„Czy tata kiedykolwiek powiedziałby, że się mnie brzydzi, mamo?"

Start from the beginning
                                    

– Przykro mi za to, co odjebał ostatnio Tytus. Nie powinien się na ciebie wypinać tylko dlatego, że jesteś z Jankiem.

– Od zawsze był homofobicznym dupkiem, to było do przewidzenia. Ale dzięki. – Nie patrzyłem na nią, całkowicie skupiając się na drodze. Zacisnąłem dłonie nieco mocniej na kierownicy, gdy dodała:

– Jeżeli będziesz chciał się komuś wygadać czy coś...

– Nie, dzięki. Mam od tego terapeutkę – uciąłem od razu.

Wpadłem w sidła i miałem ochotę uderzyć głową w kierownicę. Jak mogłem palnąć coś takiego? Jakim debilem trzeba być, żeby otwarcie trąbić o takich rzeczach... i to przy Ninie – naczelnej plotkarze, która na pewno puści farbę na klasowej konfie, dając swojej klasie kolejny powód do nabijania się ze mnie... jakby już teraz było ich mało.

– Chodzisz na terapię?

Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że się martwi. Nawet ton uległ drobnej zmianie, a ona zamrugała szybko, przetrawiając pozyskaną informację.

– Nieważne, zapomnij, że to powiedziałem, albo uznaj za iluzję po alkoholu, którą sama sobie wmówiłaś.

– Ej, nie jestem aż tak pijana! – oburzyła się, uderzając mnie lekko w ramię.

– A szkoda.

Dziękowałem Bogu za to, że dojeżdżaliśmy na miejsce. Ulice nie były o dziwo szczególnie ruchliwe, a ja marzyłem o prysznicu i położeniu się do łóżka obok mojego chłopaka. Niby Janek obiecał, że na mnie poczeka, starając się nie usnąć, ale mogło skończyć się inaczej. Chociaż tak czy siak, cieszyłem się na perspektywę objęcia go, a potem pójścia spać. To był przyjemny dzień, który przyniósł na usta Domi szeroki uśmiech oraz dziecięcą radość. No i skłamałbym, twierdząc, że sam nie nawpierdalałem się popcornu za trzech, parskając na śmieszniejszych momentach bajki.

Zaparkowałem w odpowiednim miejscu, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Liczyłem, że Nina tak po prostu wyjdzie, ale nie byłaby sobą, gdyby nie spojrzała na mnie ze słabym uśmiechem, mówiąc po chwili:

– To nic złego, jeżeli serio chodzisz na terapię. I nie martw się, nikomu nie powiem czy coś.

Może mnie pojebało, ale w dziwny sposób poczułem ulgę, słysząc z jej ust zapewnienie, że mój sekret był bezpieczny.

– Dzięki, doceniam to. Śpij dobrze, Nino.

– Ty też. I dzięki za podwiezienie. – Otworzyła drzwi i wysunęła jedną nogę, zatrzymując się tylko na chwilę, żeby dodać: – Cieszę się, że on cię ma. Zasługuje na wszystko, co najlepsze.


***


Nie od dziś wiadome jest, że ja i Domi to kompletne przeciwieństwa. Gdy ja miewałem gorsze dni, to ona chodziła po domu, śpiewając piosenki, wybierała same ulubione ubrania do szkoły oraz pomagała mi w literowaniu trudniejszych słów czytanej na dobranoc książki bez grama wstydu. I do pewnego czasu naprawdę wolałbym, żeby zostało tak już na zawsze. W końcu to właśnie jej starszy brat mógł udźwignąć każdy ciężar, byleby ona dawała sobie radę.

Tamtej nocy jednak oboje nie czuliśmy się najlepiej. Domi długo nie zasypiała, katując mamę kolejnymi bajkami po wyjściu Janka, a ja kręciłem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Przeczesywałem najciemniejsze zakątki internetu, gubiąc się pomiędzy jednym filmikiem o śmiesznych kotach a drugim, którego bohaterem był koleś, odtwarzający bekowe five minutes crafty.

Stuck in love | original storyWhere stories live. Discover now