5. A ty, czy ty, pod drzewo przyjdziesz też?

230 8 0
                                    

Razem z Enolą siedziałam na drzewie niedaleko posiadłości.

- Wiesz, że jeżeli twoja matka nie zechce by ktoś ją znalazł, to nikt tego nie zrobi? Pamiętasz jak bawiłyśmy się z nią w chowanego gdy miałyśmy jedenaście lat? Szukałyśmy jej godzinami, a i tak ostatecznie musiałyśmy się poddać. - zaśmiałam się cicho chcąc jakkolwiek nawiązać rozmowę.

- Pamiętam, po dwóch godzinach szukania zawsze się irytowałam i zaczynałam kopać w fotel. - widziałam delikatny uśmiech nastolatki co było już sukcesem.

- A ja zawsze wtedy mówiłam, że nie chce mi się dłużej szukać, a ty zaczynałaś mówić, że musimy ją znaleźć. - brunetka uśmiechnęła się do mnie znad kartki na której rysowała, najprawdopodobniej karykaturę Mycroft'a.

- Powiedziałam Pannie Harrison, że dobrze mi we własnym towarzystwie...i twoim. - zaśmiałam się cicho.

- Ja też się dobrze czuje w twoim towarzystwie. - powiedziałam bazgrząc na kartce różne wzory. Niestety nie posiadam talentu malarskiego, ale według Enoli jestem dobra w śpiewaniu. Zapanowała między nami cisza, nie była ona jednak nieprzyjemna.

- Też lubię szkicowanie. - podniosłyśmy wzrok by zobaczyć Sherlock'a który siada pod drzewem. - Pomaga się skupić, pozbierać myśli.

- Mnie też w tym pomaga. - odparła brunetka chcąc zacząć kolejny rysunek, ale karykatura wypadła jej z ręki i pofrunęła do czarnowłosego. Mężczyzna parsknął cichym śmiechem.

- Karykatura. Lepiej, żeby Mycroft jej nie zobaczył. - poparzył na nas znacząco. Enola znów zaczęła szkicować. - Zamierzacie zostać na drzewie?

- Chciałyśmy mieć trochę prywatności. - odpowiedziała mu jego siostra.

- Ostatnio gdy cię widziałem byłaś nieśmiałą, małą osóbką. Miałaś szyszkę owiniętą wełną. - gdy Sherlock o tym mówił przypomniało mi się, że faktycznie tak było, na co parsknęłam śmiechem. - Wszędzie ją ciągałaś. Nazwałaś ją Dash. Ktoś ci powiedział, że królowa Wiktoria miała spaniela miniaturkę o imieniu Dash i też takiego chciałaś. I zawsze wzbraniałaś się przed noszeniem spodni, więc biegałaś na golasa. - miałam nieodpartą ochotę parsknąć śmiechem, ale powstrzymywałam się przed tym. Zwłaszcza widząc zawstydzenie mojej przyjaciółki. - To chyba wszystkie moje wspomnienia.

- Dziękuję. - brązowooka zaczęła zbliżać się do brata ciągnąc mnie za sobą. - Możesz je wyrzucić z głowy. Szyszka o imieniu Dash? Co za kompletny nonsens.

- Pamiętam to. - rodzeństwo popatrzyło na mnie. - Przynajmniej raz dziennie przychodziłaś z nią do naszego pokoju i mówiłaś "Klaudia, pokażę ci coś". Zawsze mówiłaś "Dash, leżeć", po czym mówiłaś, że jest świetnie wyszkolony, choć to była tylko szyszka. - zaśmiałam się siedząc na gałęzi.

- Ojciec gonił cię po całym domu i krzyczał "Zabieraj mi stąd tego przeklętego psa!" . - parsknęłam razem z dziewczyną w tym samym momencie.

- To też pamiętam. - mruknęłam.

- Dlaczego mnie nie odwiedzałeś? - czułam, że to ten moment w którym powinnam odejść, jednak En chwyciła mój nadgarstek. Widziałam po jej minie, że nie chce prowadzić tej konwersacji sama.

