017. ALLIE I NOAH

331 23 1
                                    


ALLIE I NOAH
rozdział siedemnasty

ALLIE I NOAHrozdział siedemnasty

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


                – Kim jest twoja idealna harmonia, Inds?

Miałam dwie opcje. Jedną była ucieczka z nadzieją, że jakimś cudem uda mi się prześcignąć Luke'a, a on jakimś cudem o tym zapomni, natomiast drugą powiedzenie mu prawdy, że jestem w pewien odrażający i przerażający sposób... Nim zauroczona.

Pierwsze wyjście nie miało żadnych szans na powodzenie, dlatego pozostało mi wszystko wyznać.

Prawda była taka, że podobał mi się Luke. I to bardzo. Nawet nie byłam w stanie opisać tego słowami, lecz wiedziałam, co czułam. Jego żarty nie bawiły mnie w ten sam sposób co te Reggiego, nie potrafiłam też wyobrazić sobie plotkowania sobie z nim tak, jak robiłam to z Flynn i Alexem. Nie czułam z nim takiej samej więzi jak z Julie i resztą rodziny Molina.

Przy nim czułam się, jakbym lewitowała. Kolory wydawały się bardziej nasycone. W moich oczach lśnił, był złocisty. Był promykiem słońca, który zawsze mnie oświetlał i otulał, gdy tego potrzebowałam. Nie wiedziałam, kiedy i w jaki sposób, ale stał się moim żółtym.

Może zawsze nim był, a ja zbyt bałam się przyznać — prawdopodobnie właśnie tak było, bo od samego początku uwielbiałam jego głupią, uroczą buźkę — ale teraz byłam tego pewna.

Koniec uciekania.

– Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to musisz obiecać, że nie będziesz nic mówił, dopóki nie skończę, okej? – Wyrwałam się z zamyślenia i przeniosłam wzrok na Luke'a. Wpatrywał się we mnie, ale nie wydawał się poruszony tym, że go przyłapałam. Stał po drugiej stronie pokoju, trzymając w dłoniach złożoną kartkę.

Luke, którego znałam, nie był poważny, a kiedy już był w takim stanie, było to związane z muzyką. W innych sytuacjach chłopak się śmiał oraz żartował, aby rozluźnić atmosferę, bo nie potrafił pocieszać ludzi, a jeszcze bardziej nienawidził, gdy ci przy nim płakali — co było dość zaskakujące, biorąc pod uwagę to, jak traktował mnie, ale najwidoczniej to był wyjątek.

Podsumowując, Luke był dosłownie jak szczeniaczek. Był kulką radości, która poprawiała humor wszystkim obecnym, a kiedy stawał się podekscytowany lub zdenerwowany, zaczynał plątać mu się język. Dotychczas nie znałam poważnego Luke'a, ponieważ rzadko kiedy można było dostrzec u niego ten stan.

Ale to właśnie z nim przyszło mi mieć teraz do czynienia. A wszystko pogarszał fakt, że czułam się, jakbym miała zaraz stracić przytomność.

– Obiecuję. – Tylko tyle powiedział. Nie byłam w stanie nic wyczytać z jego miny, ale najwidoczniej taki był jego zamysł. Gestem dłoni zachęcił mnie, bym mówiła dalej, po czym oparł się o framugę drzwi prowadzących do kuchni z ramionami skrzyżowanymi na piersi.

KILL MY TIME ━ LUKE PATTERSONWhere stories live. Discover now