★ 22 ★

47 4 14
                                    

Po przejściu przez tą cholerną torturę, jeden z nich zaprowadził mnie z powrotem do tego pomieszczenia, w którym byłam wcześniej. Dali mi jakąś koszulkę, która była na mnie za duża i do tego dżinsy, ale nie mam pojęcia skąd oni znali mój rozmiar.

Stałam w łazience przed lustrem, bo jak odkryłam była tu łazienka, tylko, że drzwi wkomponowały się w ścianę i nie było ich widać. Jeszcze chwilę oglądałam swoje poparzone plecy zanim zaczęłam próby założenia na siebie koszulki.

Nie było to łatwe, bo jak tylko lekko czymś się dotknęłam bolało jak cholera. Do drzwi łazienki ktoś zapukał, a chwilę później po drugiej stronie drzwi odezwał się męski głos.

-Szybciej! Czas na kolejne zadanie. - jakoś to przebolałam i ubrałam koszulkę.

Wyszłam z łazienki, a po pokoju chodził ten mężczyzna. Jeśli to mają być kolejne tortury to ja wolę umrzeć. Naszła mnie taka myśl, kiedy weszliśmy do jakiegoś pustego pomieszczenia. Posłałam mężczyźnie, zdziwione spojrzenie, ale ten tylko rzucił mi krótkie spojrzenie i nagle zatrzymał się.

W pomieszczeniu nie było ciemno, ale nie było też jasno. Pokój naparwde był pusty i trochę się rozluźniłam, bo nic tutaj raczej nie było strasznego.

-Zostań tutaj. - rozkazał i udał się w stronę drzwi, przez które weszliśmy wcześniej.

Nagle światła zgasły i całe pomieszczenie pochłonęła ciemność. Żadnego światła, chociażby małego jakiegoś.

-Twoim zadaniem jest odnalejść drzwi i wyjść. - rozbrzmiał głos skądś.

Nic trudnego. Dobrze pamiętałam, gdzie znajdowały się drzwi, więc obróciłam się w drugą stronę i ruszyłam przed siebie. Ręce miałam wyciągnięte, żeby wiedzieć kiedy będę przy drzwiach.

Jednak ciągle szłam i szłam. Jakby końca nie było, ale jednak po chwili poczułam coś. Coś miękkiego. To napewno nie były drzwi, a tymbardziej ściana.

To coś nagle się poruszyło. Czyli mogę się już bać. Zrobiłam krok w tył, ale wtedy uderzyłam plecami o coś ostrego, ale nie na tyle żeby mi się coś stało. Jednak ból rozszedł się po całych plecach przez poparzenia, więc szybko zrobiłam z powrotem krok do przodu wpadając na to coś miękkiego.

Starałam się w ciemności odszukać czegoś, ale jedyne co zobaczyłam to dwie białe kropki tuż przede mną. To musiał być jakiś stwór. Nic nie myśląc, zaczęłam krzyczeć. Wołałam o pomoc, ale to i tak na nic.

Zrobiłam krok w prawa stronę pamiętając, że za sobą mam coś ostrego, a przed sobą tego stwora. Wtedy noga omsknęła mi się i wpadłam jakby do jakiejś dziury. Leciałam tak jakiś czas, aż nie upadłam.

Upadłam na jedną z tych wąskich ścieżek i znowu widziałam plątaninę dróg. Nie wiedziałam jak mam wrócić, czy wogóle mi się uda.

Wstałam na równe nogi i wybrałam lewą stronę. Szłam przed siebie mijając co jakiś czas jakiegoś Zwiadowce lub jakąś kreaturę. Nagle w coś uderzyłam, ale przede mną nic nie było. Wtedy ta niewidzialna siła złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Szliśmy chwilę, aż nie weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Wtedy już wiedziałam kto mnie ciągnął.

Wpadłam dziewczynie w ramiona, a łzy po prostu same zaczęły lecieć. Ta również się ucieszyła i mnie przytuliła, ale kiedy mnie objęła syknęłam z bólu i odsunęłam się od niej.

-Coś się stało? - zapytała lekko przerażona.

Odwróciłam się do niej tyłem i uniosłam koszulkę. Kiedy już wiedziała co się stało, puściłam materiał, a on zakrył mi ciało.

-O Boże... - nic więcej z siebie nie wydusiła, tylko z jej oczu poleciało więcej łez.

-Nic mi nie będzie. Jongho to ogarnie. Jak w ogóle uda mi się wrócić.

-A ty myślisz, że po co tu jestem?

-Wiesz jak wrócić?

-No z tym to będzie mały problem... Podobno Lisa nas stąd jakoś wyciągnie.

-Pomogła wam?

-Pomogła tobie. Bo oni ją porwali i to była pomoc dla ciebie.

