2.2 Fabryka zapałek

98 7 0
                                    

- Sarah mówiła, że trzeba poznać świat, skoro ma się w nim żyć. - wytłumaczyła czarnowłosa.

- Z tym się zgodzę. - mruknęłam cicho. - Makijaż. - dodałam biorąc do ręki pomadkę.

- Ktoś o nią zabiegał? - zapytała En.

- Nie. Ale wielu zwracało na nią uwagę. - odparła czarnowłosa. - Nie miała ręki do roślin. - dodała widząc jak brunetka patrzy na roślinę w doniczce.

- Słuchajcie, może wystarczy tego węszenia? - zapytała zirytowana Mae, zauważyłam, że zrobiła się taka gdy zaczął się temat kwiatów. Jeden z nich był zupełnie zdrowy, a drugi zwiędł, a w doniczce znajdował się biały proszek.

- Cii! Pozwól im pracować. - prosiła Bessie. En schyliła się przy kominku podnosząc z podłogi urywek wcześniej podpalonej kartki z datą "12 march"

- Dwunasty marca? Czy coś ci mówi ta data? - zapytała młodszej moja partnerka.

- Wystarczy. - popatrzyłyśmy we trzy na Mae. Posyłałam jej spojrzenie mówiące, że widzę iż coś jest nie tak, co ją trochę speszyło, ale tylko na kilka sekund. - Nie potrzebujemy pomocy od takich jak wy. - Holmes też widziała, że coś jest nie tak.

- Zaprosiłam je, więc zostaną. - upierała się Bess. Ja, Enola i Mae posłałyśmy sobie spojrzenia, po czym ta ostatnia odwróciła się by wyjść.

- Cholerne dziewuchy wściubiają nos w nieswoje sprawy. - mruknęła pod nosem wychodząc.

- Nie zostawiła jakiegoś listu? - zadałam chyba poraz pierwszy pytanie.

- Tylko to. - wsadziła dłoń do kieszeni sukienki. - Pracowała na dwie zmiany. Dzięki temu wiązałyśmy koniec z końcem. - trzymała w dłoni dwie monety. - Myła szklanki w pubie. Nazywa się chyba Poroże Jelenia. Możecie je wziąć. - dodała gdy zaczęłyśmy się przyglądać monetom.

- O, nie, nie trzeba. - zapewniła Enola.

- Jakoś się dogadamy. - powiedziałam z uśmiechem. - Dobrze. Powiedz, kiedy ostatnio ją widziałaś?

- Tydzień temu, w fabryce zapałek. - odpowiedziała, a ja i brunetka popatrzyłyśmy na siebie. - Kłóciła się z Panem Crouchem, kierownikiem, w jego biurze.

- O co poszło? - moja przyjaciółka chciała się dowiedzieć jak najwięcej.

- Mówił, że coś ukradła. Ale Sarah jest uczciwa. - od razu zaczęła zapewniać Bessie.

- Fabryka zapałek? Czyli tam też pracuje? - zapytałam poprawiając rękaw sukienki.

- Jak my wszystkie. Dziewczynki z zapałkami. - powiedziała ze śmiechem, a ja i En wstałyśmy z krzeseł, nawet nie wiem kiedy usiadłyśmy.

- W takim razie tam zaczniemy. - powiedziałyśmy równocześnie z delikatnymi uśmiechami.

- Więc ją przyjmujecie? Weźmiecie te sprawę? - skinęłyśmy głowami, po czym brązowooka wystawiła rękę w stronę dziewczynki. Jednak czarnowłosa poprostu nas jednocześnie przytuliła. - Tak bardzo dziękuję! Dziękuję. - nie spodziewałyśmy się tego, jednak mimo to oddałyśmy gest. Głównym problemem w tej sytuacji był mój wzrost, bo jestem z tego towarzystwa najwyższa. Już En jest ode mnie niższa o jakieś cztery cale.

***

- Nareszcie, nasza pierwsza sprawa. - ucieszyła się brunetka gdy byłyśmy u nas.

- Nie, właściwie to druga. - zaśmiałam się próbując czytać książkę którą mam w rękach. Nagle jednak została mi wyrwana. - Ej! To był dobry fragment.

