III (i pół). Co mówiły jego oczy

Start from the beginning
                                    

– Ale ona jest właśnie z tym facetem! – wykrzyknął Matthew, jakby ta informacja była najbardziej oburzającą rzeczą, z jaką kiedykolwiek dane mu było się zetknąć. – I to po raz kolejny! Chcesz wiedzieć, gdzie robili to tym razem? W SAMOCHODZIE! Zero krępacji, zero poszanowania dla moich wrażliwych oczu! Nie zdążyłem nawet odlecieć i niebiosa mi świadkiem, że miałem wielką ochotę roztrzaskać szybę i wbić mu dziób w tę jego głupią, pseudoartystyczną głowę!

Na ułamek sekundy Lucienne spuściła wzrok, sama walcząc z mieszaniną zawstydzenia i smutku, które pojawiły się w jej świadomości po tym, co usłyszała. Nie chciała jednak pozwolić, by kruk dostrzegł jej zawahanie, bo wówczas nic nie powstrzymałoby go przed rozpętaniem karczemnej awantury na samym środku sali tronowej.

– Jestem przekonany, że on to widział – dodał jeszcze Matthew, wykorzystując krótki moment jej milczenia. – Czułem go przez cały ten czas. Nie wiem, kto o zdrowych zmysłach chciałby oglądać takie widoki w jego sytuacji, ale ja nie mam ochoty wracać tam, żeby znowu natknąć się na jej miłosne uniesienia z kimś innym!

Lucienne zdawała sobie sprawę z tego, że w czasie pobytu Rebecci w Śnieniu ona i Matthew zdążyli zbudować wyjątkowy rodzaj przyjaźni, oparty głównie na przekomarzaniu się ze sobą, ale także na zaskakującej czułości i dbałości o samopoczucie tego drugiego. Niekiedy zdawało jej się, że kruk traktował ją trochę jak swoją młodszą siostrę, sukcesywnie odkrywając przed nią tajemnice tego królestwa i tonem znawcy tłumacząc wszelkie zawiłości, których czasami jeszcze nie potrafiła zrozumieć.

Dlatego przemawiające przez niego oburzenie zupełnie jej nie dziwiło. Sama nigdy nie przypuszczałaby, że poczuje z Rebeccą tak silną więź, i że jej obecność tutaj szybko stanie się czymś, czego nikt nie miałby odwagi ani chęci kwestionować. Była doskonałym buforem pomiędzy mieszkańcami Śnienia a zwykle niedostępnym lordem Morfeuszem. Była również naprawdę doskonałą przyjaciółką, wsłuchaną w potrzeby swojego rozmówcy i zawsze poświęcającą niczym niezmąconą uwagę kwestiom mającym dla niego znaczenie. Lucienne bardzo często łapała się na tym, że po prostu tęskniła za nią w ciszy swojej biblioteki – stąd też rozumiała doskonale, jak głębokie poczucie straty musiało towarzyszyć Królowi Snów, kiedy został zmuszony do rozstania z nią zupełnie wbrew własnej woli.

– Skoro dla ciebie ten widok jest tak uciążliwy – odezwała się, patrząc na Matthew nieco bardziej karcąco, niż początkowo zamierzała. – To pomyśl, jak trudne musi to być dla niego. Naprawdę sądzisz, że twoje niezadowolenie w jakikolwiek sposób pomoże mu pogodzić się z tym, co się wydarzyło? Poza tym na własne oczy widziałeś jej niedawne cierpienie po utracie matki. Wolałbyś, żeby już na zawsze pozostała w takim stanie?

– Wolałbym, żeby już na zawsze pozostała tutaj – burknął kruk w odpowiedzi, przez co w jej odczuciu zabrzmiał jak głęboko obrażone dziecko. – To niedorzeczne, że nie możemy po prostu sprowadzić jej z powrotem do Śnienia. Ci Nieskończeni mają o sobie znacznie większe mniemanie, niż najwyraźniej powinni. Mogą na pstryknięcie palców zmienić bieg historii, ale nie mogą zapobiec idiotycznej wojnie, do której sami doprowadzają? Słyszysz chyba, że to brzmi cholernie bezsensownie.

– Nie mamy wpływu na decyzje podejmowane przez Pożądanie. Rebecca jest o wiele bezpieczniejsza, pozostając w świecie jawy i nie prowokując konfliktu pomiędzy lordem Morfeuszem a jego rodziną. Powinna także móc – urwała, pociągając nerwowo za mankiet swojej koszuli. – Zaznać tam odrobiny szczęścia. Przecież tego właśnie chcemy dla niej wszyscy... łącznie z nim. Zgadzasz się?

Skrzydła Matthew drgnęły niespokojnie i chociaż gwałtownym szarpnięciem odwrócił od niej głowę, Lucienne z ulga dostrzegła, że jego pióra przestały być aż tak nastroszone.

Zamek z piasku | SandmanWhere stories live. Discover now