13. Nowy Przyjaciel

160 6 0
                                    

Narrator trzecioosobowy.

Udało jej się uspokoić po godzinie płaczu. Po tym czasie szatynka postanowiła, że muszą zaryzykować i poszła do znajomej rodziny mieszkającej w Londynie. Tewkesbury niepewny czy to dobry pomysł postanowił jej jednak zaufać, musieli omówić plan i wypocząć zanim przystąpią do kolejnego działania.

- Klaudia, dziecko, jak ja cię dawno nie widziałam. - Rosalia Dover, przyjaciółka  matki szatynki otworzyła drzwi przemoczonej dwójce. W czasie gdy szli mocno się rozpadało na dworze przez co byli cali mokrzy. Kobieta miała czarne włosy z siwymi pasmami, błękitne oczy i była dość wysoka, na jej ustach ciągle gościł uśmiech, jednak zmienił się on w przejęcie widząc dwójkę nastolatków w takim stanie.  - Nie zdążyliście przed ulewą, prawda? Migiem do środka, zaraz coś na to poradzimy. - brunet popatrzył niepewnie na swoją towarzyszkę, a gdy ta weszła do środka uczynił to samo. - Usiądźcie, przyniosę wam suche ubrania na przebranie i herbatę na ogrzanie. Nie chcemy w końcu byście byli chorzy. - czarnowłosa z uśmiechem poszła do innego pokoju, a zielononiebieskooka usiadła na fotelu czekając. Brązowooki dalej nie przekonany w pełni podążył jej śladem.

- Co to za kobieta? Nie wyda nas policji? - szatynka popatrzyła na bruneta z nikłym uśmiechem.

- Nie, nie, Rosalia by tego nie zrobiła, kocha mnie jak swoją własną córkę. Spędzałam u niej prawie co roku miesiąc, nie jest przekupna, do tego ma dużo pieniędzy, więc nie zrobiłaby tego dla nagrody. Sama często powtarza, że ma ich aż za dużo. - wytłumaczyła zachrypniętym głosem od płaczu, na co złapała się za gardło i zaczęła je masować. Odkaszlnęła i skupiła się na obserwowaniu płomieni ognia tańczących w kominku. Przez światło które odbijało się od jej tęczówek miało się wrażenie, że jej oczy błyszczą morskim odcieniem. Zdjęła dłoń z gardła zaciskając ją mocno w pięść, poczuła jak jej paznokcie powoli tworzą dziury w jej gładkiej skórze.

- Wyjaśnisz mi może teraz wszystko? - zapytał z zawahaniem w głosie, na co dziewczyna parsknęła.

- Jeśli chcesz być brany na poważnie nie możesz się wahać, taka mała rada od Lady Klaudii Clark. - powiedziała siląc się na radosny uśmiech, jednak nie wyszło jej to. - Co chcesz wiedzieć? - mruknęła kuląc się w fotelu.

- Czemu tak nagle przyszłyście? - popatrzyła na niego kątem oka, po czym westchnęła. Chciała już odpowiedzieć, ale do pokoju weszła Rosalia.

- Proszę, idźcie się przebrać. Pokażesz swojemu koledze gdzie jest łazienka, prawda? - szatynka tylko skinęła głową, wstała i zachęcając ruchem dłoni Basilwether'a wyszła na korytarz.

- Łazienka jest do twojej dyspozycji, ja pójdę do sypialni dla gości. - szybko powiedziała gdy stali przed odpowiednimi drzwiami, po czym odeszła nie oglądając się na nastolatka.

***

Spędzili w towarzystwie Pani Dover ponad godzinę, po tym czasie kobieta postanowiła się położyć. Dla nastolatków za to był to czas kiedy mieli powiedzieć sobie wszystko.