- Nie czas na czytanie, musimy się położyć, jutro idziemy do tej fabryki. - ekscytowała się moja przyjaciółka.

- Dobrze, tylko zaznacz na której stronie skończyłam, bo inaczej to ty będziesz leżeć obolała tym razem. - dziewczyna na moją groźbę zaśmiała się i obie położyłyśmy się spać.

***

Następnego dnia udałyśmy się z Bessie w drogę do fabryki, wcześniej ubrałyśmy się jak inne pracujące tam dziewczyny.

- Trzymajcie się mnie. I róbcie to co ja. - poleciła dziewczynka.

- Ile dziewczyn tu pracuje? - zapytała En.

- Z pięćset. Może sześćset.

- Dość sporo. - mruknęłam pod nosem.

- Dobrze wyglądam? - uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - Czy ta apaszka jest w porządku?

- No tak, jest tam, gdzie trzeba. - powiedziałam ze śmiechem.

- Dzień dobry, Bessie. - nagle jakaś kobieta znalazła się obok nas.

- Dzień dobry, Doris. - dosłownie w chwili gdy usłyszała odpowiedź, odeszła trochę do przodu z Bessie. - Znalazłam kogoś. Pomogą nam odnaleźć Sarę.

Na wejściu do fabryki stała kolejka dziewczyn, mężczyzna kazał każdej otwierać buzię, a jak chyba wszystko było dobrze, pozwalał im iść pracować. Zmarszczyłam brwi, w końcu to nie jest takie zwykłe zachowanie, chyba w innych fabrykach nie wymagają przeglądania buzi pracujących.

- Buzia. - popatrzył jakiejś dziewczynie. - Wyjazd!

- Hej, Panie Crouch.

- Powiedziałem coś. - mężczyzna skutecznie uciszył dziewczynę, której się przyglądałyśmy z En.

- A wy na co się gapicie? - zapytała gdy stała obok nas, miała z jednej strony mocno opuchniętą buzię.

- Ej, nowe. Wpiszcie się na listę. Najpierw zrobiła to Enola, a potem ja, oczywiście fałszywym nazwiskiem. Pan Crouch mnie przerażał, wydawało się, że może ci zrobić krzywdę bez oporów i to za najmniejszą błahostkę.

- Czego Pan tam szuka? - zapytałam trochę niewyraźnie gdy przeglądał moją jamę ustną.

- Tyfusu. - tylko tyle powiedział po czym puścił moją twarz. Holmes miała uniesione brwi do góry, chyba słyszała co powiedział mężczyzna. Poszłyśmy za Bessie w kierunku stanowisk.

- To zapach fosforu. Spokojnie. Przyzwyczaicie się do niego. - stwierdziła dziewczynka. Niestety nie mogłam stać przy stanowisku z nimi, więc pracowałam przy innym. Dość szybko zrozumiałam co mam robić dzięki miłej dziewczynie z którą dzieliłam stanowisko, ale obserwowałam też otoczenie.

- Odejmę ci pensa od wypłaty. - nagle usłyszałam, więc popatrzyłam na En, jej zapałki znalazły się na ziemi.

- To dopiero jej pierwszy dzień, Panie Crouch. - wstawiła się za brunetką Bessie.

- Lepiej niech szybko załapie, bo tobie też odejmę pensa. - zagroził mężczyzna. - Ktoś jeszcze ma za dużo pieniędzy? Może ty, hę? - pokazał na jedną z dziewczyn. - Nie, tak też sądziłem. Przestać mi się obijać! - zauważyłam jak Enola patrzy na schody prowadzące na piętro fabryki. To tam Sarah musiała pójść, ale po co? Brunetka chciała dostać się do tego biura, ukryła się za wózkiem który prowadziły dwie dziewczyny, żadna z nich nic na to nie powiedziała. Po czym zrzuciła metalowe pudełko, a Crouch potrącił pojemnik z całą masą zapałek. Na rozkaz dziewczyny kilka pracownic zaczęło zbierać zapałki, Bessie popatrzyła na mnie z niepewnością, a ja uśmiechnęłam się do niej by dodać jej otuchy. Enola weszła do biura, teraz mogłyśmy tylko czekać, jednak Mae ciągle paliła mnie wzrokiem.

Sama nie znaczy samotna Where stories live. Discover now