Rozdział 23.

226 13 12
                                    

-Musimy zerwać.

Nie wiem jak udało mi się to tak łatwo powiedzieć. Z oczu poleciała mi pojedyncza łza.

-Żartujesz? - pokręciłam głową na "nie" - Ale dlaczego? Podaj mi jedyny powód. Dlaczego?

-Ja... Nie mogę. Uwierz mi chciałabym, ale nie mogę.

-To ma związek z moją siostrą?

-Po części tak.

Ten tylko odwrócił się w stronę ściany i uderzył w nią z całej siły po czym krzyknął. Wystraszyłam się na to zachowanie i szybko się skuliłam.

-Dlaczego się jej posłuchałaś, co?! Ja bym sobie dał z nią radę! Mogłaś użyć trochę rozumu i po prostu się na to nie zgadzać! Ja dałbym sobie radę! - łzy zaczęły mi lecieć z oczu.

Przestałam go słuchać. Po prostu wstałam i wyszłam z pokoju, a następnie z domu. To było denerwujące, że znowu zwalił winę na mnie. On by zrobił to samo na moim miejscu, gdybym tylko mogła mu powiedzieć. Nie było sensu dłużej tu siedzieć. Nie chciałam ich opuszczać, ale też nie chciałam żeby Sunghoonowi i reszcie coś się stało. Napisałam do Jaemina, krótka wiadomość. Po chwili podjechał czarny bus i wysiadł z niego chłopak.

-Jesteś pewna?

-Wiesz, że nie mam wyboru. Nie chcę żeby im się coś stało.

-Wsiadaj.

To co powiedział to zrobiłam. Wsiadłam na miejsce, a on za mną i ruszyliśmy. Cały czas myślalam, jak to będzie teraz wyglądać. Mimo, że będę miała czas na poznanie się z nimi to wiem, że i tak żadnego nie pokocham tak samo jak kocham Sunghoona. Jedynie co to mogą być przyjaciele, ale nie więcej.

-Wysiadaj.

Z zamyśleń wyrwał mnie jego głos. Wysiadłam i poszłam w kierunku domu. Nikogo tam nie było. Zupełna cisza.

-Co tak cicho? - zapytałam.

-Pojechali gdzieś. - odpowiedział mi Jeno, który był naszym kierowcą.

-Wszyscy?

-Jak widać.

-Czyli mamy wolną chatę. No to co? Jakaś imprezka? - rzucił pomysłem Jaemin

-A nie wrócą zaraz?

-Zazwyczaj jak gdzieś jadą to wracają po minimum trzech dniach.

-A co z moją była matką? Przecież jest chora. Nie żebym się nią interesowała.

-Ona już wie co może zrobić, a czego nie. Najwyżej umrze.

-Najwyżej? Najwyżej?! Chłopie. Ja po jej śmierci przejmuje to całe cholerstwo i nie ma odwrotu.

-No to jak umrze i ty se przejmiesz tą wszystko to później możesz to porzucić. - powiedział Min.

-Jakaś logika w tym jest, ale ona do tego pewnie nie dopuści. Znajdzie sposób żebym tylko musiała się tym zająć. - rzuciłam się na kanapę w salonie.

Byłam tu z własnej woli. Nikt mnie nie zaciągał ani nic. Wolałam żeby im nic się nie stało. Tymbradziej, że Sunghoon jest w niebezpieczeństwie.

-Twój pokój to będzie ten, w którym byłaś wtedy. - wypalił nagle Jeno.

-No okej.

Przez resztę dnia nie miałam nic do roboty. Siedziałam w pokoju i przeglądałam sobie coś w telefonie. Wcześniej Jeno mówił, żebym nawet nic nie porbiwaala na nim zrobić, bo jest kontrolowany. Więc nie mam już wyjścia. Wpakowałam się w to gówno to teraz sobie tu posiedzę. Wieczorem usłyszałam głośna muzykę i ich  śpiewających. Po ich głosach było słychać, że są pijani. Dla własnego dobra zakluczyłam drzwi, żeby mi żaden tu nie wpadł. Nagle przyszła mi wiadomość od przyjaciółki.

Save Me || Park Sunghoon ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz