005. KOCHAŚ

452 32 4
                                    


KOCHAŚ
rozdział piąty


Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.


                – Czy to dziwne, że się stresuję?

– Reggie, nie mów tak! Przez ciebie też zaczynam się stresować! – jęknęłam, zdrapując z paznokci żółty lakier. – Znienawidzi mnie, prawda? Ani trochę się tego nie spodziewa i na pewno zdziwi się na widok jakiejś dziewczyny, która przyszła porozmawiać z nią o duchach i...

– Hej, spokojnie. Julie jest bardzo miła – zapewnił mnie brunet, chcąc ułożyć dłoń na moim ramieniu, jednak przeze mnie przeniknęła. Nie zwrócił na to uwagi, w zamian układając ręce lekko ponad moimi barkami. – To niesprawiedliwe, że tylko Luke może cię dotykać.

– Zapytaj o to osobę, która rządzi zaświatami, bo ja też nie mam pojęcia, jak i dlaczego to się dzieje. – Parsknęłam, zanim przerwał nam kolejny głos.

– Jest dziewiąta, dlaczego niby każesz mi iść do garażu? – To była Julie, wręcz słyszałam jej irytację. To kiepski początek.

– Po prostu nam zaufaj, okej? – odpowiedział jej Luke.

Reggie się wyprostował i stanął obok mnie, podczas gdy ja nerwowo przestąpiłam z jednej nogi na drugą, spuszczając dłonie wzdłuż ciała. Alex przeszedł przez drzwi, używając swoich duchowych zdolności. Luke uśmiechnął się na ten widok, po czym nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i pokazał mi kciuki w górę. Kiwnęłam głową i wymusiłam uśmiech, który jednak okazał się bardziej grymasem, gdyż miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.

Nawiązywanie nowych znajomości nie przychodziło mi z łatwością. Czy chciałam mieć przyjaciół? Oczywiście. Ale kiedy musiałam faktycznie z nimi rozmawiać... Po prostu nie mogłam. Albo mówiłam coś głupiego i robiłam z siebie idiotkę, albo w ogóle się nie dogadywaliśmy. Idealnym przykładem jest to, że mieszkam w Los Angeles już od miesiąca, a przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny spędziłam więcej czasu z innymi ludźmi niż przez cały rok.

To był jakiś cud, że tak dobrze dogadywałam się z chłopakami od samego początku. To ironiczne, że śmierć nas ze sobą zbliżyła.

Drzwi garażu się otworzyły, ukazując Julie Molinę. Początkowo kilka razy zamrugała, przyzwyczajając się do zmiany jasności światła, a następnie zaczęła się rozglądać. Najpierw zmierzyła wzrokiem trójkę duchów, w końcu zatrzymując się na mnie. Jej ciało zesztywniało.

– Chłopaki... Kto to? – zapytała cicho ze skrępowanym uśmiechem igrającym na jej ustach.

– Julie, to jest Indigo – zaczął Alex, wskazując na nas dłońmi. – Indigo, to jest Julie.

– To nasza przyjaciółka – dodał Luke i objął mnie ramieniem, szeroko się uśmiechając.

– C-chwila – wyjąkała Julie, przeczesując dłonią włosy. – Jest was więcej? W sensie duchów? Dlaczego ją widzę? Ona też umarła w dziewięćdziesiątym piątym?

KILL MY TIME ━ LUKE PATTERSONHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin