12

579 41 21
                                    

matty




Jak widzicie piekło? Ja zawsze wyobrażałem to sobie jako stado tłustych diabełków, w przerwach od mieszania smoły twerkujących do Rude Boy Rihanny. Sądziłem, że będę napierdalał w pokera z samym Lucyferem, pił szkocką z The Rockiem, a wieczorami tańczył walca z Emily Ratajkowski, choć statystycznie nie było to raczej właściwą interpretacją spotkania z szatanem. Oliver Sykes, dla którego, kurwa, naprawdę zostałbym gejem, krzyczał raz, że pijawki wypełzają z błota, szczury wychodzą z dziur, węże zaczynają śpiewać, niebo jest przepełnione, a piekło go nie przyjmie. Brzmiało to strasznie, bo panicznie bałem się wszystkich węży, poza tym w moich gaciach. Cholera, nie wiedziałem, ile było w tym racji, ale widząc trójkę tych idiotów w moim salonie, zaczynałem mieć własną definicję osobistego piekła.

– Znacie Ev'ry night?! - napierdolony jak stodoła Zalewski rozsiadł się na mojej kanapie jak żaba na liściu, nucąc pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek. Ja znałem, ale Mia patrzyła na mnie z przerażeniem.

– Zamknij japę - Wojtek uderzył go w tył głowy. – My chyba lekko nie w porę - wymamrotał, przenosząc wzrok to na mnie, to na purpurową już ze wstydu Stewart.

– To ja chyba jednak sprawdzę, czy nie ma mnie na izbie przyjęć - jęknęła dziewczyna, zwinnym ruchem poprawiając swoją bluzkę, którą już zdążyłem podnieść do wysokości żeber.

Aspetta un secondo! - uruchomił się młody, któremu po spożyciu alkoholu włączał się tryb włoskiego amanta i czarującego makaroniarza. – Sono Nicola.

Co on powiedział? - Mia zmarszczyła brwi, przyglądając mi się z niezrozumieniem.

– Że właśnie wraca do Rzymu - uśmiechnąłem się sarkastycznie, próbując złapać ją w korytarzu.

W jednej chwili wciągnęła na siebie buty, kurtkę i owinęła się szalikiem. Westchnąłem ciężko, widząc, jak przerzuca swoją kitkę na zewnątrz, a ona miękkim ruchem spada na jej ramiona. Kotłowało się we mnie więcej uczuć naraz, niż Zalewski miał dziewczyn. Byłem jednocześnie rozczarowany i niesamowicie wkurwiony, że gdy byłem już o krok, tak blisko, by znów poczuć ją na sobie, a znów musiało stać się coś, co nie pozwoliło mi w spokoju zanurzyć się w jej włosach i zapomnieć o wszystkim innym, co zaprzątało moją głowę. Tym razem była to zgraja tych idiotów z Włoch, którzy chyba dobrze się bawili, czytając na głos powieszony na honorowym miejscu artykuł o hemoroidach Nicoli.

Non è vero! - usłyszałem gdzieś z salonu tuż po tym, jak coś pierdolnęło o ścianę, a huk był większy, niż w Hiroshimie.

– Bardzo cię za nich przepraszam - jęknąłem, opierając się łokciem o futrynę drzwi. – Kurwa, mój dom to chyba pierdolony terminal przesiadkowy. Jak nie Hannah, to...

– Nie szkodzi - choć Mia machnęła lekceważąco ręką, widziałem, jak nerwowo przygryza policzek od środka. – Spotkamy się jutro?

– Jutro mam trening. Pojutrze?

– Pojutrze jestem na dyżurze.

– W czwartek? - odetchnąłem głęboko.

– Dyżur.

Wiecie, kiedy człowiek robi się stary? Wtedy, kiedy jego interakcje z innymi osobami wyglądają tak, że jedna może spotkać się w środę o piętnastej, druga tylko w weekendy, trzecia przy pełni księżyca, a inna wolna jest dopiero w 2025 roku. Słowo daję, odkąd skończyłem dwadzieścia pięć lat, a połowa moich znajomych zadłużała się na kupno domu, płodziła dzieci i brała kredyt na wesele, czułem się jak ta stara, kochająca alkohol i klnąca jak szewc ciotka, którą ma każdy z nas.

You, me at six | cashWhere stories live. Discover now