~ Rodział 13 ~

61 6 25
                                    

🦋ℍ𝕒𝕡𝕡𝕪 𝕨𝕖𝕖𝕜🦋

☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*

Wszystko do około wybuchało, drzewa, skały, roślinność, ziemia. Wszystko to latało lub znajdowało się gdzieś indziej niż pierwotnie. W powietrzu na glinianym ptaku stał młody artysta o pięknych blond włosach. Deidara znów zaczerpnął glinę i posłał kolejne bomby w stronę przeciwnika, który stał już na drżących nogach. Sannin próbował ratować się wężami, jednak nawet one nie były niezniszczalne. Gdy blondyn zniżył lot i zbliżył się do Orochimaru w celu zadania ciosu ostatecznego, ze snu wyrwały go wołania i szarpanie.

- Wstawaj bachorze.

- Danna? Co ty tutaj robisz?

Deidara podniósł się powoli, nadal będąc na wpół śpiącym. Spojrzał w stronę okna, a gdy zobaczył, że nadal jest ciemno, opadł z powrotem na poduszkę.

- Powiedziałem, wstawaj! Mamy misje.

- Nie może to poczekać do rana?

- Jest rano, a dokładniej trzecia, czterdzieści sześć.

- Jest noc hm.

Deidara mocniej ścisnął poduszkę i skrył w niej twarz.

- Po obściskujesz się z poduszką później, jak wrócimy z misji.

- Znów obudzisz mnie w środku nocy, wyciągając na misje. Kiedy ja mam się wyspać, jak na misji mi nie pozwalasz, a po misji ciągniesz na następną, zanim zdążę to zrobić.

- Akatsuki dostaje dużo zleceń, co oznacza, że dobrze się rozwija i zyskaliśmy popularność. Dużo zleceń dużo misji dla nas.

- Nie jesteśmy jedyną drużyną tutaj hm.

Deidara obrócił się tym razem plecami do Sasoriego. Przez co wkurzony już czekaniem, aż młodszy chłopak wstanie, złapał go za nogę i wyciągnął z łóżka, przez co blondyn spadł na podłogę.

- To bolało hm.

Deidara usiadł, pocierając obolałe miejsce, ziewając.

- Dlaczego akurat, gdy budzisz mnie w ten sposób, musimy być w kryjówce, w której są łóżka, a nie futony.

- Ponieważ z futonu nie spadniesz i nie wydobędę oczekiwanego efektu.

- Sadysta.

- Z tym się zgodzę. A teraz naprawdę wstań, dobrze ci radzę, masz pół godziny na zabranie się, inaczej pójdziesz tak, jak będziesz stał. Jak skończysz przed czasem, będę w swojej pracowni.

- Dobrze hm.

Blondyn obserwował, jak jego partner wychodzi z pokoju, po czym sam wstał i podszedł do szafki, na której leżała jego luneta, ochraniacz i gumka do włosów. Złapał wszystkie te rzeczy i ruszył do łazienki, w której po umyciu włosów, związał włosy w swój standardowy kucyk z grzywką zakrywającą lewe oko, założył lunetę na zasłonięte oko, oraz zawiązał ochraniacz na czole. Kolejnym jego celem była kuchnia, zdołał znaleźć chleb i dwa jabłka. Zabrał jedzenie i napełnił wodą cały bukłak. Wróciwszy do pokoju z prowiantem, schował go do torby i przypiął na pas razem z workami na glinę. Zarzucił jeszcze płaszcz w chmury, który spoczywał na haczyku przy wyjściu i poprawił pierścień na prawym wskazującym palcu. Wyszedł z pokoju i stanął na zakręcie korytarza, przed drzwiami do pracowni Sasoriego.

- Danna, możemy iść hm.
Zapukał i odsunął się od drzwi.

- Wreszcie.
Westchnął marionetkarz.

~ Początek ~ Tobi/Obidei ~Where stories live. Discover now