11. Ja poproszę białego

166 5 0
                                    

- Uroczy las, prawda? Zawsze przepełniała mnie duma na myśl, że to moja rodzina dostała tę część Anglii pod opiekę.

- Pod opiekę? - brunetka nie rozumiała.

- Tak, dbanie o ziemię naszych przodków to nasz obowiązek. W takich czasach jak te, kiedy cały świat staje na głowie, niezmiernie ważne jest by nie zmieniły się wartości którymi Anglia szczyci się od wieków. - słysząc to zmarszczyłam brwi, te słowa dały mi trochę więcej światła na postać tej kobiety. - Dla bezpieczeństwa i stabilnej przyszłości naszej ojczyzny.

- To śliczna okolica. - przerwałam ciszę która na chwilę zagościła między nami.

- Pewnie jesteście jednymi z tych progresywnych myślicielek. Mój syn miał podobne poglądy. Nie mógł się skupić na tym co było, zawsze myślał o tym co by mogło być. Podejrzewam, że mój wnuczek się w niego wdał. Piękno naszego kraju tkwi w niezmienności. Tylko spójrzcie. - zaczęłyśmy się rozglądać, jednak nie mogłam się skupić. Ta kobieta zrobiła się dla mnie podejrzana. 

- Widzę tu dużo piękna. - na stwierdzenie Holmes tylko skinęłam głową z uśmiechem.

- Bardzo rozsądna odpowiedź. Idźcie już, jak mój syn lub synowa was znajdą każą was aresztować. Jeśli spotkacie mojego wnuczka, nim mnie się uda, powiedzcie mu proszę, że bardzo mi na nim zależy, dobrze?

- Dobrze. - zgodziła się, a niedługo później ja i En opuściłyśmy teren rezydencji Basilwether'ów.

***

Trafiłyśmy na Rynek Covent Garden, według Enoli, to właśnie tu ukrywał się Tewkesbury. Posłałam zabójcze spojrzenie kobiecie, która podstawiła mi nogę, wzięłam głęboki oddech wygładzając suknię w kolorze granatowym. Założyłam kosmyk włosów za ucho, gdyż spadły mi na twarz gdy prawie upadłam na ziemię.

- Wredna. - warknęłam, a Enola tylko pociągnęła mnie dalej, nie chciała bym zrobiła coś głupiego. Chodziłyśmy między stoiskami z kwiatami wypatrując bruneta, nie minęła minuta, a go dostrzegłyśmy.

- Chcę cztery żółte, dwa niebieskie i czerwone. A dla ciebie? - zwróciła się do mnie, gdy brązowooki przypatrywał nam się z niedowierzaniem.

- Ja poproszę białego. - powiedziałam z uśmiechem śmiejąc się cicho.

- Nie obchodzą nas gatunki, daj co masz. - dodała też się uśmiechając.

- Co tutaj robicie? - chłopak nie mógł powstrzymać uśmiechu na nasz widok.

- Skoro kochasz kwiaty, dlaczego przyjechałeś do Londynu? - zignorowałam jego pytanie zadając swoje.

- Bo tu zginę w tłumie.

- My cię znalazłyśmy. - stwierdziła Enola.

- A w jakim celu? - przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie mężczyzny który próbował mnie utopić. - Chodzi o pieniądze. Jest za mnie nagroda. - stwierdził tym razem przygnębiony, a ja powstrzymywałam parsknięcie.

- Doprawdy? Nie wiedziałam. - zaczęła brunetka, a ja wiedziałam, że chce sobie zażartować z Tewkesbury'ego. Podeszła bliżej niego. - Więc musimy cię związać i ją dostać! - chwyciła go za marynarkę, po czym pościła i śmiejąc się znów stanęła obok mnie, ja też nie powstrzymywałam już śmiechu.

- Nie dowiary, naprawdę jesteś taki naiwny? - zapytałam zakładając ręce na biodrach.

- Przyszłyśmy tu ponieważ, pod twoją nieobecność cię polubiłyśmy.

- A poza tym jak się okazało, grozi ci niebezpieczeństwo. - dokończyłam za Holmes, chyba już nigdy nie zapomnę uczucia braku możliwości ucieczki, gdy nie możesz zaczerpnąć powietrza.

