VIII.

873 135 33
                                    

Harry przyjechał z rodzicami na lotnisko. Czuł ekscytację kłębiącą się w jego ciele, zauważając informację że samolot wylądował. Nie obchodziło go kompletnie nic. To, że ci którzy go poznali, widzieli go pierwszy raz po wypadku tak naprawdę. Na wózku.

Na całe szczęście stali na strefie vip i nikt nie mógł na nich na skoczyć.

- Dam radę mamo - ponownie zapewnił swoje stanowisko pewnym siebie tonem głosu - Ćwiczyłem to tygodnie, dam radę. Prawda tato? Sam mówiłeś, że jestem silnym wilkiem.

- Jesteś skarbie silny, tylko nie przeceniaj możliwości, jeśli poczujesz się słabiej to od razu dawaj znać - Des wierzył w swojego szczeniaka, jednak również miał obawy.

- To tylko chwila, chcę pokazać Lou swój postęp - złapał w swoją dłoń, tą Anne - Odpoczniecie też ode mnie. Lou już będzie w domu.

- Harry, nie musimy od ciebie odpoczywać. Jesteś naszym szczeniakiem - spojrzała z całą miłością na młodszą omegę.

- Kocham was... - pierwsze osoby zaczęły wychodzić i Harry czuł, jak ekscytacja tylko kumuluje się w jego organizmie.

Dosłownie musiał czekać dziesięć minut, nim zauważył znajomą czuprynę, kiedy Louis ich zauważył, wziął głęboki oddech i naparł swoimi dłońmi na oparcia i podniósł się.

Chwilę upewnił się, czy na pewno stoi i spojrzał w niebieskie oczy. Alfa zauważył go momentalnie i uchylił usta w zdziwieniu, jednak przyspieszył kroku, aby jak najszybciej wziąć męża w ramiona.

- Tak bardzo tęskniłem, nie było mnie chwilę, a ty sam stoisz - trzymał ciasno bruneta.

- Miałem motywację, aby to zrobić - opadł w ramiona Louisa, ale wiedział że alfa nie pozwoli mu upaść - Też tęskniłem, bardzo.

- Teraz szybko nie ruszę się z Londynu, nie ma nawet takiej opcji - zachwycał się zapachem Harry'ego, który był intensywny i świeży, to pozwalało mu trzymać emocje na wodzy.

- Nawet nie próbuj, jak... Przynajmniej do końca roku - odsunął głowę, aby móc pocałować go delikatnie w wargi - Pomożesz mi zaraz usiąść?

- Tak oczywiście, pewnie dużo wysiłku i tak cię kosztowało wstać do mnie. Ale jestem bardzo dumny z mojego męża - ostrożnie posadził go na wózku i połączył ponownie ich usta.

- Od kilku dni tylko nad tym pracował, a mi dostawało się za martwienie - Anne objęła na przywitanie zięcia, mówiąc to.

- Dobrze was widzieć po takiej przerwie - Louis nie mógł być szczęśliwszy, mając rodzinę przy sobie - Nie marzę o niczym innym jak o domu i własnym prysznicu.

- Jeszcze na to chwila, musimy dojechać z lotniska - Des się zaśmiał, ściskając dłoń Tomlinsona.

- Wiem, wiem. Mamy kawałek przed sobą, ale za to przejmę mojego męża od was - ustawił się za wózkiem i chwycił za rączki.

- Czuję się rozchwytywany - zaśmiał się brunet.

Z bardzo dobrym humorem ruszyli w stronę wyjścia z lotniska. Louis pomógł wsiąść Harry'emu do samochodu. Na szczęście Desmond kierował, więc był spokojny o całą drogę, którą mógł spędzić z młodszym. Dosłownie im się buzie nie zamykały, a Harry powtarzał jak bardzo jest dumny ze swojej alfy, która odwaliła kawał dobrej roboty.

Des pomógł z wyjściem Harry'ego i przejściem na wózek, kiedy podjechali pod ich dom. To był też czas pożegnania, ponieważ Stylesowie chcieli dać trochę czasu sam na sam parze. Młode małżeństwo podziękowało im za wszystko i skierowali się do własnego domu, aby porządnie odpocząć.

