13.

11 3 0
                                    

SHIKI POV.

- Jak to została porwana?! - dziewczyna się wściekła, szczerze to pierwszy raz widzę ją taką wściekłą

- Nic nie mogliśmy zrobić, zabiłby ją gdybyśmy się poruszyli - Urie stał ze skrzyżowanymi dłońmi i obserwował Ritsuke, która zaczęła chodzić w tę i z powrotem po salonie

Lindo walnął pięścią w ścianę aż zostało na niej wgłębienie, no pani domu się to na pewno nie spodoba. Rem stał i wszystko analizował, zawsze się zastanawiałem jak on może być aż tak spokojny? Ja bym tak nie potrafił, ale dobra.. to nie jego laska jest tym razem w niebezpieczeństwie.

- Po prostu ją odbijmy - złapałem się za głowę, jak Mage coś palnie to zawsze musi być coś idiotycznego

- Wątpię że to wypali - nasze spojrzenia padły na Roen'a, który się właśnie odezwał - Maksis na pewno nie jest aż taki głupi, nie da jej odbić. Musi być mu do czegoś potrzebna, albo po prostu porwał ją jako zakładniczkę.. jeśli będziemy próbowali ją odbić może ją zabić

- Skurwiel - wysyczał Mage przez zaciśnięte zęby

- Skoro chce mnie, to mnie dostanie - dopiero teraz Rem się obudził i popatrzył się na Ritsuke złym wzrokiem - Nie dam mu skrzywdzić Misaki, nie przeze mnie

- Nie pozwolę ci ryzykować - dziewczyna popatrzyła się na Rem'a wkurzonym spojrzeniem

Czy to będzie teraz kłótnia kochanków?

- Nic mi nie będzie, wątpię że będzie chciał mnie skrzywdzić. Nie mam już tego zasranego Grimoiru, więc nie będzie próbował mnie zabić - Rem nadal nie był zachwycony jej decyzją, ale jak na razie to jedyne co mamy

Spokojnie Misaki.. nie dam cię skrzywdzić.

MISAKI POV.

- Halooooo!! Dajcie mi jeść! Umieram z głodu! - stałam przy kratach i zaciskałam ręce na nich, obserwowałam czy ktoś nadchodzi ale nawet kroków nie słyszałam

Co za idioci! Nawet jeśli jestem tylko więźniem to mam prawo coś zjeść! Niech mnie nie traktują jak jakiegoś śmiecia.

- Chyba nie chcecie mnie zagłodzić! - ale w sumie potrzebują tylko mojej krwi, więc jeśli umrę to nic, będą mogli i tak ją sobie wziąć

- Zamknij się w końcu! - nagle przede mną pojawił się jakiś chłopak o zielonych włosach, co on ma kapustę na głowie? - Już mamy dość tych twoich krzyków

- No to dajcie mi jeść, jaki problem? - podniosłam jedną brew ku górze, chłopak węstchnął ciężko i znikł

Czekałam sobie na niego, zobaczymy co mi przyniesie. Pewnie chleb i wodę, jak każdy daje więźniom.. a raczej tak słyszałam. Nie wiem jak jest naprawdę, ale okej.

Po jakimś czasie chłopak się pojawił i otworzył kratę, zauważyłam że przyniósł mi kubek w którym była czerwona substancja, ciekawe kogo to była krew.. nie obchodziło mnie to.

- Kogo to krew? - wskazałam palcem na kubek, chłopak popatrzył się na ten kubek, a później skierował swój wzrok na mnie

- Jakiegoś jelenia - zmarszczyłam brwi gdy usłyszałam jego odpowiedź

Nie toleruje zabijania zwierzątek.

- I tu popełniłeś kolejny błąd - przyciągnęłam go do siebie - Pierwszy błąd to otworzenie krat, a drugi.. zabicie biednego zwierzęcia

Po moich słowach wgryzłam się w jego szyje, chłopak się próbował wyrwać, ale przycisnęłam go do ściany i nie wypuszczałam. Piłam łapczywie aż chłopak nie padł martwy na podłogę, wtedy się oderwałam i wytarłam usta dłonią.

- Ochydna - patrzyłam się przez chwilę na martwe ciało chłopaka, po czym je oplułam i sobie wyszłam z celi

Byłam z siebie zadowolona, plan się udał! A ten lord Maksymilian powinien zatrudnić lepszych ochroniarzy, czy tam ludzi. Bo ci są najwyraźniej beznadziejni.

Szłam korytarzem bacznie obserwując wszystko dookoła, mam nadzieje że nie natknę się na Maksis'a, jego to w ogóle nie chce oglądać. Na całe szczęście jeszcze pamietam gdzie z tego uśpionego zamczyska jest wyjście, takie rzeczy to pamietam, ale kurwa spodenek na wuef to już nie.

- Myślisz, że nasz pan wszystko załatwi? - po chwili usłyszałam czyjeś głosy, natychmiastowo schowałam się w jakimś korytarzu, aby mnie nie zobaczyli

- Jestem pewien - podsłuchiwałam się rozmowie dwóch diabłów, nie byłam jednak pewna o czym rozmawiają

- Trochę się obawiam tej walki - walki? Jakiej walki? Chodzi o tą walkę wampirów i diabłów?

- Nie mów mi, że tchórzysz! Jeśli pozbędziemy się każdego wampira to świat będzie piękniejszy, nasz odwieczny konflikt będzie zażegnany - zmarszczyłam brwi słysząc tą całą cholerną wypowiedź

- Wiem o tym - westchnął któryś z nich - Dobra, ruszajmy.. szef kazał nam ją przyprowadzić

Oboje przeszli obok mnie i nawet mnie nie zauważyli, odetchnęłam z ulgą i postanowiłam się jak najszybciej ulotnić zanim się zorientują, że mnie nie ma.

Szlam przed siebie i przyspieszyłam trochę kroku. Nie mogłam iść powoli, bo jeszcze bym została złapana.. a w końcu tego chciałabym najbardziej uniknąć. Nie chce przywracać tego skurwiela do życia, jeszcze tego by mi brakowało tak naprawdę.

- Dokąd to? - zatrzymałam się już tuż przed drzwiami, cholera jasna - Myślałaś, że nie wiedziałem że uciekłaś? Po drugie przed zamkiem jest wiele moich ludzi, nie dałabyś rady

Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się w stronę Maksis'a, który stał z szerokim uśmiechem na twarzy. Zilustrował mnie od stóp do głowy i zaczął się do mnie powoli przybliżać.

- Nie ładnie się zachowałaś.. po drugie, nie chcesz zobaczyć się z ojcem - położył swoją rękę na moim policzku

- To nie jest mój ojciec - wysyczałam, mężczyzna się zaśmiał i zjechał dłonią na moją szyje, po czym znowu ją mocno ścisnął w swojej dłoni

- Nie igraj ze mną - wściekł się, jaka szybka zmiana nastroju muszę zauważyć - Inaczej to się dla ciebie źle skończy

Rozluźnił uścisk żebym mogła oddychać, moje oczy pewnie nie mówiły nic innego, chciałam go zabić tu i teraz.. ale podejrzewam, że nie mam z nim szans. Dhampir przeciwko władcy diabłów? Dobre żarty.

- Już czas, nudzę się - zmarszczyłam brwi, gdy mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w jakimś kierunku, a raczej mnie za sobą ciągnął, bo stawiałam opór - Czas na Show

I still love you || Dance With devilsWhere stories live. Discover now