Rozdział 5

1 0 0
                                    

— Jeszcze tylko kilka sekund. Trzeba ustabilizować wiązkę.

Przełknął ślinę. Palce pociły mu się niemiłosiernie i trzęsły, gdy myślał, jak precyzyjnie wycelowany strumień antymaterii, który doprowadziłby do jego natychmiastowej anihilacji, jest blisko. Wystarczyło, by omsknęła mu się ręka.

— Już prawie, prawie.

Ostatecznie Gordi La Forge i jego niezastąpiony przyjaciel, android Data byli spokojni. Jeden czuwał nad mocą aparatury emitującej wiązkę, a drugi sprawdzał parametry odbiornika, kilka centymetrów od ramienia przerażonego, trzeciego eksperymentatora.

Znów serce zaczęło mu głucho łomotać, mroczki tańczyć przed oczyma, a głowa podsuwała coraz to czarniejsze myśli, że lada moment zemdleje. Musiał wytrzymać.

— Mamy to.

Strumień urwał się w powietrzu, rozpoczynając procedurę chłodzącą obu urządzeń. Temperatura stopniowo się obniżała, jak stopień zdenerwowania Barclaya. Mógł, w końcu ostrożnie odłożyć na bok soczewkę i przeczesać palcami swoje rzadkie, jasne włosy.

— Wyniki są dość satysfakcjonujące. — Android spojrzał na chwilę na przyjaciela, choć na krótko przekierował wzrok na ich pomocnika. Ściągnął brwi, a następnie rozpędził myśli niedotyczące zdania. — Myślę, że będzie można rozwijać tę technologię. Po kilku eksperymentach nie powinniśmy mieć wątpliwości.

— Też tak myślę. Przejrzę dokładniej wyniki, gdy posprzątam.

Stojąc obok siebie, wyglądali szczególnie kontrastowo. Gordi, z ciemną skórą i dominującą na jego twarzy metalową bryłą wizora, a obok Data ze srebrzystą karnacją, żółtymi tęczówkami i ciemną plamą włosów na głowie.

— Poradzę sobie. Zresztą, chciałbym pobyć trochę sam.

— Rozumiem.

Porucznik postanowił ruszyć do wyjścia. Serce nadal mu kołatało. Wyrównywał oddech tak, jak zawsze mówiła mu doradca Troi.

— Barclay, jeśli mogę być szczery, chciałbym coś zauważyć.

Głos androida sprawił, że mężczyzna o mało nie podskoczył. Zapominał, że rozmówca szedł z nim niemal ramię w ramię.

— Proszę, nie krępuj się.

— Rozpoznaję u ciebie wyraźne oznaki zdenerwowania. Czy coś się stało? Jako twój znajomy, powinienem cię pytać o dobrostan twojego ducha, prawda?

Oczywiście, pokiwał głową. Tak zachowywaliby się ludzie, do których robot chciał się dopasować. Usilnie analizował ludzkie zwyczaje, pilnie obserwował i z dnia na dzień, stawał się całkiem ludzki.

Para żółtych oczu, mimo otrzymania niewerbalnej odpowiedzi, dalej uważnie świdrowała rozmówcę. Ich właściciel oczekiwał raczej wytłumaczenia, które ten drugi uznał za zbędne. Właściwie, nie potrafił go z siebie wydusić. Zamiast tego, znów całe jego ciało zaczęło się trząść.

— Co się dzieje? Może mogę ci jakoś pomóc?

— To tylko stres. — Udał uśmiech mechanik.

— Badania wykazały, że zwierzęta redukują stres. Chciałbyś trochę pobyć ze Spot?

Opieka nad rudą kotką często poprawiała mu humor. Lubił patrzeć, jak śpi zwinięta w kłębek na pulpicie, na którym nie powinna leżeć, a jeszcze bardziej lubił słuchać mruczenia przerywanego chłeptaniem mleka ze spodka. Ze Spot mógł spędzać niezliczoną ilość czasu, bez cienia przerażenia.

Kwestia PodejściaWhere stories live. Discover now