Louis ułożył ich bezpiecznie w łóżku, w głównej sypialni i zaczęli się czule całować, nadrabiając dni braku, nieobecności. Obaj potrzebowali tych małych, a jak dobrych pieszczot.

🐾🐾🐾🐾

- Wiem, że chcesz tam pojechać - Louis starał się wyciągać Harry'ego z domu, a to do jego siostry, a to do Anne i Desmonda, a tym razem chciał zawieźć omegę do domu mody, gdzie nie był od wypadku.

- Nie. Nie chcę tam. Ludzie będą na mnie patrzeć ze współczuciem - wiele różnych, bzdurnych artykułów wyszło w ostatnich kilku tygodniach, przez które omega podupadła na duchu.

- Ludzie za tobą tęsknią, Anne mówiła mi że dopytują się o ciebie, a ty sam mówiłeś, że tęsknisz za tamtym miejscem. Wiem jak kochasz swoją pracę - miał naprawdę mnóstwo cierpliwości do męża.

- Nie jestem co do tego pewien kochanie - siedział na łóżku, przebrany i wręcz gotowy do wyjścia.

- Na chwilę? Jak będziesz się źle czuł to wyjdziemy, potem i tak musimy jechać na rehabilitację, najwyżej skoczymy na coś słodkiego wcześniej - zaproponował.

- Może być... - odpuścił, widząc jak Louisowi na tym zależało - Możemy to zrobić.

- W takim razie zbieramy się - sięgnął po wózek i podstawił go tak, aby omega z jego pomocą mogła na nim sprawnie usiąść.

Po tym przedostali się do wyjścia i do auta, poruszanie się z Harrym z tygodnia na tydzień było coraz to prostsze. Zarówno sprawność omegi była coraz lepsza, jak i już wiedzieli co robić, by ułatwić sobie niektóre zadania.

W firmie Harry czuł się wyjątkowo niepewnie, ale widząc, że wszyscy patrzą na niego jak zawsze, bez oceniania, rozluźnił się i nawet rozweselił w większym stopniu. Louis przez to czuł się spokojniejszy, wiedział że omega musiała mimo trudności mieć kontakty z innymi osobami i rodziną. Dla zdrowia, nie tylko te fizyczne było takie ważne.

Nie każdy o tym potrafił rozmawiać, ale chora psychika dawała wiele poważnych problemów, objawów, zachowań. Często trzeba było ją później leczyć, dlatego lepiej było stale o nią dbać, niż iść tą trudniejszą drogą.

- Widzisz, nie mogą się doczekać aż wrócisz do nich na stałe - zauważył Louis, kiedy dostali się na parking i kierowali do samochodu.

- Jednak moi rodzice zatrudniają anioły do pracy - uniósł kącik ust - Lou, chcę sam wejść do samochodu.

- W porządku, ale będę cię asekurował - zaznaczył od razu, podchodząc do auta od strony pasażera.

- Dziękuję - bardzo mu się podobało, że szatyn dawał mu szansę. Dla niego bardzo ważny był trening.

Alfa otworzył drzwi od pojazdu i tylko przybliżył wózek do siedzeń, aby brunet miał się czego złapać. Obserwował uważnie męża, będąc gotowym w każdej chwili zareagować. Harry spojrzał na niego uspokajająco, złapał mocno dłońmi rączki wózka, wziął głęboki oddech i podniósł się ze swojego miejsca. Zrobi to. Nie było to daleko. Jedna z jego dłoni puściła wózek i przeniosła się na fotel auta, a potem to samo zrobił z drugą dłonią. Oparty o siedzenie przesunął się i podciągnął, aby wygodnie usiąść. Jego ramiona drżały, przez wysiłek, jednak najważniejsze miał za sobą.

Zaraz bezpiecznie usiadł na fotel, a mały uśmiech triumfu zawitał na jego wargach.

- Udało się Lou! - zawołał szczęśliwie, przenosząc wzrok na męża.

- Widzę i jestem bardzo dumny. Będziesz mógł pochwalić się rehabilitantowi tym - Louis nie mógł być szczęśliwszy widząc uśmiech na ustach Harry'ego.

- Zrobię to - obiecał, biorąc się za zapinanie swoich pasów. Louis w tym czasie schował wózek do bagażnika, uprzednio składając urządzenie.

🐾🐾🐾🐾🐾
Kola💚💙

Faith in the future Where stories live. Discover now