IX. Jak możesz pamiętać o czymś, co nigdy się nie wydarzyło?

82 8 5
                                    

– Będziecie dziś u Michaela?

Wychodząc ze szpitala po swojej codziennej wizycie z powrotem w żar wyjątkowo gorącego, letniego popołudnia, wyjęłam z torebki komórkę i postanowiłam zadzwonić do Jeffreya. Tego dnia w ogóle nie czuć było powiewów wiatru – powietrze zupełnie stało w miejscu, oblepiając suchym, przytłaczającym ciepłem, które odbijało się teraz od betonowego parkingu i spotęgowane atakowało moją wilgotną od potu skórę. Stanęłam więc pod dachem podtrzymywanym kilkoma okrągłymi słupami nad głównym wejściem, aby schować się w jego cieniu podczas grzebania w torbie w poszukiwaniu telefonu. Zanim wybrałam numer Jeffa, włożyłam też na oczy słoneczne okulary, bo wyjątkowo ostre światło drażniło dziś spojówki nawet wtedy, gdy nie patrzyło się na nie wprost.

– Lydia dostała rano gorączki – odpowiedział mi Jeffrey przez słuchawkę. W tle usłyszałam niewyraźnie podniesiony głos Alex, która najpewniej próbowała krzykiem zwrócić na siebie uwagę swojej mamy. – Sarah podała jej syrop, ale i tak zdecydowaliśmy się umówić do lekarza. Może później wpadnę do Mike'a sam, zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja tutaj. A ty? Dowiedziałaś się czegoś nowego?

– Niestety nie – westchnęłam ze znużeniem. – Wiesz, że nie mogą mi powiedzieć niczego konkretnego, ale kiedy do niego weszłam, wyglądał dokładnie tak samo jak wczoraj. Ogoliłam mu tylko twarz i obcięłam paznokcie, bo zaczynał wyglądać niepokojąco niechlujnie jak na niego.

– Bardzo ci dziękuję, Beck – Jeff na moment zamilkł, zasłaniając dłonią słuchawkę i stłumionym głosem prosząc Alex, żeby się uciszyła. – Wybacz, dziewczyny naprawdę dają nam dziś popalić. Za każdym razem, kiedy jedna z nich jest chora, druga nagle przypomina sobie o potrzebie rodzicielskiej miłości, robiąc jednocześnie wszystko, by zamiast niej wywołać naszą irytację – przerwał, słysząc, jak roześmiałam się krótko. – A ty dobrze się czujesz? Dostałaś już wyniki ostatnich badań?

– Tak, wszystko jest w porządku. Zaskakująco w porządku. Lekarka kazała mi tylko odpoczywać i unikać większych stresów, wyobrażasz to sobie?

– Uwielbiam to ich medyczne poczucie humoru – w jego pogardliwym prychnięciu wyraźnie usłyszałam również cień uśmiechu. – Wiesz, zalecenie samo w sobie właściwie nie jest głupie. Sam chętnie bym się do niego dostosował.

– Jesteś rodzicem – przypomniałam mu. – W przypadku twojego gatunku „unikanie stresów" to co najwyżej pobożne życzenie.

– Oho, widzę, że zaczynasz do perfekcji opanowywać język mojego gatunku. Chyba zbyt dużo narzekamy przy tobie z Sarą.

– Narzekacie dokładnie tyle, ile większość rodziców, których znam – przełożyłam komórkę do drugiego ucha, bo poczułam nieprzyjemne rwanie jednego z zadrapań na mojej prawej ręce. – Posłuchaj, Jeff – zająknęłam się, ponieważ mimo chęci nie byłam w stanie dłużej odwlekać tematu, z którym zadzwoniłam do niego. – Nie wiem, czy dam radę jutro znowu przyjść do Michaela. Mam pewne zobowiązanie i niestety nie mogę odkładać go w nieskończoność.

– Coś się dzieje w pracy? – zapytał.

– Powiedzmy. Chodzi o moją książkę, którą Mike jakiś czas temu zgłosił do jednego z wydawnictw. Nie chcę na razie mówić o tym zbyt wiele, ale mam do załatwienia jedną sprawę związaną z... z potencjalną publikacją.

– Publikacją twojej książki? – zdumiał się Jeffrey, a w jego głosie natychmiast rozbrzmiała ekscytacja. – Beck, to naprawdę fantastyczna wiadomość!

– Dziękuję – mruknęłam, czując przy tym nagły, nerwowy ucisk w żołądku. – Opowiem wam o wszystkim przy najbliższej okazji, dobrze? Rzecz w tym, że muszę ogarnąć to dość szybko, więc nie jestem pewna, czy zdołam później dotrzeć do szpitala.

Zamek z piasku | SandmanOn viuen les histories. Descobreix ara