~ Rozdział 11 ~

58 6 6
                                    

🍓ʜᴀ͟ᴘ͟ᴘ͟ʏ ᴇᴠᴇʀʏᴅᴀʏ̆̈ ♥

☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*

Deidara obserwował wybuch. Od dawna próbował stworzyć silniejszy wybuch niż z C2, ale ile nie włożyłby w to czakry, nadal nie było to wystarczająco silne. Według książki, którą dostał od Tobiego na urodziny, wychodziło, że używa on prawie najsłabszego rodzaju gliny. Zwykle glinę kupował od kupców po drodze lub pozyskiwał ją sam z ziemi, a ta była jeszcze gorsza. Potrzebował znaleźć glinę na tyle dobrą, aby udoskonalić sztukę na tyle, by zabić Orochimaru.

- Pieprzony wąż hm.

- Deidara-Kun nie jest za młody, aby używać takich słów?

Deidara obrócił się gwałtownie i pod skoczył, gdy piskliwy krzyk Tobiego zabraniał mu przy uchu.

- Boże Tobi! Nie skradaj się tak!

- Tobi się nie składał, to Deidara-Kun był na tyle nie uważny, że nie zauważył Tobiego.

- Co tu robisz?

- Zetsu-San musiał zatrzymać się po drodze.

- Hm, a po co się tu przywlokłeś?

- Tobi przyszedł zobaczyć, co Deidara-Kun robi.

- Zobaczyłeś hm, możesz już iść.

- Deidara-Kun nie chcę tu Tobiego?
Wesoły głos Tobiego zabrzmiał o dziwo bardzo smutno.

- To nie tak, nie zasmucaj się już. Muszę się skupić, żeby pokonać tego obślizgłego węża!

- Nadal masz mu za złe, że odszedł i przez to tu jesteś?

- Tak!

- A Itac...

- Mu też nie odpuszczę, że złapał mnie w Genjutsu i znieważył moją sztukę!

- Myślisz, że ci się uda?

- Wątpisz we mnie?!

- Tobi to dobry chłopiec, dlatego nie będzie kłamał...

- Radzę ci, idź stąd albo poznasz wyjątkowość przemijania hm!

- Sasori-San cię szukał...

- Dlaczego mi to dopiero teraz mówisz!

- Tobi chciał porozmawiać.

- Nie mam na ciebie czasu teraz hm! Danna zabije mnie, znów kazałem mu czekać!

- Nikt nie ma czasu dla Tobiego...

Obito usiadł pod drzewem. Oparty o pień drzewa obserwował, jak blondyn biegnie w stronę kryjówki.

☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*・°☆.。.:*

- Szukałeś mnie Danna?

~ Początek ~ Tobi/Obidei ~Where stories live. Discover now