3

743 55 25
                                    

matty

Kojarzycie ten moment w amerykańskich filmach, kiedy dwoje głównych bohaterów spotyka się w totalnie randomowym miejscu i patrzy na siebie, jakby znali się, ale oboje nie wiedzieli skąd? Myślę, że na pewno, ale jeśli jakimś cudem nie wiecie o czym mówię, wygoglujcie sobie memy z Melanią Trump.
W każdym razie, tak właśnie czułem się w chwili, gdy do pokoju weszła wysoka brunetka w śnieżnobiałym fartuchu.

Cóż, hektolitry wlanej w siebie tej nocy wódki sprawiły, że stałem się zbyt pewny siebie, a mój mózg nagle stracił połączenie z językiem. Nie, żebym czuł się bogiem seksu (choć, sami przyznajcie, nie było ze mną najgorzej), po prostu szumiący mi w głowie alkohol powodował, że bez zahamowania paplałem wszystko, co mi ślina na język przyniosła. Nawet to, czego trzeźwy Matty Cash raczej by nie powiedział. Premier League wystarczył jeden John Terry, nie planowałem powtarzać jego sukcesu, choć według niektórych kolegów z klubu chciałem przelecieć wszystko, co tylko się ruszało i nie protestowało.

W tamtej chwili musiałem jednak wyglądać raczej średnio atrakcyjnie, bo gdy tylko dziewczyna na mnie spojrzała, skrzywiła się z niesmakiem. Nie wiedziałem, czy była to zasługa krwi sączącej się z mojej prawej brwi, spuchniętej wargi, fryzury, która już dawno straciła swoją pierwotną formę, czy tego, że jej również wydawałem jej się znajomy. Jeśli prawidłową odpowiedzią było to ostatnie, to sądząc po jej minie, musiałem nie być miłym wspomnieniem.

Gdy tylko podeszła bliżej, mierząc mnie zielonymi niczym jezioro w rozkwicie sinic oczyma, czułem zbliżający się wielkimi krokami festiwal żenady. Musicie darować mi porównanie, ale gdy jestem pijany, wydaje mi się, że mogę być drugim Williamem Shakespeare'm. Naprawdę nie wiem, jaki genialny proces myślowy zaszedł wówczas w mojej głowie, ale bez głębszego zastanowienia palnąłem:

– Wybacz bezpośredniość, ale czy ja cię czasem kiedyś nie przeleciałem?

Omal nie zachłysnęła się własną śliną, a ja przybiłem sobie mentalną piątkę w czoło. Brawo, Cash. - moje ostatnie trzy szare komórki były mną zażenowane do granic możliwości. – Miej na pieńku z kobietą trzymającą igłę, a przyszyje ci chuja między oczami.

– Pytasz o to każdą przypadkowo napotkaną kobietę?

– Tylko te z fajnymi cyckami. Jestem dość wybredny. - dziarsko poruszyłem brwiami. Wtedy, napędzany przez resztki alkoholu krążące w moich żyłach, uważałem to za naprawdę śmieszne. Ale wiecie co? Nie było śmieszne, bo pożałowałem tych słów w chwili, gdy potarła moje czoło gazikiem nasączonym płynem odkażającym. – Ała! To szczypie!

Chwilę później to samo zrobiła z ustami:
– Zabierz to ode mnie!

– Zamilcz, dopóki nie rozmyślę się, czy podawać ci znieczulenie.

– Zrobiłaś to celowo.

– Skąd. - sarknęła. – Siadaj prosto, chyba że chcesz, żeby twoja piękna buźka nie była już taka symetryczna.

– Uważasz, że mam piękną buźkę? - Jezu, Cash, zamknij ty czasem tę swoją mordę. – Mam wiele do zaoferowania.

– A ja wiele do zeszycia. - skrzywiłem się, gdy spryskała prawą część mojego czoła kolejnym żrącym płynem.

– No wiem, trochę się obdarłem.

You, me at six | cashWhere stories live. Discover now