2.4 Pijany Sherlock

158 9 2
                                    

Szłyśmy chodnikiem, nikogo nie było na dworzu, do tego panowała lekka mgła. Jak już pewnie mieliście okazję się nieraz przekonać, nie jestem odważna, boję się wielu rzeczy. Jednak od jakiegoś czasu to ciemność stanowi moje główne źródło lęku. Morderca wysłany by zabić Tewkesbury'ego, a którego ostatecznie ja zabiłam prześladuje mnie przez ten cały rok. Boję się, że wyskoczy z cienia i tym razem mnie zabije. Enola zauważyła, że jestem niespokojna, więc chwyciła mnie za rękę, co mnie trochę uspokoiło. Czasami naprawdę się zastanawiam czy napewno chcę być detektywem. Wiem, że to jest pasja Enoli, że jest pełna odwagi i determinacji, a ja? Boję się wielu rzeczy, gdybym mogła to po prostu bym uciekła jak najdalej ze strachu. Nie wiem czy powinnam dalej podążać tą drogą.

Z zamyślenia wybudził mnie dźwięk uderzania laski o ziemię, nie spodziewałam się tego, więc zacieśniłam swój ucisk na dłoni Holmes. Ona też to słyszała, widziałam to po jej minie, odwróciła głowę trochę do tyłu, ale niczego nie zauważyła, szłyśmy dalej, a stukot nie ustawał. W końcu odwróciłyśmy się do tyłu gotowe by się bronić, ale nikogo nie zobaczyłyśmy, a stukot ustał. Szybko pobiegłyśmy by znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

Szłyśmy ciągle patrząc za siebie, na szczęście byłyśmy już na drodze bardziej zaludnionej, bo było tam trochę barów. Gdy szłyśmy obok jednego z nich nagle jakiś mężczyzna wyrzucił z lokalu innego faceta.

- I nigdy więcej tu nie wracaj! - krzycząc to rzucił na ziemię czarną laskę mężczyzny.

- No dobra. - jakimś cudem pijany mężczyzna wstał z ziemi, a ja i Enola nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom.

- Sherlock? - zapytałyśmy równocześnie, nie spodziewałam się tego.

- Enola... Klaudia. A wy co tutaj robicie? To niebezpieczne. W okolicy są groźni ludzie. - gdy to usłyszałam nie mogłam się powstrzymać by nie przyjrzeć mu się od stóp do głów. Innym mogłoby przyjść na myśl, że to on jest groźny.

- Tak. Daj znać, jak jakiegoś zobaczysz. - powiedziałam tak by mnie usłyszeli.

- Bracie, czy wszystko w porządku? - widziałam po mojej przyjaciółce, że się zmartwiła stanem detektywa. Sherlock w tym czasie schylił się po swoją laskę, jakimś cudem ją podniusł i się nie przewrócił.

- Pewnie. Tylko trochę się pokłóciłem z kimś przy lampce wina,... - podeszłyśmy do niego bliżej, był w takim stanie, że trzeba go asekurować. - ...która jednak nie była moja, zatem...okazuje się, że po winie o wiele trudniej o koordynację nóg. - i w tym momencie musiałyśmy go łapać, bo prawie upadł. Jedno musiałam przyznać, Sherlock jest cholernie ciężki.

- Wracamy do domu. - zarządziła En. Zbliżyliśmy się do ulicy.

- Co ci odbiło? - zapytałam zdumiona.

- Zwykle się nie upijam, ale prowadzę śledztwo, które daje mi w kość. - skinęłam głową, zauważając zbliżający się powóz. Enola podniosła rękę do góry.

- Powóz. - zawołała, a ja nawet nie zauważyłam gdy starszy Holmes uniusł rękę, przez co cały jego ciężar spoczął teraz na En.

- Dobry. - opuściłam mu tą rękę.

- Przestań. - znów znalazła się na moich ramionach, brunetka nie mogła sama się męczyć.

- A my dokąd? - czarnowłosy naprawdę nie rozumiał co się dzieje.

- 221 Baker Street. - powiedziałam do mężczyzny prowadzącego powóz, po czym we trójkę wsiedliśmy do środka. Chciałam choć trochę odetchnąć z ulgą, ale brat mojej przyjaciółki postanowił mi to uniemożliwić. Położył swoją głowę na moim ramieniu i co chwilę coś do mnie mówił. Pomimo, że chciałam chwili ciszy, to dla świętego spokoju odpowiadałam mu, do tego trzymałam go ręką za ramiona by nie upadł. Widziałam jak Enola się uśmiechała, chyba wiedziała, że miałam dość dyskusji jak na jeden dzień, ale by nie sprawić mu przykrości, zwłaszcza w tym stanie, rozmawiałam z nim. W końcu powóz się zatrzymał przed Baker Street, wysiedliśmy, a ja zapłaciłam mężczyźnie za przejazd. Jakimś cudem weszłyśmy do środka kamienicy. - Okazało się, że twój brat jest cholernie ciężki.