- Gdy szukałyśmy matki Enoli trafiłyśmy do baraków,... - brunet popatrzył na dziewczynę czekając na dalszą część jej wypowiedzi. - ...nagle poczułam szarpnięcie, a moja głowa trafiła do beczki z wodą. Przez chwilę myślałam, że się utopię, bo choć próbowałam się wyrwać to byłam za słaba by pokonać tego człowieka. Wyciągnął moją głowę z wody i zapytał o ciebie, udawałam głupią, mówiłam, że nic nie wiem. Stwierdził wtedy, że skoro widziałam już jego twarz, to nie może mnie puścić wolno, próbował mnie utopić, udałam że naprawdę się utopiłam. Gdy mnie puścił uderzyłam go tyłem głowy w nos i uciekłam po Enolę. Potem stoczyłyśmy z nim krótką walkę i postanowiłyśmy cię znaleźć. - widać było, że chłopak nie wiedział co zrobić, ta dziewczyna prawie straciła przez niego życie, Enola została zamknięta w szkole dla dziewcząt. Obie narażały się dla niego, choć nie musiały, mogły spokojnie go oddać rodzinie, jednak tego nie zrobiły.

- Ja...nie wiem co powiedzieć..jestem wam wdzięczny. - szatynka skinęła głową.

- Nie wierzę, że Mycroft jej to zrobił, jest chyba jednym z najgorszych ludzi jakich spotkałam. Może dorównać mojej siostrze. - stwierdziła pociągając nosem.

- A Sherlock? - dziewczyna na chwilę zamarła.

- Co Sherlock? - zapytała nie patrząc na bruneta.

- Też jest taki zły? - zielononiebieskooka zwiesiła głowę w dół.

- Nie wiem, nie znam go tak dobrze. - mruknęła, a brązowooki zmarszczył brwi po czym otworzył szeroko oczy.

- Zakochałaś się w nim? - szybko odwróciła głowę w jego stronę przerażona. - Jesteś zakochana w Holmes'ie.

- A ty zakochałeś się w Enoli, oboje jesteśmy głupi. - warknęła zirytowana, a nastolatek parsknął.

- Nie zaprzeczyłaś. - posłała mu zirytowane spojrzenie, a to spotęgowało się widząc uśmiech chłopaka, przez co go uderzyła w ramię. - Widzę, że jesteś strasznie agresywna, najpierw tamten mężczyzna, później policjant, a teraz ja. - zaśmiał się na co nastolatka tylko przewróciła oczami i znów popatrzyła na płomienie. - Ale masz rację, oboje jesteśmy głupi. Zakochaliśmy się w najbardziej nieodpowiednich osobach. - przez chwilę siedzieli w ciszy.

- To ja jestem głupia, ty i Enola się lubicie, prędzej czy później odwzajemni to. Ja za to... - westchnęła opierając policzek o oparcie fotela. - ...chyba go...polubiłam jeszcze zanim go poznałam. Czytałyśmy wszystkie jego sprawy, zawsze uważałam go za bohatera, do tego ich matka często o nim mówiła w samych superlatywach w mojej obecności. - schowała twarz w dłoniach mając ochotę prychnąć, krzyczeć i płakać jednocześnie. Jeszcze nigdy nie czuła naraz tyle emocji co teraz, nie podobało jej się to zbytnio.

- Ich matka chciała byś z nim była? - wzruszyła ramionami dalej ukrywając swoją twarz w dłoniach.

- Często powtarzała, że chciałaby bym była jej córką, a nasi ojcowie chcieli by nasze rodziny się połączyły. Ale to Claris miała wyjść za Sherlock'a, ja miałam się trzymać od niego z daleka i wyjść za jakiegoś bogatego lorda gdy będę starsza. - podniosła głowę, w jej oczach dało się zobaczyć łzy, a na jej ustach gościł uśmiech jednak był on smutny i przerażony. - Zamiast tego jak na złość musiałam się zakochać w człowieku bez uczuć który jest przeznaczony mojej siostrze. - Tewkesbury przytulił do siebie szesnastolatkę. - Jak wy możecie żyć odczuwając tyle emocji, to irytujące. - oboje się zaśmiali.

- Przyzwyczaisz się ignorantko. - powiedział przez śmiech Tewkesbury, a dziewczyna tylko parsknęła.

- Musimy uwolnić Enolę. - odparła w końcu a w pokoju po sielankowym i radosnym nastroju nie zostało nic.

- To... jaki jest plan? - nastolatka zdziwiła się, w końcu zazwyczaj nikt nie chciał słuchać co ma do powiedzenia. Jednak po chwili uśmiechnęła się chytrze, a w jej oczach dało się zobaczyć radosne iskierki, to znaczyło, że miała plan.

- Mam pomysł, nie jest najlepszy, ale może się udać.

Sama nie znaczy samotna Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum