Rozdział 20

5.3K 117 3
                                    

Will cały czas próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, a ja uparcie próbowałam nie dopuścić do tego, żeby nasze spojrzenia się spotkały.

    Lizzie uniosła brwi, patrząc teraz na mnie. 

- Meg? Znacie się?

    Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w końcu w oczy. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, zastanawiając się pewnie co jej odpowiem. Miałam ochotę zdzielić go po tej jego przystojnej gębie. Z resztą nie pierwszy już raz tego wieczoru.

- Tak. Poznaliśmy się na jakimś wyjeździe służbowym z ponad dwa lata temu. - Udało mi się zapanować nad huraganem moich emocji i zachować obojętny wyraz twarzy.

    William uniósł brwi słysząc mój lekceważący ton, Lizzie przyglądała mi się uważnie, za to Richard zdawał się cieszyć z tego faktu.

- To super! – Wydawał się nie zauważać, że Isabelle zamilkła. Ale ja doskonale wiedziałam o czym myślała.

W oczach mojej siostry nagle pojawił się błysk zrozumienia. Może jednak Lee o niczym jej nie powiedział?  Albo powiedział coś innego?

- Meg, czy...? - Siostra wpatrywała się we mnie teraz lekko rozszerzonymi oczami.

Spojrzałam jej w oczy i wiedziałam, że nawet nie musiałam odpowiadać. Ona już wiedziała.

- Tak. - Powiedziałam cicho, ignorując Richarda i William'a.

To krótkie słowo sprawiło, że miałam wrażenie, że rozpadnę się za chwilę na tysiąc kawałeczków. Coś we mnie pękło. Coś, co już i tak było nadpęknięte.

- Zaraz wracamy. – Lizzie chwyciła mnie pod ramię i wyprowadziła z sali, zanim Richard i Will zdążyli zobaczyć łzy w moich oczach.

    Siostra objęła mnie i mocno przytuliła. Nie byłam w stanie dłużej powstrzymywać łez. Zaczęłam znowu płakać.

- Meg, czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – W jej głosie brzmiał smutek. – On o niczym nie ma pojęcia, prawda? - Pokręciła głową, nie dając mi dokończyć. - Nie, oczywiście, że nie. Inaczej zachowywałby się zupełnie inaczej. - Odpowiedziała samej sobie, po czym spojrzała z powrotem na mnie. - Chcesz się położyć?

- Nie, dam radę. - Pociągnęłam nosem, zła na samą siebie, że nie dałam rady nie martwić siostry i na dodatek pewnie jeszcze rozmazałam makijaż. Musiałam skupić się na takiej błahostce, bo nie miałam siły skupiać się na czymś poważniejszym.

- Jesteś pewna? – Spojrzała na mnie niepewnie. – Jakoś wytłumaczę to Richardowi.

- Nie mów mu, że to on. Wiem, że wie co się stało, ale nie musisz mu mówić, że to jego najlepszy przyjaciel był... no wiesz. – Po policzkach znowu popłynęły mi łzy. - Powiem mu jak będę gotowa. Ale chcę to zrobić sama.

- Nie powiem mu. – Przytuliła mnie jeszcze mocniej.

    Trwałyśmy tak przez dłuższą chwilę.

- Trzymasz się? - Zapytała po chwili.

    Zdołałam się już trochę uspokoić, ale ból pozostał. Zawsze zostawał.

- Tak. Zostanę tu jeszcze chwilę, a ty wracaj już do gości.

- Ok. Jakby coś się działo, przyjdź. Przyślę Lisę, co?

Skinęłam tylko głową, wdzięczna za jej wsparcie.

Lizzie wróciła do środka, a ja zostałam sama na korytarzu. Pociągnęłam nosem, znowu wściekła na moje durne serce, że nadal tak reagowało na pewnego mężczyznę.

To co w nas najlepszeWhere stories live. Discover now