★ 21 ★

57 5 31
                                    

Nagle strach ze mnie uleciał w ciągu jednej sekundy, a zastąpiło go zdziwienie i coś w rodzaju rozczarowania. Za nic w świecie nie podejrzewałabym jego za bycie przywódcą ich wszystkich.

Joshua wstał i podszedł do mnie, a Zwiadowca, który mnie tu przyprowadził zamienił się nagle w jakiegoś mężczyznę. Strach zmieszał się ze zdziwieniem. Teraz już rozumiem dlaczego wtedy Wooyoung tak udawał kiedy z nim rozmawiał.

-Mam nadzieję, że dobrze wiesz po co tu jesteś. - już nie wyglądał tak uroczo jak wtedy. - W takim razie, zaczniemy od dzisiaj. Potrwa to jakieś trzy dni.

-O co tu chodzi? Jakie trzy dni?

-Jun ci wszystko wyjaśni. - posłał mu spojrzenie oznajmiające, że może już iść.

Teleportowaliśmy się do jakiegoś pomieszczenia. Jun usiadł na fotelu pod oknem, z którego było widać tą plątanine dróg i inne pomieszczenia, które po prostu lewitowały. Czekałam, aż on odezwie się pierwszy.

-Usiądź. - bynajmniej uprzejmy. W miarę. Usiadłam na fotelu na przeciw niego. - Masz trzy dni na przyszykowanie się do ceremonii. Pierwszy dzień, czyli dzisiaj, będziesz musiała wykonać dwa zadania.

-Mogę wiedzieć co to za zadania? Bo raczej miłe one nie są.

-A czego się spodziewasz po nas? Wracając. Na drugi dzień, będziesz musiała... - tutaj urwał i szukał chyba odpowiedniego słowa. -...po prostu bedizesz musiała coś zrobić i tyle. A trzeci dzień to dzień ceremonii.

-Czyli, że umrę? - spytałam, wiedząc co mnie czeka. Ten tylko pokiwał głową na „tak“. - Ale przecież mam nieśmiertelność.

-Tutaj twoje moce nie działają, kochana.

Wstał i wyszedł. Znaczy się, teleportował. Zostałam sama, bez mocy i bez pomocy. A skoro mam dzisiaj ten pierwszy dzień i dwa zadania do wykonania, to mogę się spodziewać wszystkiego po nich.

~Seonghwa~

Poszliśmy do sali, o której nawet nie wiedzieliśmy. Jak nam wcześniej wytłumaczyła Lisa, była ona do właśnie tego typu magii. Na środku było wyryte koło, a na w czterech rogach pomieszczenia, stały filary, które w połowie łączyły się ze sobą na krzyż. Przez co przez pomieszczenie nad naszymi głowami były kamienne, grube łączenia, które się przecinały w połowie. Na skrzyżowaniu tych lini, czyli na środku była czarna dziura. Tylko, że była przykryta kratami, więc można było na nich stanąć, co zrobił Hongjoong.

-Nie wiedziałem, że istnieje tutaj takie pomieszczenie. - zachwycał się Mingi.

-Skupcie się, a nie będziecie sobie oglądać pokój. - Lisa zachowywała się jakby była liderką wśród nas, co po części było prawdą.

-Co mamy robić? - zapytałem.

-Najpierw trzeba odpalić te mise. - wskazała na cztery mise zwisające z każdej lini, na łańcuchach. - Zajmę się tym, a wy ściągnijcie tą kratę.

Pomogłem chłopakom ją ściągnąć i położyć gdzieś na bok. Każdy ostrożnie podszedł do dziury. Nic w niej takiego fascynującego nie było, ale trochę przerażała. Podszedłem do ścian, na których było widać jakieś rysunki i napisy. Ogień, który rozpaliła Lalisa w misach nie dawał zbyt dużo światła, ale zawsze coś. Na ścianach była też gdzie nigdzie zaschnięta już krew.

-Kiedyś w tym pomieszczeniu składano ofiary, a zamiast tej dziury, stał tutaj okrągły kamienny stół taki jak właśnie ta dziura.

Lost Angel || Jung Wooyoung ✔️Where stories live. Discover now