18

576 47 29
                                    

matty





– Kylian, Kylian nie rób lipy! Wracaj, wracaj do ekipy! - darł się Wojtek, wrzeszcząc biednemu chłopakowi prosto w ucho.

– O szajse! - Robert aż złapał się za głowę, dźgając żabojada w ramię. – Weźcie sprawdźcie, czy on w ogóle oddycha.

Nicola, znany także jako Pomysłowy Dobromir, natychmiast wyciągnął z tylnej kieszeni spodni swoje przenośne lusterko, którego zwykle używał do poprawiania swojej pedalskiej grzyweczki i przyłożył żółwiowi do ust.

– Co ty, kurwa, robisz? Przecież to głupie!

– Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie - jakby na potwierdzenie swoich słów wskazał na parę, która natychmiast pojawiła się na szkle. – Widzicie? Oddycha!

Tuż po tym, jak Kylian strzelił sobie z całą naszą reprezentacją pięć szybkich na rozruch i dzień dobry, jakby pobladł na twarzy i Robert zarządził szybką ewakuację na zewnątrz. Podnieśliśmy go we czterech, bo jebany ważył więcej niż zwłoki Bednarka, które targaliśmy ostatnio z klubu, i wyciągnęliśmy go za salę, gdzie usadziliśmy w altanie, by odetchnął świeżym powietrzem.

– Ej, Wojtek... - zaczął Zalewski.

– Dla ciebie ojcze Wojciechu, synu marnotrawny - Szczęsny chyba za bardzo wczuł się w kapłaństwo, bo nadal miał na sobie ten biret, który co chwila osuwał mu się na czoło. – Co chcesz?

– Tej, wielebny, kopsnij się po wodę - mruknąłem, kiwając głową w stronę sali. – Przy okazji możesz zobaczyć jak bawi się moja szanowna żonka.

– Twoja szanowna żonka właśnie tańczy na krześle do Kryzysowej narzeczonej razem z Hannah i swoją przyjaciółką - wtrącił Kamil, pojawiając się obok Lewandowskiego. – Będzie żył?

– Stary, szybki twix i wraca!

– Co to twix? - wychrypiał Mbappé, patrząc na nas półorzytomnym wzrokiem.

Wobec tego Nicola zaprezentował trik, z jakiego korzystaliśmy zawsze, gdy po zgrupowaniu na stół wjeżdżał bimber prosto z piwnicy dziadka Wojtka. Teatralnym ruchem złączył ze sobą dwa palce i udawał, że wkłada je sobie do gardła, prowokując wymioty. Durne, ale działa, zaufajcie i praktykujcie do woli - chociaż widząc to, Kylian zzieleniał na twarzy i zaczął się jeszcze bardziej dusić.

Zostawiając mojego serdecznego kolegę, który na Mistrzostwach w Katarze tak poharatał mi kolana, że dochodziłem do siebie przez tydzień, oddaliłem się w kierunku sali. Kylian był w dobrych rękach, a ja zamierzałem się świetnie bawić na swoim fikcyjnym weselu i wlać w siebie jeszcze więcej alkoholu, który aż piętrzył się na stołach. Nie zdążyłem jeszcze przekroczyć progu, a już dopadł mnie Grealish, wkładając mi na nos szybkie okulary i hawajski naszyjnik na szyję. Zdjąłem z siebie marynarkę, zostawiając ją na krześle, bo w środku panował straszny zaduch, ale widocznie nie przeszkadzało to gościom, którzy w najlepsze bawili się na parkiecie. Z głośników dudniła właśnie Mamma mia Abby, która była ulubioną piosenką mojej siostry i wcale nie zdziwiłem się, widząc ją na scenie z mikrofonem w ręce na współkę z tym idiotą Martinezem.

– Jak się bawisz? - Mia aż podskoczyła ze strachu, gdy podszedłem do niej od tyłu, dotykając jej bioder. – Żono - dodałem, przejeżdżając zarostem po jej szyi. Na jej ramieniu momentalnie pojawiła się gęsia skórka i była to właśnie taka reakcja, jakiej oczekiwałem.

You, me at six | cashWhere stories live. Discover now