PUSTE SŁOWA
rozdział dziewiętnasty
Wszystko wydawało się być idealne. I tak właśnie było — miałam przyjaciół, miałam rodzinę Molina, miałam dom i jedzenie, miałam nawet Luke'a. Choć ten raz w życiu nie musiałam się niczym martwić. Wszystko się układało. Było idealnie.
Do czasu.
Mama naprawdę jest zmorą mojego życia. Zapewne dzwoni jej w uszach, kiedy wszystko w moim życiu się układa i wręcz musi przypomnieć mi o swoim istnieniu.
Tym razem zrobiła to za pomocą rozmowy telefonicznej. Po prostu zadzwoniła. Wydarzyło się to podczas mojej randki z Lukiem, a moja komórka była wyciszona, dlatego nawet nie usłyszałam dzwonka. To połączenie mogło być oznaką wielu rzeczy — planowała wrócić do domu albo już w nim była. A może, przy odrobinie szczęścia, chciała poinformować mnie, że już nigdy nie wróci.
Mało prawdopodobne.
Podsumowując: miałam przejebane. Nie miałam z nią żadnego kontaktu. Żadnych telefonów, żadnych wiadomości. Mimo wszystko zawsze od niej odbierałam. Mogłam ją zignorować, udać, że nic się nie działo i mieć nadzieję, że wszechświat da mi spokój i uzna to za pomyłkę. Mogłam również oddzwonić. Ta druga opcja z pewnością wywołałaby u mnie płacz, bo jej słowa miały na mnie wpływ, nawet kiedy nie chciałam tego przyznać.
Dlatego postanowiłam ją zignorować.
– Hej. – Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za rękaw, a kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam przed sobą skórzaną kurtkę. Reggie. – Wszystko dobrze? Jakby... Przez ostatnie dziesięć minut wpatrujesz się w ten długopis.
– Nic mi nie jest. – Uśmiechnęłam się i dopiero w tamtym momencie zauważyłam, że zostaliśmy sami w garażu. Odłożyłam długopis, aby zrobić sobie przerwę od pracy domowej, której nadal nie odrobiłam. – Serio, Reg, po prostu się zamyśliłam. Jestem zwyczajnie zmęczona.
Reggie uwierzył w moje słowa, cicho westchnął i się uśmiechnął. Następnie oparł się o poduszki na kanapie oraz zaczął brzdąkać na basie spoczywającym na jego kolanach.
– Gdzie poszedł Luke? – spytałam po kilku chwilach ciszy.
– Och, um, pewnie znowu poszedł odwiedzić rodziców – odparł, na chwilę zaciskając wargi. – Niby nic nie powiedział, ale widać było po jego minie.
– Co było widać?
– Wyglądał jak dzieciak ze złamanym sercem.
Pokręcił głową i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a także odchrząknął.
– Czasami przestaje się odzywać i jego mina... Niezbyt potrafi ukrywać swoje uczucia. Więc pewnie znowu ich odwiedził. Spędza tam sporo czasu.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, natomiast Reggie wrócił do przebierania palcami po strunach. Przy akompaniamencie cichej melodii spuściłam wzrok na moją bransoletkę. Byłaś zbyt skupiona na sobie, by zauważyć, że twój prawie-chłopak był smutny.
BẠN ĐANG ĐỌC
KILL MY TIME ━ LUKE PATTERSON
Fanfiction━ KILL MY TIME " LUKE PATTERSON „ [ julie and the phantoms ] ❝ - Więc jesteście duchami... Ale w zespole. Zespole duchów z lat 90.? - Zaśmiałam się, wskazując palcem na ich trójkę. - No cóż...