, nastroszony niespokojnie drżał, a najmniejsze gesty wprawiały ją w stan bliski paniki.

Dalej, jesteś taka dzielna, Spot, dopingował ją w myślach. Jesteś nieustraszona.

Zwierzak próbował się przemóc. Ruchliwym nosem obwąchał siedzącego nieruchomo psa. Aż wspiął się na tylne łapy, by spojrzeć suczce prosto w oczy i prychnął. Najwyraźniej ciepłe powietrze z nozdrzy czarnego stworzenia uderzyło go nieco za mocno.

— To zabawne, że Homer jest taka cierpliwa.

Kotka wydała z siebie krótkie miauknięcie, by zwrócić na siebie uwagę. Jednak, gdy suczka zamachała ogonem, Spot zadała cios łapą. Pies tylko pisnął.

— Naprawdę jest cierpliwa. — Android jeszcze raz przekręcił głowę, patrząc na psinę. — Nie znam takiego schematu zachowania. Ile ma lat?

— Nie wiem. Do wczoraj nie wiedziałem nawet, jak wygląda. Pamiętam, że od dzieciństwa towarzyszył mi pies, ale nie wiem, czy to była ona.

Jak długo w takim razie jeszcze pożyje, pomyślał Regnald. Co, jeśli będę musiał ją pochować? Jak ja to przetrwam?

Psisko wcisnęło się bijącemu się z myślami nowemu właścicielowi pod ramię. Najwyraźniej doskonale wyłapała jego niepewność i wolała, by przestał się martwić.

— Zostaniesz jeszcze trochę ze mną, prawda?

Wzrok stworzenia mógł powiedzieć Barclayowi tylko jedno. To, co chciał usłyszeć. Ze nie zostanie sam.

Kwestia PodejściaWhere stories live. Discover now