EPILOG - HERMIONA

Start from the beginning
                                    

— Mam nadzieję, że podczas ewentualnej kolejnej ciąży będzie zachowywał się normalnie — westchnęłam. — Ale o tym będziemy myśleć dopiero po ślubie.

— Otóż to! Najpierw zostaniesz panią Malfoy, a dopiero później zajmiecie się powiększaniem rodziny. Najlepiej podczas podróży poślubnej, żeby moja córka miała przyjaciółkę, z którą uda się w swoją pierwszą podróż do Hogwartu! — odchrząknęła wymownie, za co zgromiłam ją wzrokiem. — No co! Ja tylko dbam o dobro swojego przyszłego potomstwa!

— Ginny...

— No dobra! Mogłabyś po prostu wesprzeć mnie w tej trudnej i wyboistej drodze! Dlaczego tylko ja mam teraz odmawiać sobie wina i tych wszystkich smakołyków, które uwielbiam?!

— Zawsze możesz wybrać to bezalkoholowe...

— Przecież wiesz, że...

— Tak wiem — przerwałam jej i przytuliłam ją mocno. — Ale zapewniam cię, że ta mała kruszynka, która w tobie rośnie, wynagrodzi ci z nawiązką wszystkie wyrzeczenia, kiedy tylko pojawi się na świecie.

— Dobra. Koniec tych sentymentalnych pogaduszek, bo mam w torebce tylko jedną paczkę chusteczek, zarezerwowaną na czas składania przez was przysięgi małżeńskiej, więc nie mogę się teraz zbytnio rozczulać, bo w przeciwnym razie będę musiała płakać w rękaw osoby, która będzie stała najbliżej mnie, a chyba nie chcesz, abym zniszczyła tę piękną suknię — zaśmiała się. — Pójdę lepiej zawołać Harry'ego i sprawdzić, czy wszyscy zajęli już swoje miejsca. Do zobaczenia na dole pani Malfoy!

Nim jednak zdążyłam jej odpowiedzieć, usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, więc znów zostałam sama ze swoimi myślami. W oczekiwaniu na przybycie Harry'ego, który miał odprowadzić mnie do ołtarza, wyjrzałam przez okno, aby upewnić się, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.

Na miejsce naszych zaślubin wybraliśmy ogród mojej przyszłej teściowej, który był wyjątkowo barwny o tej porze roku. Odkąd zamieszkaliśmy w Malfoy Manor, mogłam zachwycać się jego pięknem każdego dnia. Nie musiałam przy tym nawet opuszczać naszej sypialni, ponieważ z okna, przez które w tej chwili wyglądałam, miałam na niego doskonały widok, dlatego teraz mogłam bez przeszkód obserwować, co dzieje się na dole.

Na czas ceremonii, wzdłuż dróżki prowadzącej do dwóch kwitnących wiśni ustawione zostały cztery rzędy jasnych krzeseł, które w większości były już zajęte. Jednym z drzew była oczywiście wiśnia, którą Lucjusz posadził z okazji narodzin Draco, natomiast druga symbolizowała fakt, że Scorpius jest dzieckiem zrodzonym z połączenia bratnich dusz. Po jego narodzinach mój przyszły małżonek, tak jak wcześniej jego ojciec, wybrał się na plantację rodziny Aoki, która mieściła się na wyspie Ryukyu, aby wykopać zasadzone tam wcześniej ziarno, a następnie posadzić je tuż obok swojej wiśni. Dlatego teraz przed prowizorycznym ołtarzem, który został ustawiony na ich tle w takiej odległości, aby drzewa nie zrobiły nikomu krzywdy, stał już urzędnik ministerstwa, czekający, aby udzielić nam ślubu. Mężczyzna przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą, co chwile zerkając na zegarek, który nosił na lewej ręce, tak jakby gdzieś się spieszył, chociaż planowo ceremonia miała odbyć się dopiero za dwadzieścia minut.

W pierwszym rzędzie, na jednym z miejsc przeznaczonym dla rodziców siedziała już Narcyza, ubrana w wytworną, chabrową suknię, trzymająca na kolanach mój największy skarb. Mojego niespełna dwuletniego syna — Scorpiusa, który był idealną kopią Draco i oczkiem w głowie swoich dziadków.

Po tym, jak udało nam się z sukcesem otworzyć kancelarię i dać nauczkę Skeeter, która została skazana i otrzymała dożywotni zakaz wykonywania zawodu za wykorzystywanie do zdobywania informacji swoich zdolności do zmiany w zwierzę, których do tej pory nie zarejestrowała, pomimo że przyłapałam ją na ich używaniu, będąc w czwartej klasie, zdecydowaliśmy się z Draco na dziecko. Oczywiście nie udało nam się ani za pierwszym, ani nawet drugim razem, ale już zawsze będę pamiętać wyraz jego twarzy, kiedy powiedziałam mu, że wreszcie się udało.

Kwiat WiśniWhere stories live. Discover now