22

406 42 15
                                    

mia





— Ja ci nie pomogę w problemach miłosnych - mruknęła Caroline, biorąc łyk parującej jeszcze herbaty. – Od jakichś piętnastu lat takich nie miewam.

No tak, zupełnie zapomniałam przecież, że Nick Mikaelson był prawdziwą oazą spokoju i facetem idealnym dla Caro, która za czasów młodości każdą imprezę regularnie kończyła z głową w kiblu. Teraz była cierpliwą, kochającą porządek i spełniającą się matką dwójki dzieci z zadatkami na prawdziwą kurę domową oraz zestawem kolorowych fartuszków kuchennych. Nie wiem, czy zazdrościłam jej życia jakie wiodła u boku swojej rodziny, ale z pewnością poczucie stabilizacji było czymś, czego od dawna sama pragnęłam.

Teraz, siedząc wśród stosu rozrzuconych nad walizką ubrań, nie wiedziałam czy robię dobrze. Matty już od kilku dni przebywał na zgrupowaniu w Polsce, co kilka godzin racząc mnie nagraniami z chłopakami z drużyny. Poza tym zdaje mi się, że Nicola wyżydził od niego mój numer, bo on także nękał mnie telefonami i wiadomościami po włosku, z których nie rozumiałam nawet słowa.

Cholernie tęskniłam za tym pajacem, ale moja wrodzona duma nie pozwalała mi zrobić nic innego, jak tylko z uśmiechem przyklejonym do twarzy stawić się na tej diabelskiej konferencji. Skoro i tak zrobiłam z siebie już żałosną pozerkę, naopowiadawszy Derekowi bzdur o moim nieistniejącym mężu, to musiałam jakoś ratować swój honor i pojawić się tam jak pieprzona gwiazda w blasku fleszy. Pakując do walizki swoje najlepsze kiecki wprost marzyłam, by pieprzonemu Shepherdowi opadła szczęka na mój widok i byłam gotowa zrobić wszystko, by odegrać się za to, w jak perfidny sposób zerwał ze mną na studiach.

– Ty jedziesz na zjazd lekarzy czy kręcić dupą w klubie? - Caroline aż skrzywiła się widząc zestaw koronkowej bielizny, którą upychałam właśnie między jeansy a koszulki. – Dobra, Mia - westchnęła, tępo wpatrując się w swoją herbatę. Wiedziałam, że zdecydowanie wolałaby raczyć się czerwonym winem, ale kolejnego dnia miała pierwszą zmianę, więc raczej nie był to najlepszy pomysł. – Ty sobie czy jemu próbujesz tym zrobić na złość?

– O czym ty mówisz?

– Och, gadasz, jakbym cię nie znała - zgromiła mnie takim samym spojrzeniem, jakim robiła to wobec swoich dzieci. – Pokłóciliście się?

– Nie - bąknęłam.

– To dlaczego to robisz? Dlaczego wybierasz Dereka i udowodnienie mu, że jest kompletnym debilem tylko po to, by na moment poczuć się dobrze, zamiast chłopaka, którego kochasz? I nie - pogroziła mi palcem, nie pozwalając mi nawet dojść do głosu. – Nie mów mi, że jest inaczej. Widzę, jakim wzrokiem na niego patrzysz.

– Nic nie rozumiesz, Caroline.

– Rozumiem więcej, niż ci się wydaje. Wiem, że to sprawa honoru, bla, bla, ale, na miłość boską, twój chłopak właśnie gra mecz, a ty zapierdalasz do pieprzonego Orlando tylko po to, by wywołać zazdrość u swojego byłego, który rzucił cię lata temu!

W jej ustach brzmiało to jeszcze bardziej absurdalnie niż w mojej głowie. Po części Caroline miała rację, bo zachowywałam się jak porzucona, żądna zemsty nastolatka, ale była to pierwsza i prawdopodobnie jedyna okazja w moim życiu do odegrania się na Dereku. Po prostu nie mogłam sobie tego odpuścić.

– To nie jest mój chłopak! - burknęłam tylko, a ona wywróciła oczami w taki sam sposób, w jaki robiła to moja własna matka. – I to wcale nie było tak dawno temu!

You, me at six | cashWhere stories live. Discover now