VIII. Tylko ci, którzy kochają bez nadziei...

68 9 13
                                    

Zielony Zakątek wyglądał dokładnie tak, jakbym wyjęła go wprost z mojej głowy i urzeczywistniła nagle w kolejnym, niesamowicie wyraźnym śnie.

Doskonale znałam jego niezgłębione lasy, jego bezkresne łąki pełne kolorowych kwiatów, jego szumiące wodospady i ciepło nigdy nieznikających promieni słońca, zawieszonego wysoko na niebie. Znałam ścieżki, które rozciągały się leniwie pomiędzy dolinami, znałam miękkość traw i delikatne muśnięcia wiatru na skórze – znałam je, bo przecież sama stworzyłam ten świat, przenosząc go z wyobraźni na karty opowieści. W końcu Layla podróżowała po nich setki razy, a ja podróżowałam wtedy razem z nią, kreując kolejne krajobrazy, przelewające się przez moje palce na klawiaturę komputera w sposób niemal niekontrolowany.

Znałam także mężczyznę, który stał teraz przeze mną, wpatrzony w moje oczy głębią wszechświata skrytą w ciemnych jak noc tęczówkach. Lęk i oczekiwanie, będące dotychczas jedynie suchymi słowami spisanymi, jak mi się wydawało, w potrzebie nadania opowieści nuty tajemniczości, odbiły się nagle echem w każdym zakamarku mojego ciała. To był Sen, który widziałam na hiszpańskiej plaży podczas rozmowy z mamą, dokładnie taki sam jak tamtej nocy, i dokładnie taki sam jak Sen, który obudziłam do życia, tworząc historię Layli pod wpływem niesamowitego natchnienia, spływającego na mnie pięć lat temu gwałtownymi, nieposkromionymi falami.

Próbując nadać fabule wiarygodności, milion razy wyobrażałam sobie szczegółowo pierwsze spotkanie Layli i Króla Snów właśnie w tym miejscu, aby opisać je wystarczająco dokładnie – jednak żadne wyobrażenie nie mogło równać się z tym, co czułam, trafiając tu w tym momencie i śniąc znowu w sposób niezwykle wręcz rzeczywisty. Każde z nieprawdziwych dotąd uczuć stało się prawdą, a ja nie byłam w stanie okiełznać ich wszystkich na raz, jednocześnie zdumiona realnością tego snu oraz widokiem istoty, która tak dawno temu niespodziewanie pojawiła się w mojej głowie.

– Czy ja znowu śnię? – spytałam trochę jego, a trochę samą siebie.

Mężczyzna niespiesznie zbliżył się do mnie, z twarzą tak nieodgadnioną, że jej mroczny wyraz wydał mi jednocześnie niepokojący... i nieomal oczywisty.

– Śnisz, Rebecco Surrey – odpowiedział i wówczas zrozumiałam, że już słyszałam kiedyś ten głęboki głos, choć zupełnie nie byłam w stanie umiejscowić go w żadnym konkretnym miejscu mojego życia. Miałam wrażenie, że mógł to być ten głos, który w dniu wypadku dobiegł do mnie z ciemności... być może... chociaż ciągle stanowił jedynie odbicie czegoś więcej, czegoś niezwykle znajomego, tak jak brzmienie mojego nazwiska wydobywające się z jego ust. – Śnisz i we śnie trafiłaś do świata, który zdążyłaś już poznać.

– A więc znajduję się w mojej wyobraźni – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, pomimo wewnętrznej pewności szukając jednak w jego oczach iskry, która potwierdziłaby moje słowa. – Zbyt dużo myślałam dziś o swojej książce i moja głowa postanowiła urzeczywistnić ją, tak jak urzeczywistniła ciebie. Jesteś Morfeuszem, Królem Snów? – tym razem pytanie wybrzmiało wyraźnie, gdyż mimo mojego oczekiwana mężczyzna niczym nie dał po sobie poznać, że zgadzał się z tym, co mówiłam. – A to jest Królestwo Śnienia? Niesamowite, jak szybko i realnie moja głowa stworzyła te wszystkie obrazy, choć dotychczas były tylko zbitką pojedynczych słów w moim komputerze.

Mężczyzna milczał, uważnie wpatrując się we mnie, jakby i on poszukiwał w moich rysach czegoś, co dawno zostało zagubione. Pod wpływem tego spojrzenia poczułam nagle kiełkujący w mojej piersi... smutek? Tęsknotę? Nostalgię? Żal?

Ani jedno z tych określeń nie wydawało mi się odpowiednie.

Poczułam to, co ogarniało mnie zawsze na myśl o niemożliwym już spotkaniu z mamą, o braku jej pogodnego głosu i niemożności spędzania z nią kolejnego, leniwego wieczoru. Co ogarniało mnie, kiedy przesuwałam palcami po czole Michaela, pogrążonego w głębokiej śpiączce. Co ogarniało mnie od dwóch tygodni pod wpływem dojmującej ciszy i samotności w pustym mieszkaniu.

Zamek z piasku | SandmanWhere stories live. Discover now