EPILOG - HERMIONA

596 35 12
                                    

Czy zdarzyło się wam wyobrażać sobie dzień własnego ślubu? Kiedy byłam sporo młodsza, dosyć często fantazjowałam o tym wyjątkowym wydarzeniu. Czasami stałam wtedy przed kościołem pełnym zaproszonych gości, w pięknym makijażu i klasycznej białej sukni w stylu księżniczki, a innym razem wysiadałam z luksusowej limuzyny, otoczona wianuszkiem druhen, niosących mój przesadnie długi welon. W moich wizjach zawsze było jednak miejsce na jeden wspólny element. W każdej z nich mój ukochany tata brał mnie pod rękę i odprowadzał do ołtarza, przy którym stał człowiek, który za kilka chwil miał zostać moim mężem.

Teraz gdy wreszcie nadszedł ten wyjątkowy dzień, na który zawsze czekałam, jestem świadoma tego, jak bardzo te wszystkie wizje różniły się od rzeczywistości. Dzisiaj nie stoję pod kościołem ani nie wysiadam z limuzyny. Nie jestem otoczona ani tłumem gości, ani nawet kilkoma druhnami. Na próżno szukać również wytwornej sukni, która nie pasowałaby ani do rustykalnego klimatu naszych zaślubin, ani tym bardziej do mojej osoby. Jednak nie jestem zawiedziona z powodu brak tych wszystkich rzeczy, ponieważ wiem, że na końcu drogi, którą będzie mi dane dzisiaj przemierzyć, będzie czekał na mnie mężczyzna, który każdego dnia naszego wspólnego życia patrzy i będzie patrzył na mnie, jak na coś najcenniejszego na świecie.

Właściwie żałuję tylko jednego. Tego, że nie ma tutaj ze mną moich rodziców, a mój ojciec nie odprowadzi mnie do ołtarza, ale przecież nie można mieć wszystkiego, prawda? Chociaż od czasu zakończenia wojny minęło sporo czasu, nadal nie odnalazłam swoich bliskich, którym wymazałam pamięć o mnie i wysłałam gdzieś do Australii. Wierzę jednak w to, że jeszcze kiedyś będzie mi dane wtulić się w ich ramiona i wytłumaczyć im dlaczego postąpiłam tak, a nie inaczej.

Mam jednak u swego boku cudownych przyszłych teściów, którzy już nie raz udowodnili, że traktują mnie jak córkę oraz niewielką grupę fantastycznych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Dlatego, chociaż nie ma przy mnie rodziców, wiem, że ten dzień będzie jednym z najpiękniejszych w moim życiu.

— Dobra, skończyłam! — krzyknęła Ginny, odrywając pędzel do makijażu od mojej twarzy i jednocześnie wyrywając mnie z głębokiego zamyślenia. — Draco padnie, kiedy cię zobaczy!

— Wolałabym, żeby jednak dotrwał do końca ceremonii — parsknęłam, wstając i kierując się w stronę lustra. — Chciałaby się chociaż przez chwilę nacieszyć tym, że mam męża, a nie od razu zostawać wdową.

— Przecież wiesz, o co mi chodzi — oburzyła się ruda.

— Wiem, wiem — zaśmiałam się. — Nie unoś się. Przecież w twoim stanie to niewskazane!

— Proszę cię, chociaż ty nie praw mi kazań. Wystarczy, że Blaise powtarza mi to jakieś dwieście razy dziennie. Odkąd podzieliłam się z nim tą radosną nowiną, totalnie mu odbiło. Mój mąż najchętniej zamknąłby mnie w domu i kazał leżeć przez cały czas, a to dopiero trzeci miesiąc! Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.

— Nie dziw mu się. To jego pierwsze dziecko. Mam ci przypomnieć, co Draco wyprawiał, kiedy ja byłam w ciąży? — wywróciłam oczami na samo wspomnienie, a moja najlepsza przyjaciółka zaczęła się głośno śmiać.

— Dobra przyznaję, miałaś zdecydowanie gorzej, przynajmniej do czasu, aż Narcyza przemówiła mu do rozsądku!

Tak. Muszę przyznać, że to był prawdziwy koszmar. Kiedy Draco dowiedział się, że noszę pod sercem Scorpiusa najprawdopodobniej zamienił się z inną częścią ciała na głowy. Chciał wyręczać mnie we wszystkim. Nie pozwalał mi pracować, wykonywać podstawowych zadań domowych i najchętniej załatwiłby mi całodobową opiekę medyczną. Na szczęście Narcyza bardzo szybko powstrzymała jego zapędy i zapewniła go, że ciąża to nie choroba, a kobiety na całym świecie prowadzą w tym okresie całkiem normalne życie i nie muszą być z tego powodu ubezwłasnowolnione.

Kwiat WiśniWhere stories live. Discover now