ROZDZIAŁ XIV

839 56 17
                                    

Kiedy połączenie sieci Fiuu zostało zamknięte, Luna niemal od razu zalała się rzewnymi łzami. Hermiona tuliła ją mocno w swoich ramionach, przesuwając dłońmi po jej plecach w uspokajającym geście. Kobiety stały tak na środku pokoju, nie przejmując się upływającym czasem.

— Dziękuję... — odezwała się słabo. — Potrzebowałam tego.

— Już trochę lepiej? — zapytała szatynka, odsuwając się nieco i spoglądając na jej mokrą od łez twarz.

Blondynka skinęła lekko głową, a Hermiona odsunęła się od niej całkowicie, podchodząc do szafki i wyciągając z niej opakowanie jednorazowych chusteczek, które od razu jej podała.

— Może usiądziemy i opowiesz mi, co się stało? — zaproponowała, wskazując stojącą nieopodal kanapę.

— Dobrze.

Luna zajęła miejsce na sofie, podkulając nogi pod brodę i obejmując je ramionami. Hermiona usiadła obok niej, ale nie odezwała się ani słowem, dając przyjaciółce trochę czasu na zebranie myśli.

Zanim blondynka zebrała się, żeby zacząć swoją opowieść, w salonie Hermiony pojawiła się Dora, przynosząc ze sobą papierową torbę wypełnioną po brzegi pachnącymi wyśmienicie jagodziankami, butelkę wina i białą różę, którą szatynka z uśmiechem na twarzy wstawiła do wysokiego flakonu napełnionego uprzednio wodą.

Hermiona podziękowała jej uprzejmie, zapewniając skrzatkę, że jeżeli tylko będą jeszcze czegoś potrzebować, z pewnością chętnie skorzystają z jej pomocy. Kiedy stworzenie zniknęło z głośnym trzaskiem, szatynka otworzyła torebkę i skierowała ją w stronę przyjaciółki.

— Co to? — zapytała z zainteresowaniem.

— Najwspanialsze jagodzianki, jakie kiedykolwiek jadłam w swoim życiu — odpowiedziała, nie mijając się ani trochę z prawdą. — Spróbuj, a na pewno nie pożałujesz.

Luna sięgnęła swoją dłonią do wnętrza opakowania i chwyciła za jedną z bułeczek, przysuwając ją do swoich ust i wgryzając się w nią, zamruczała z zadowolenia.

— Merlinie — westchnęła. — Są wyśmienite!

— Mówiłam ci, że są przepyszne! Zawsze podkradałam je Draco, kiedy był tak pochłonięty pracą, że nawet tego nie zauważał. Szkoda, że nie widziałaś jego zawiedzionej miny, kiedy sięgał do torby, która okazywała się być pusta.

Luna roześmiała się pierwszy raz, odkąd pojawiła się dzisiejszego popołudnia w jej domu. Hermiona przyjęła to jako dobry omen, po czym skierowała się do swojej kuchni, by po chwili wrócić do salonu z dwoma kieliszkami i korkociągiem.

Kiedy szatynka wypełniła szkło szkarłatnym płynem, podała jeden z kieliszków przyjaciółce, a sama pociągnęła łyk z tego, który zostawiła dla siebie.

— Powiesz mi, co się stało? — zapytała niepewnie, wpatrując się w koleżankę, która opróżniła szkło jednym haustem.

— Theo mnie oszukał... — odpowiedziała smutno. — Miał problemy w firmie i nic mi o nich nie powiedział, ale... — zawahała się, podnosząc swój wzrok. — To już chyba wiesz...

— Theodore przyszedł z tą sprawą do Draco jak do prawnika, nie jak do przyjaciela. Wiesz, że obowiązuje nas tajemnica zawodowa...

— W takim razie może jakoś mi to wyjaśnisz? Bo najwyraźniej wszyscy wiedzieli o jego problemach, tylko nie ja...

— Tylko ja i Draco, ale naprawdę uważam, że powinniście to załatwić między sobą... Theo wszystko ci wytłumaczy...

— Ja... Już znam prawdę. Opowiedział mi wszystko ze szczegółami, kiedy przypadkiem odkryłam całą sprawę z zatrzymaniem transportu przez ministerstwo, gdy poszłam go dzisiaj odwiedzić w pracy. Wszystko mi wyjaśnił i naprawdę rozumiem, że nie chcieliście się z Draco wtrącać...

Kwiat WiśniΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα