002. JULIE ZE SZKOŁY

593 27 5
                                    


JULIE ZE SZKOŁY
rozdział drugi


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


                – Kim jest Julie? – zapytałam, kiedy Luke się podniósł. Puścił moją rękę i mnie zignorował, w zamian odchodząc kilka metrów dalej wraz z Reggiem i Alexem. Zaczęli rozmawiać szeptem, na co wywróciłam oczami, bo oczywiste było, że ich rozmowa dotyczyła mnie.

– Jak mamy wpuścić ją ukradkiem? Początkowo Julie nawet nie chciała, żebyśmy my zostawali w studiu – wymamrotał Luke, skupiając wzrok na dwójce chłopaków.

– Tak, ale ona nas widzi. Musimy powiedzieć o tym Julie – zauważył Alex. – Najpierw wracamy po dwudziestu pięciu latach, Julie nas widzi, dowiadujemy się, że ludzie słyszą naszą muzykę, a teraz to. Musi być jakieś wyjaśnienie.

– Wydaje się miła. Moim zdaniem powinniśmy się z nią zaprzyjaźnić. – Kiwnął głową Reggie. Parsknęłam na widok jego uśmieszku.

Ona ma imię – wtrąciłam, jednocześnie wstając i unikając wszelkich odłamków szkła.

– Racja! Chłopaki, jesteśmy niemili. – Reggie wyraził dezaprobatę, po czym lekko uderzył bruneta w ramię. – Jestem Reggie.

– Ja jestem Luke, a to jest...

– Alex – dokończył za niego przyjaciel i mi pomachał. Poszłam w jego ślady.

– Mam na imię Indigo. W skrócie Indie.

– Jak ten kolor? – spytał Reggie. Chociaż jego pytanie było uprzejme, to pozostała dwójka posłała mu wymowne spojrzenia. – Co? To ładny kolor.

– Tak... Jak ten kolor – potwierdziłam z delikatnym uśmiechem, na co kiwnął głową. – Skoro mamy to już za sobą, to możecie przestać zachowywać się, jakbym was nie słyszała i po prostu ze mną porozmawiać? I niech ktoś mi powie, kim jest Julie.

– Julie to dziewczyna, dzięki której tu wróciliśmy. Jej mama zajęła studio po tym, jak... Umarliśmy. Teraz mieszka tam jej rodzina. Jest jedyną osobą, która nas widzi. No cóż, teraz jest was już dwie – wytłumaczył Luke, wsuwając dłonie do kieszeni dżinsów.

– Tak... Przegapiliście jeden aspekt waszego planu. Dzięki wam nadal żyję, pamiętacie? – powiedziałam, przez co popatrzyli na mnie spojrzeniami przepełnionymi znużeniem. – Nie mogę pójść do domu jakiejś dziewczyny, której nie znam, i mówić sama do siebie. Znowu wsadzą mnie do wariatkowa.

– Znowu? – upewnił się Alex tonem pełnym współczucia i szeroko otworzonymi oczami. To wywołało u mnie śmiech.

– Och, uspokój się. Nie są już straszne. Byłam tam przez jakiś tydzień, kiedy miałam dwanaście lat, bo moja mama powiedziała, że wymagam ciągłej obserwacji. Tak naprawdę chciała mieć wymówkę, żeby polecieć beze mnie do Cabo.

KILL MY TIME ━ LUKE PATTERSONWhere stories live. Discover now