IX.

861 123 29
                                    

Mimo dużych obaw przyszedł też czas na rozprawę w sądzie, czuli że to nie będzie prosta rzecz, mieli stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, który spowodował wypadek.

Louis starał się opanować swojego alfę, bo ten dosłownie potrzebował rzucić się na mężczyznę.

Stracił szczenię, jego mąż ledwo wyszedł cało z wypadku, a do tego uczył się ponownie chodzić na nogach.

Harry sam pobladł, dopiero teraz dowiadując się kto był sprawdzą jego nieszczęścia.

- L-lou.

- Co jest skarbie? Jesteś biały jak kreda - kucnął, aby być na wysokości bruneta.

- Przecież to ten mężczyzna... - przerwał i wziął głęboki oddech - Pamiętasz, mówiłem ci jak wydawało mi się, że nas śledził - ponownie się zatrzymał - B-był też na naszej rocznicy, r-robił nam zdjęcia.

Louis spojrzał jeszcze raz na faceta i rzeczywiście kojarzył go z ich rocznicy. Nawet podchodził do niego wtedy, jednak ten zdążył zwiać. Zacisnął pięść denerwując się jeszcze mocniej.

- Zaczynam się bać - brunet szepnął, czując jak oddech mu przyspiesza i spojrzał w inną stronę, aby nie widzieć tego perfidnego wyrazu twarzy.

- Nie martw się, jego odsiadka to formalność, policja go od razu złapała, był mocno pod wpływem - niemal warknął Louis - Do tego twoja dokumentacja medyczna, jeszcze jedna kobieta była poszkodowana, lżej niż ty.

Brunet złapał mocno dłoń partnera i przymknął oczy. Musieli dość mocno opanować emocje, nim dostali się do sali, w której rozpoczęła się rozprawa.

Nie była ona krótka, prawnik musiał wyciągnąć naprawdę wszystkie argumenty, łącznie z utratą dziecka przez Tomlinsonów.

Louis cały czas starał się być wsparciem dla męża, który najmocniej przeżywał rozprawę.

Mimo wszystko to Harry był fizycznie przy wypadku, to on wciąż walczył o swoje zdrowie. Jednak to Louis patrzył na to wszystko, to Louis prawie dostał zawału przez telefon ze szpitala i to on wsadzi tego śmiecia na długo do więzienia.

Mimo długości sprawy wyszli z lżejszym sercem, po tym jak sędzia ogłosił długą karę więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Do tego było również odszkodowanie zarówno dla Harry'ego jak i drugiej kobiety, dzięki temu choć w części leczenie Harry'ego zostanie pokryte.

Louis zabrał tego dnia również męża na kolację. W restauracji, w której to alfa się doświadczył brunetowi. Kilka lat wstecz. Obaj kochali to miejsce.

🐾🐾🐾🐾🐾 (Wspomnienie)

- Cudowne jedzenie - Louis pociągnął kolejny łyk wina, potrzebował się rozluźnić choć trochę, postarał się rezerwując prywatne miejsce, które było z dala od reszty gości.

- I miejsce. Ten widok na Tamizę... - oderwał wzrok od okna, przez które widział rzekę - Nawet nie chcę wiedzieć, jak bardzo wykosztowałeś się.

- Nie myśl o tym, to nasza randka i po prostu cieszmy się swoim towarzystwem, przy okazji mając cudowny widok - w środku zachwycał się tym, że trafił w gust omegi.

- Szczęśliwiec, który się oświadczy omedze w takiej aranżacji, nie dostanie "nie", w odpowiedzi - sięgnął po swój kieliszek - Ja bym się zgodził.

Louis rozszerzył oczy, czyżby był zbyt oczywisty w tym momencie. Harry spodziewa się tego, że za chwilę klęknie i poprosi go o rękę? Byli ze sobą wystarczająco długo, aby zrobić kolejny krok.

- Och nie Lou, nie nie, nie myślę o tym, że po to mnie zaprosiłeś - Harry jakby zauważył panikę swojego chłopaka i zaczął kręcić na boki głową.

- Ale zrobiłem to - wstał i wyciągnął pudełeczko z marynarki, by zaraz opaść na jedno kolano tuż przed omegą - Kocham cię, akceptujesz mnie i moją pracę, jesteś partnerem idealnym Harry. Wyjdziesz za mnie? - otworzył wieczko, ukazując piękny pierścionek.

Był to duży kamień, mieniący się na wszystkie kolory tęczy, a białe złoto go otaczało.

- L-lou? - omedze dosłownie zabrakło słów, ale zaraz ta padała na kolana i przyciągnęła szatyna do pocałunku - Wyjdę za ciebie! Tak!

🐾🐾🐾🐾🐾

- Dalej mają tak samo dobre wino - zaśmiał się Louis - I cudowny widok na Tamizę, który nie zmienił się aż tak bardzo.

- To prawda, a my teraz nosimy pierścionki - uniósł swoją dłoń z małym uśmiechem na wargach - Mam nadzieję, że następnym razem przyjdziemy tutaj ze szczeniakiem i mną do końca zdrowym.

- Albo z tobą zdrowym i szczeniakiem w twoim brzuchu - skinął zgodnie - W każdym razie najważniejsze, żebyś był zdrowy.

- I ze szczeniakiem - uniósł dłoń w górę - Te dwie rzeczy są mi bardzo potrzebne w naszym życiu.

- Dobrze i ze szczeniakiem - zaśmiał się - Ale dziś jesteśmy my, cudowny widok i pyszne jedzenie.

- Nie zapominaj o winie - złapał za swój kieliszek - Teraz możemy obaj naprawdę odetchnąć...

- Wino najlepsze w całym Londynie - przysunął kieliszek do omegi i stuknął szkłem o szkło.

- A towarzystwo na świecie - uniósł kącik ust i zaraz upijali alkohol.

🐾🐾🐾🐾

Kola💚💙💙

Faith in the future Where stories live. Discover now