- Tak, jakbyśmy niosły martwego konia, na którym siedzi kolejny martwy koń. - podeszliśmy pod drzwi z napisem 221A.

- To jest A, a ja mam B. - powiedział pokazując na drzwi, a ja i brunetka popatrzyłyśmy zrezygnowane na schody.

- Nie wiedziałam, że będą schody. - usłyszałam od przyjaciółki.

- Każdy powinien mieć schody. Żeby nie schodzić poniżej poziomu. - gdyby nie ta sytuacja, to bym się zaśmiała. - Taka rada. Powinnyście zapisać ją sobie.

- No dobrze. Nie zmieścimy się w trójkę idąc obok siebie. - stwierdziłam. - Idź pierwsza, a ja mu pomogę. - westchnęłam ciężko, gdy brązowooka popatrzyła na mnie niepewnie.

- Napewno? - skinęłam głową, a dziewczyna poszła jako pierwsza na schody.

- Okej Sherlock, teraz podnieś prawą stopę. - poprosiłam gdy staliśmy przed schodami, wykonał polecenie. - A teraz lewą. - też to zrobił.

- Ta lewa lepsza. Zapiszcie to sobie. - nie wiem jakim cudem, ale dotachałam go do jego mieszkania. Enola otworzyła drzwi, na co odetchnęłam.

- Jesteśmy. - odetchnęłam z ulgą, gdy weszłam z czarnowłosym do środka.

- Ha! Dotarłem. Brawo, Sherlock. - rzucił swoją laską nie patrząc gdzie, przez co usłyszałam jak coś pęka. Enola chciała mu pomóc zdjąć płaszcz. - Dam sobie radę. - zrzucił go z siebie na krzesło. - Widzisz? - potem położył się w końcu na sofie.

- Pójdę po świecę. - szepnęła mi na ucho brunetka, na co skinęłam. Chciałam pójść pooglądać mieszkanie, gdy poczułam jak Sherlock ciągnie mnie za rękę.

- Zostań. - mruknął trochę niewyraźnie, a ja zmieszałam się trochę, jednak nie wyrwałam dłoni. Postanowiłam pozwolić mu ją trzymać puki nie zaśnie, a wtedy ją zabiorę.

- Baker Street. - usłyszałam pełen ekscytacji głos dziewczyny, gdy zapaliła świecę. - Rany, jaki tu bałagan. - skomentowała widząc na ziemi porozrzucane papiery.

- Jest idealnie. Niczego nie ruszaj. - En popatrzyła w naszą stronę po czym otworzyła szeroko oczy. Wzruszyłam ramionami nie wiedząc jak mam odpowiedzieć na to co zobaczyła. Podeszła do stołu i chwyciła w dłoń gazetę.

- Jaką sprawę prowadzisz? - zapytała zainteresowana.

- Nie twój interes. Pracuję sam. Zostaw. - przewróciłam oczami, zachowywał się trochę jak dziecko. - I cii. Bo myślę. A myślącemu nie wolno przeszkadzać. - nawet nie zauważył gdy zabrałam swoją dłoń z jego uścisku i podeszłam do Enoli. Na stole leżała też jego fajka, więc dla śmiechu wzięłam ją i przyłożyłam do buzi, by sprawdzić, czy zauważy. Oczywiście umyję ją później. - O, powinnyście to...

- Zapisać sobie? - zapytałam, na co już nie uzyskałam odpowiedzi.

- Cii! - usłyszałyśmy od Sherlock'a, gdy En przez przypadek coś zrzuciła z pułki. Zaczęłyśmy iść wgłąb mieszkania. - Tylko tam nie wchodźcie. Nie. - i zasnął po tych słowach. Popatrzyłyśmy tylko na siebie z brunetką i weszłyśmy do innego pomieszczenia, znajdowała się tam mapa Londynu, były do niej poprzyczepiane kartki, a do szpilek które je przytrzymywały były przywiązane sznurki.

- Najnowsza sprawa Sherlock'a. - powiedziała moja przyjaciółka z zachwytem.

- Fascynujące. - zdziwiłam się, gdy w swoim głosie usłyszałam adorację, ale zignorowałam to. Enola usiadła w fotelu by się przespać, a ja, gdy umyłam tą fajkę, poszłam jej śladem. Ułożyłam się w fotelu niedaleko przyjaciółki. - Dobranoc Enola.

- Dobranoc Klaudia.

Sama nie znaczy samotna Where stories live. Discover now