- Miałem dużo na głowie. - tym razem trochę się rozczarowałam postawą czarnowłosego. Brunetka zeskoczyła z drzewa, a przez to, że mnie trzymała to też zeskoczyłam. Pomińmy fakt, że prawie spadłam i mogłam uderzyć głową o korzeń.

- Listów też nie pisałeś. - powiedziała z wyrzutem.

- A chciałoby ci się je czytać?

"Coraz bardziej rozumiem czemu ludzie określają cię mianem socjopaty."

Usiadłyśmy obok niego.

- Trzymałam wycinek każdej jednej twojej sprawy którą opisali w gazecie. - patrzyłam na przyjaciółkę ze współczuciem.

- To mi schlebia. - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem.

- Często Klaudia irytowała się, że przez te wszystkie papiery nie wie gdzie co leży... - przez chwilę nic nie mówiła. - A jednak dopiero zniknięcie mamy sprowadziło cię do domu. Ona chciała odejść. I nie ma zamiaru wracać.

- Nie. - przytuliłam do siebie brązowooką, widząc jak jej smutek staje się większy na wypowiedź czarnowłosego. - Ale prawdę mówiąc mama nigdy nie robi niczego bez powodu. Zawsze ma jakiś plan.

- Jak każdy Holmes. - powiedziałam cicho, ale brunet to usłyszał i uśmiechnął się do mnie.

- A odkrywanie takich tajemnic zawsze przynosi największą satysfakcję.

- Ale ja nie chcę tajemnic Sherlock. - wzburzyła się dziewczyna. - Chcę żeby mama wróciła i żeby nasze życie się nie zmieniało.

- Kierujesz się emocjami. - przewróciłam niewidocznie oczami. - To zrozumiałe, ale niepotrzebne. Znajdź w tym sens, zamiast gonić za wspomnieniami. Wtedy odkryjesz prawdę. - Enola wstała i poszła, a ja nie byłam pewna co zrobić.

- Wiesz, że przez całe życie to Enola, Eudoria i przez krótki czas wasz ojciec zastępowali mi rodzinę? - spojrzałam na niebieskookiego z obojętnością. - Moi rodzice umarli, siostra mnie nie chciała, a ciotka zajmowała się mną bo musiała.

- Ty też dajesz się ponieść emocjom. - wstałam otrzepując sukienkę.

- Nie ponoszą mnie, a nawet jeśli to wolę to niż zostanie wysoko funkcjonującym socjopatą. - warknęłam. - Czytałam o tych sprawach razem z nią, o dosłownie każdej z twoich spraw. Zawsze widziałam dumę z tego kim jest jej brat, ale teraz, gdy pozwalasz by Mycroft, który chce ją zniszczyć, decydował o tym kim ma być, to myślę, że popełniła wielki błąd. - miałam wrażenie, że widzę ból w jego oczach na moje słowa jednak nie dbałam o to, oni krzywdzili nas bardziej. - Enola to twoja siostra i naprawdę nie obchodzi mnie co się ze mną stanie, możecie mnie nawet wywalić za drzwi, ale nie pozwolę by trafiła do tego samego piekła co ja. Nie zasłużyła na to, a ty, skoro nawet nie chcesz jej pomóc, jesteś takim samym dupkiem jak Mycroft. W oczach Enoli jeszcze coś znaczysz, ale niedługo przestaniesz. - zdenerwowana zaczęłam się kierować do posiadłości.

- Nie obchodzę cię? - nie rozumiałam jakiego typu to jest pytanie. Ani tym bardziej skąd doszedł do takich wniosków.

- Jesteś teraz dla mnie na tym samym poziomie co Mycroft, a on nie ma zbyt pochlebnej opinii w moim przypadku. - tym razem odeszłam bez przeszkód.

"Nie musi wiedzieć, że mi się podoba, z resztą to zbędna wiedza. Mam tylko nadzieję, że może w końcu coś do niego dotrze w sprawie Enoli."

Sama nie znaczy samotna Where stories live. Discover now