Prolog

139 13 3
                                    


„(...) Ziemia śpi, mnie snu nie ma; skaczę w morskie łona,

Czarny, wydęty bałwan z hukiem na brzeg dąży,

Schylam ku niemu czoło, wyciągam ramiona,

Pęka nad głową fala, chaos mię okrąży;

Czekam, aż myśl, jak łódka wirami kręcona,

Zbłąka się i na chwilę w niepamięć pogrąży."

Adam Mickiewicz – Bajdary


Czas w Śnieniu upływał zupełnie inaczej, niż na jawie. Tutaj wszystko trwało dokładnie tyle, ile chciałam, aby trwało – dzień i noc przeplatały się i łączyły ze sobą w przedziwnych krajobrazach, po których wędrowałam swobodnie, poznając je z każdą wizytą coraz lepiej i coraz dokładniej. Któregoś razu – może wczoraj, może tysiąc lat temu – powzięłam nawet postanowienie, że dotrę do granic królestwa, że zobaczę, co kryje się za jego murami, jednak dotychczas nigdy mi się to nie udało. Świat snu wydawał się nieskończony, niezgłębiony, pełen tajemnic czekających na ich odkrycie... zupełnie tak, jak istota, która stworzyła go i nieustannie dbała o ten prawdziwie magiczny bezmiar.

Skończyłam z podróżami po Koszmarach i skończyłam z mrokiem wewnątrz mnie. Miejsce, w jakim znalazłam się na skutek najdziwniejszych wydarzeń w całym moim życiu, było zbyt piękne, bym kiedykolwiek zechciała je opuścić. Było naprawdę moim miejscem i wprost nie mogłam się doczekać, żeby w końcu zgłębić je w całości. Niecierpliwa kolejnych krain i obrazów, poprosiłam Lucienne, aby pozwoliła mi czasami pomagać jej w przygotowywaniu Spisów i doglądaniu harmonii królestwa, na co ona przystała z ochotą. Cieszyłam się, mogąc przebywać w jej towarzystwie i w towarzystwie Matthew, których z czystym sercem i prawdziwą radością mogłam teraz nazywać swoimi przyjaciółmi.

Morfeusz nieustannie powracał do mnie po każdym zakończonym zadaniu, które spoczywało na nim, jako władcy tego wyjątkowego świata. Jego głębokie oczy skrywające w sobie rozgwieżdżoną noc oraz ciepły uśmiech na bladej, nieodgadnionej twarzy witałam niezmiennie mieszaniną tęsknoty i oczekiwania. Mimo upływu czasu (a właściwie resztek świadomości czasu, które pozostały we mnie jeszcze z czasów życia na jawie) jego dotyk na mojej skórze i smak jego ust niezmiennie odbijały się echem w całym moim ciele. I pomimo nieco zagmatwanych początków teraz wiedziałam już na pewno, że mogłabym spędzić wieczność, złączona z nim w objęciu, odpoczywając pod jasnym, bezchmurnym niebem i rozmawiając bez końca o wszystkich tajemnicach wszechświata.

W pewnym momencie mojego pobytu w Śnieniu udało mi się odkryć niesamowicie intrygującą rzecz na temat Morfeusza. Do tej pory pamiętam wyraz jego twarzy, kiedy – wciąż jeszcze dosyć nieśmiało – poprosiłam go prawie szeptem, żeby już nigdy więcej nie zostawiał mnie samej. Nie mogę powiedzieć, żeby mi nie ufał, bo zaufanie pojawiło się między nami znacznie wcześniej, jednak w tamtej chwili... wydawał się naprawdę szczerze zaskoczony moją prośbą. Jak gdyby spodziewał się, że prędzej to ja opuszczę jego, niż będę próbowała zatrzymać go przy sobie. Rzeczywiście początkowo odnosiłam wrażenie, że mimo jego gestów przepełnionych czułością i okazywania mi swojej akceptacji na każdym kroku był wobec mnie zwyczajnie... ostrożny. Czujny.

Musiało minąć trochę czasu, zanim upewnił się, że rzeczywiście nie zamierzałam odejść stąd przy pierwszej możliwej okazji. Ale kiedy już się upewnił...

Nawet w najśmielszych snach nie zdołałabym wyobrazić sobie tego ogromu troski i przywiązania, jakie mi okazywał. Nigdy nie był specjalnie wylewny, jeśli chodzi o słowa – jednak to wszystko, co robił, by zapewnić mi komfort i poczucie bezpieczeństwa, nie pozwalało mi wątpić, że naprawdę chciał, abym już na zawsze pozostała częścią tego świata.

Zamek z piasku | SandmanWhere stories live. Discover now