★ 9 ★

85 7 8
                                    

Czy mogłam im ufać? To pytanie miałam w głowie od kilku godzin. Jeszcze nie mieliśmy żadnych oznak życia od ich strony. Mnie co jakiś czas bolała głowa co trwało pół sekundy, a nawet mniej. Uznałam, że to po prostu ze stresu.

-Wooyoung... - zaczęłam cicho. Obydwoje leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie.

-Hmm? - mruknął cicho pod nosem.

-Co jeśli oni nie żyją? Martwię się. Chcę stąd wyjść.

-Napewno żyją. Oni sobie dadzą radę. Zbyt dużo przeszliśmy razem, żeby teraz się poddać. Nie masz... - przerwał, bo ja momentalnie się zwinęłam i złapałam za głowę. - T.I? Co się dzieje?

Nie odpowiedziałam. W uszach strasznie mi piszczało. Do tego w mojej głowie zaczęły pojawiać się jakieś wydarzenia. Widziałam ogień, lód. Gdzieś przemknął mi Yeosang, a gdzieś widziałam Mingiego walczącego z jakimś potworem. Znowu coś mi przemknęło przed oczami. Rozpoznałam tam sylwetkę Jongho jak klęczał przy czyimś ciele. Od razu rozpoznałam kogo próbuje uratować. Seonghwa. Stałam tam na środku tego wszystkiego i byłam obserwatorką całego wydarzenia. Nie słyszałam co mówił do mnie Wooyoung. Zaczęłam cofać się do tyłu, a wtedy moje plecy zderzyły się ze szafą. Chwilę później poczułam jak Wooyoung mnie przytula, a potem jak odłamki szkła na mnie spadają. Musiała to być część szafy z lustrem. Powoli zaczęłam odzyskiwać obraz pokoju, w którym byłam. Siedziałam na podłodze skulona. Wooyoung mnie przytulał. Starał się mnie uchronić od spadającego szkła. Rozluźniłam ręce, którymi ściskałam sobie skronie, a później podniosłam powoli głowę. Od razu się rozpłakałam.

-Nic ci nie jest? Wszystko okej? - zaczął wypytywać i oglądać mnie z każdej strony.

-Ja to widziałam! - mówiłam przez łzy. - San z kimś walczył, a Yeosang starał się opanować ogień, Jongho próbuje uratować Seonghwe! To straszne!

-Już spokojnie. - ciągle mnie przytulał. - Jestem tu.

Chwilę później usłyszeliśmy głośne walenie do drzwi, a potem do środka wpadła jakaś zakapturzona postać, której było widać tylko białe świecące się oczy. Unosiła się jak duch.

-Kurwa... - powiedział cicho Wooyoung, co usłyszałam. - Musisz być silna. - odwrócił się w moja stronę, a rękami złapał moja twarz - Nie ważne co by się teraz stało, okej? - patrzył mi głęboko w oczy. - Obiecaj mi. - nic nie powiedziałam tylko patrzałam się w jego przerażone oczy i płakałam. - T.I obiecaj mi!

-Obie... - wtedy Wooyoung odwrócił mnie tyłem do postaci i zobaczyłam jak z jego klatki piersiowej leci krew. - Wooyoung...?

Spojrzałam w stronę tej postaci. Stała nad nim. Wyciągnęła z niego długi miecz, który chwilę później znikł.

-Wooyoung! Obiecuje Ci! Proszę, żyj! - opadł, a ja go złapałam i położyłam na swoich kolanach.

-Bądź... Dzielna... - zamknął na chwilę oczy, potem znów je otwierając. - Wrócę... Obiecuje... - zamknął oczy, a jego oddech zaczął spowalniać.

-Wooyoung! Proszę, nie! Nie!

Postać podeszła do mnie. Spojrzałam jej w oczy. Nie bałam się już tego. Zaczęła wzbierać się we mnie złość, której czułam, że nie będę potrafiła opanować. W głowie znowu zobaczyłam tą walkę, ale wszędzie był dym. Gdzieś siedział Yeosang razem z Sanem. Zobaczyłam także Seonghwe, który siedział trochę dalej od tamtej dwójki i wpatrywał się w coś. Widziałam też pozostałych. Wróciłam z powrotem do pomieszczenia gdzie ciało Wooyounga nadal leżało na podłodze, a ja stałam przed tym potworem. Wokół nas pojawiła się ta sama mgła, ale tym razem wyglądało na to, że jest jak burza. Fioletowa burzowa mgła była wokół nas. Od czasu do czasu pojawiły się fioletowe pioruny. Spojrzałam w stronę rozbitego lustra, a wtedy zobaczyłam jak moje oczy zabłysnęły na fioletowo. W drzwiach zobaczyłam Darię. Widziała to wszystko. Weszła do środka i podeszła do mnie.

-Jestem tu. - powiedziała uspokajająco, co i tak nie zadziałało na moją frustrację. - Pokonamy to razem.

Złapała mnie za rękę, a wtedy od nas odbiło się coś na styl tarczy, która odtrąciła tą postać, a po chwili zniknęła. Nawet nie próbowała walczyć. Dosłownie w jednej sekundzie cała mgła zniknęła, a Darii nie było obok mnie. To było tylko złudzenie.

W moich oczach na nowo pojawiły się łzy kiedy tylko zobaczyłam, że ta postać była prawdziwa i Wooyoung naprawdę nie żyje. Obronił mnie, ale to była moja wina. To ja miałam zostać zabita nie on. Dlaczego tak? Zawsze to moja wina. Opadłam na podłogę. Chwilę tam siedziałam. Zebrałam się na siłach żeby stamtąd wyjść. Wyszłam na dwór gdzie to wszystko się działo. Unioslam głowę, a wtedy zobaczyłam, że wszystko naprawdę było w dymie. To się stało naprawdę. Na schodach prowadzących do środka na lewo siedział Yeosang z Sanem tak jak wcześniej widziałam. Trochę niżej i dalej od nich samotnie siedział Hongjoong, a kilka metrów od niego Jongho, który opatrywał Mingiego. Gdzieś na środku siedział Yunho, w prawej części schodów przy murku siedział wykończony Seonghwa. Każdy był wykończony. Każdy miał jakieś rany, które Jongho po kolei opatrywał. Stałam tak dopóki Mingi nie wstał i mnie zobaczył.

-T.I... - stałam tak i patrzałam na każdego z nich.

-To... - nie mogłam nic z siebie wydusić. Po prostu znowu opadłam na kolana. Nie miałam już na nic siły. Poczułam kogoś rękę na ramieniu. - Mingi. On nie żyje. Zabił go.

-Wooyoung...?

-Nie uratowałam go, ale to on uratował mnie. To wszystko moja wina. To ja miałam tam umrzeć. Obiecał, że wróci, ale nie jestem pewna. - patrzałam na niego załzawionymi oczami.

-Wejdźmy do środka. Tam się na szczęście nic nie stało.

Pomógł i wstać i przeszliśmy do środka razem z resztą. Każdy miał zawiedzioną minę. Z jednej strony niby wygraliśmy, ale z drugiej jednak przegraliśmy. Usiadłam w salonie i zaczęłam im to wszystko opowiadać. Przez całą gadkę o tym płakałam. Nie mogłam powstrzymać łez. Leciały niczym wodospad.

Każdy starał się dodawać mi otuchy. Nic nie działało. Teraz tylko i wyłącznie chciałam do Darii.

-Zawieziemy cie do Enhypen. - powiedział stanowczo lider. - Później ktoś Ci przywiezie twoje rzeczy. San, odwieziesz ją? - skierował to pytanie do Sana.

-Może lepiej będzie jeśli ja z nią pojadę? - odezwał się Seonghwa.

-Czemu ty?

-Wiem o niej więcej niż wam się wydaje. - Hongjoong posłał mu zdziwione spojrzenie.

-Dobra, jedźcie już.

-Chodź, młoda. - podszedł do mnie Seonghwa i pomógł mi dojść do auta.

Przez całą drogę się nie odzywałam, a on starał się mnie pocieszyć. Czasem nawet się uśmiechnęłam, ale marnie to wyglądało. Po trzech godzinach, tak, trzech godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce.

-Jesteśmy. - odetchnął i wysiadł z auta, co zrobiłam i ja.

Stałam przed sporą i bogatą willą. W drzwiach zobaczyłam Jay'a, którego ostatnio poznałam. Musieli się dowiedzieć o całej sytuacji. Podeszłam do niego razem z Seonghwą.

-Zaopiekujcie się nią na jakiś czas. - rzucił do niego i poszedł, wcześniej żegnając się ze mną.

-Chodźmy do środka.

Przeszliśmy przez hol i weszliśmy do dużego pięknego pomieszczenia, którym był salon połączony z kuchnią i jadalnią. W salonie zobaczyłam Darię. Kiedy tylko nasze oczy się spotkały podbiegłam do siostry i się do niej przytuliłam.

Chwilę później poznałam całe Enhypen. Już wiedziałam, że będę miała w życiu dużo z nimi wspólnego.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Nikt się tego nie spodziewał. Płakałam ją to pisałam. Nie wiem co mi się odjebało, że uśmierciłam Wooyounga, ale teraz będzie bardziej ciekawie.

Miłego dnia/nocy🤗❤️🦔

Lost Angel || Jung Wooyoung ✔️Where stories live. Discover now