- Polubiłyście mnie bardziej. - to bardziej brzmiało jak stwierdzenie.

- Naprawdę? - niedowierzałam.

- Takie zadajesz pytanie? A nie "kto chce mnie zabić"? - chłopak podał w naszymi kierunku dwa kwiaty, różową róże dla Enoli i białą różę dla mnie. Wzięłyśmy kwiaty do dłoni, co prawda nie kocham kwiatów tak jak większość kobiet, w tym moja siostra, jednak otrzymany raz na jakiś czas sprawia mi radość.

- Znalazłam twoje kwiatki, były całkiem śliczne. - ja i Tewkesbury szliśmy za brunetką, a ta skierowała słowa do chłopaka. - Oczywiście takie bzdety nas nie obchodzą. - wzięła moją róże i swoją i rzuciła je na jakieś stoisko. Może nawet to i lepiej, nie będę miała zajętych dłoni.

- Bo jesteście ignorantkami. - prychnęłam pod nosem na stwierdzenie bruneta.

- Ignorantkami, jak śmiesz? - zapytałam nie kryjąc oburzenia w głosie.

- Ignorantkami i uparciuchami. - przewróciłam oczami, tak jak moja przyjaciółka.

- A ty dalej jesteś chłopcem. - skomentowała go brązowooka.

- Wcale nie, mężczyzną.

- Będziesz mężczyzną kiedy ja tak uznam. - przysłuchiwałam się tej krótkiej wymianie zdań z uśmiechem, nie miałam wątpliwości, ten chłopak prędzej czy później skradnie serce Enoli, a może nawet już to zrobił.

- W bryczesach było wam lepiej tyle powiem. - uderzyłam go w ramię, na co zaczął je masować. - Tęskniłem za wami.

- My nie miałyśmy okazji, bo ciągle musimy cię przed czymś ratować. - powiedziała dziewczyna.

- Chodźmy już, mamy problem jeśli się jeszcze nie zorientowałeś. - zaproponowałam idąc przodem, za mną poszła En, a potem Tewkesbury.

***

Weszłyśmy do naszego pokoju który wynajmujemy.

- Naprawdę tu mieszkacie? - brunet zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

- A co, ty masz pokój w Ritz'u? - zapytała brązowooka. Ja w tym czasie otworzyłam okno, było tu zdecydowanie za gorąco, a do tego miałam wrażenie, że coś się wydarzy.

- Pozwoliłem sobie na trochę wyższy standard od tego. - westchnęłam słysząc co powiedział Tewkesbury. Do prawdy, kogoś kto został wychowany pośród wszelkich dobroci i kosztowności nie da się oduczyć skromnego życia.

- Właścicielka zapewniała nas, że to dobra stancja. - odpowiedziała mu Holmes.

- No to właścicielka kłamała. - stwierdził chłopak.

- No co ty nie powiesz? - przewróciłam oczami opierając się biodrami o parapet. Za to moja przyjaciółka posłała mi zaskoczone spojrzenie. Potem nieoczekiwanie nasza uwaga skupiła się na bieliźnie brązowowłosej która wisiała niedaleko, od razu poszła ją zdjąć.

- Mamy tylko dwa łóżka, więc będziesz musiał spać na podłodze.

- Dużo tu tych gazet. - Basilwether wziął do ręki jedną z nich.

- Nie pomieszaj ich. - ostrzegłam. - Nie skończyłyśmy jeszcze czytać. - dodałam.

- Piszą o mnie. - prychnęłam uśmiechając się delikatnie, ten chłopak był tak naiwny, że aż uroczy.

- Zgadza się. - odparła Enola głosem pełnym zmęczenia.

- Tak wogóle, dlaczego trzymacie tyle starych gazet? - zapytał ciekawy brązowowłosy.

- Przez mamę. - zdziwiło mnie, że moja przyjaciółka tak poprostu mu odpowiedziała jednak nic nie zrobiłam pomimo tego. Jeśli chciała zdradzić mu co robimy, to w pełni popierałam jej decyzje.

Sama nie znaczy samotna Where stories live. Discover now