1

1K 62 21
                                    

mia

Jeśli poprosicie mnie o wskazanie znienawidzonego i jednocześnie najbardziej żenującego dnia w całym roku, bez wątpienia odpowiedzią będzie Boże Narodzenie spędzone z krewnymi w moim rodzinnym domu pod Londynem. Poważnie, kto to lubi?

Wybaczcie, jeśli właśnie uraziłam wasze ulubione święto, ale wprost nie cierpiałam Gwiazdki. Spytacie pewnie - dlaczego? To taki piękny dzień, wszyscy są dla siebie mili, obdarowujemy się prezentami, śpiewamy kolędy, ble, ble, ble. Więęęc... historia jest prosta. Pozwólcie zatem, że wam ją przedstawię.

– Stefanie, błagam, zjedzże coś! Zmizerniałaś ostatnio! - babcia Gwen podsunęła pod nos siedzącej obok mnie kuzynce półmisek wypełniony po brzegi wątróbką. Niemal widziałam wielką gulę przesuwającą się w górę jej gardła, którą próbowała ukryć cichym odkaszlnięciem. Och, oczywiście, że babcia zapomniała, że młoda od kilku lat jest zagorzałą wegetarianką.
Nawiasem mówiąc mi dokładkę skończyła proponować w dniu, gdy oficjalnie przestałam mieścić się w jeansy w rozmiarze 36.

– Chyba podziękuję.

– No ale jak to?! - oburzyła się staruszka.

– Mamo...

– Mamo, mamo - machnęła ręką w uciszającym geście – Człowiek się narobi, nagotuje, a wy i tak tego nie zjecie!

– Mamo, Stefanie nie je mięsa i powtarzamy ci to od kilku lat. - wzburzyła się ciotka Sophia, uderzając pięścią w stół, wywołując przy tym huk, który omal nie zmiótł sztucznych rzęs stryjenki Patricii.
Och, a może raczej ex-stryjenki, bo przyprowadzony przez nią na święta mężczyzna był już jej czwartym mężem w ciągu ostatniej dekady i w zasadzie nikt nie wiedział, po jakie licho babcia dalej ją zapraszała. Oficjalna teoria wysnuta przeze mnie i mamę kilka dni wcześniej głosiła, że był dyrektorem jednego z banków w centrum Londynu, a babcia po prostu liczyła na bardziej wyszukany prezent, niż wełniany sweter, który dostawała od nas każdego roku. Na swoją obronę mogę rzecz tylko tyle, że ani razu kolor się nie powtórzył.

– Nie je mięsa, co za wymysł! - prychnęła – Mia też nie jadła i patrzcie wszyscy, jak skończyła!

Zatem przechodzimy do meritum. Wiecie już, czemu nie lubię Bożego Narodzenia, czy mamy powtórzyć to raz jeszcze?
Mama omal nie zakrztusiła się pitym właśnie winem, a tata odchrząknął głośno, jakby kawałek babcinej wątróbki właśnie stanął mu w gardle.

– Babciu, proszę cię, nie zaczynaj. - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.

– Czy ja powiedziałam coś, co nie jest prawdą? Lada moment wybije trzydziestka, a ja nadal nie doczekałam się wnucząt. Ba! Nie widzę nawet na horyzoncie potencjalnego kandydata, który mógłby ci je zro...

– Mamo! - tym razem to moja rodzicielka uderzyła otwartą dłonią w drewniany blat stołu. Ciotka Patricia aż podskoczyła, a jej podrabiane kolczyki Chanel zadzwoniły złowrogo. Widocznie jej zaskoczenie wynikało z tego, że zbyt mało czasu spędzała z naszą rodzinką, wyłaniając się tylko na Gwiazdkę niczym Mariah Carey.

– Powiedz mi, że się mylę, Christino! - oponowała żwawo staruszka. – Ja w jej wieku miałam już dwójkę odchowanych dzieci, w tym twojego szanownego męża!

– Mamo, czasy już dawno się zmieniły. - jakby wywołany do tablicy, tata stanął w mojej obronie. – Mia ma skończone studia, specjalizację, świetną pracę i...

You, me at six | cashWhere stories live. Discover now