-Rozumiem.

-Jedyne co wiem, to to, że musimy wrócić na początek. - już miałam się odzywać, kiedy ona wyprzedziła moje pytanie. - Wiem, gdzie iść. Ale to długa droga i musimy uważać.

Kiwnęłam głową, że rozumiem i wyszłyśmy z pomieszczenia. Nikogo nie było, więc droga była wolna. Ruszyłyśmy biegiem w prawą stronę. Co jakiś czas chowaliśmy się przed nimi.

-Daleko jeszcze? - jęknęłam z niezadowolenia, bo nogi już nie chciały mnie utrzymywać.

-Jeszcze kawałek. - odwróciła się w moją stronę i posłała mi lekki uśmiech.

W pewnym momencie wpadłam na Zwiadowce. Chyba nie słuchałam Darii, jak mówiła żeby się schować. Wzrokiem podąrzyłam ku górze, a ten zamienił się w jednego z tamtych mężczyzn.

-No, no, no. Nie ładnie tak uciekać. Akurat wszyscy cie szukają. - szukałam wzrokiem siostry, ale nigdzie jej nie widziałam.

Odwróciłam się szybko w drugą stronę i już chciałam uciekać, kiedy ten był szybszy i mnie złapał. Zaczęłam krzyczeć, choć i tak wiedziałam, że żadna pomoc nie nadejdzie.

Mężczyzna pociągnął mnie za rękę, a chwilę później teleportowaliśmy się do tej samej sali, w której wcześniej byłam torturowana. Tam już byli wszyscy.

-No chyba będziemy zmuszeni, przyspieszyć proces ceremonii. - odezwał się jeden z nich. Popatrzałam na wszystkich z przerażeniem w oczach.

-Przygotujcie wszystko co trzeba. - odezwał się inny.

Ten co mnie trzymał znowu nas teleportował, ale tym razem do pokoju, w którym siedzieliśmy wcześniej. Rzucił mi jakąś białą sukienkę, która na oko sięgała mi lekko za kolana.

-Przebierz się. Za dziesięć minut, masz mi się tu stawić.

Chwyciłam sukienkę i udałam się do łazienki. Tam z lekkim bólem założyłam ją. Była na długi rękaw, a materiał był cienki. Była lekka i zwiewna, ale jednak nie musiałam się obawiać, że coś mi prześwituje.

Z łazienki wyszłam, po tych dziesięciu minutach, a nawet szybciej. Tym razem ktoś inny tam na mnie czekał, a była to dziewczyna.

-Ładnie ci w tym. - powiedziała, a po chwili dodała - Ale szkoda, że się ubrudzi.

Ubrudzi? Co to miało znaczyć? Chwyciła mnie za rękę i znowu się teleportowaliśmy. Stałam na środku sali, a inni mnie otaczali. Zauważyłam wśród nich Yeji, którą spotkałam wcześniej.

-Witajcie, na ceremonii, na którą wszyscy tak długo czekaliśmy. - odpowiedział mu tłum. - Dzisiaj, ich świat - wskazał na mnie - zrujnuje się, a nasz odrodzi się na nowo...

Coś tam dalej mówił, ale nagle przestałam go słuchać. Myślałam tylko o tym, żeby ktokolwiek przybył i mnie uratował. Ktokolwiek.

Jednak nagle poczułam jak coś złapało mnie za nogi i nadgarstki, jakaś siła. Moje ręce były rozłożone. Mężczyzna podszedł do jakiegoś stolika, z którego wziął sztylet. Ostrzem przejechał sobie lekko po opuszkach palców. Powoli zaczął podchodzić do mnie, a tłum zaczął coś wykrzykiwać. Kiedy znalazł się na odpowiednią odległość, ręka machnął się i wbił mi sztylet prosto w serce. Świat nagle się zatrzymał. Kątem oka zobaczyłam Darię, która się ujawniła, wśród nich. Poczułam jak wyciąga ze mnie ostrze i wbija w inne miejsce. Wszystkie wspomnienia nagle widziałam przed oczami. Widziałam to jak wygłupiałam się czasem z Darią. Również pojawiło się to, gdzie razem z Nathalie i moja siostrą upiłyśmy się na jakiejś imprezie. Zobaczyłam przed sobą Wooyounga, który wyznaje mi co czuje. Nasze wspólne nocne maratony filmowe z całą resztą grupy. Poczułam trzecie wbicie sztyletu, a w tamtych dwóch miejscach biała sukienka przesiąknęła czerwoną krwią. Tłum cieszył się. Cieszyli się, że umieram. Ale czy napewno? Czy ja naprawdę umieram? Czy to się dzieje?


Lost Angel || Jung Wooyoung ✔️Where stories live. Discover now