Rozdział 28

6.9K 207 14
                                    


Dzisiaj był dzień rozprawy. Sprawę pomimo uporu Kiliana, przejął Russell. Wiedziałam, że postara się o jak najsurowszy wyrok. Minął równy miesiąc od tamtego okropnego dnia, przy czym od śmierci Aarona. Przez cały czas nie widziałam Donovana, po prostu zniknął po pogrzebie. Wiedziałam, że musi odreagować. Wszystko go przytłoczyło, ale czego się dziwić. Zginął jego przyjaciel z ręki drugiego. Został sam z całej trójki. Nie odbierał od nikogo i tylko napisał żebyśmy się nie martwili niedługo wróci.

Podjechaliśmy pod sąd i teraz to wyglądało zupełnie inaczej. Dziwnie było stać po drugiej stronie. Bałam się tego dnia, wiedziałam, że to tylko formalność, ale nie chciałam patrzeć znowu na tego psychola. Chciałam, żeby odpowiedział za śmierć Aarona. Oczywiście na zewnątrz było pełno paparazzi. Przez ostatni miesiąc, aż huczało o tej sprawie w mediach. Weszłam z Kilianem do budynku i usiedliśmy pod odpowiednią salą. Poczułam dłoń Kiliana na swojej, więc spojrzałam na niego.

- Jestem z Tobą.

Tyle mi starczyło, żeby zrobiło mi się lepiej. Posłałam mu delikatny uśmiech. Niedługo później zostaliśmy wezwali na sale, zawahałam się przez chwilę, ale po pocałunku w głowę, uniosłam ją wysoko. Oskarżony siedział już na miejscu, a obok obrońca, który chyba został do tego zmuszony. Nikt o zdrowych zmysłach nie wziąłby przegranej sprawy. Każdy wie, że ta kula, od której zginął Aaron, była przeznaczona dla Kiliana. Gdy wchodząc do środka zobaczyłam tego gnoja uśmiechniętego szeroko, miałam ochotę zmyć mu ten uśmieszek. On nie widział w tym wszystkim nic złego.

- Oskarżam Alexandra Wolfa o zabójstwo Aarona McKenzie, zlecenie porwania Victorii Clark i próbę morderstwa Kiliana Sullivana. Wnoszę o karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Czułam się strasznie na tej sali, na szczęście miałam obok Kiliana i Dona, który zdążył w ostatniej chwili. Wiedziałam, że dożywocie jest tutaj za wysoką karą i on wyjdzie na wolność.

- Wysoki sądzie, chciałbym coś powiedzieć i pokazać na to dowody. - wszyscy spojrzeli na mojego brata.

- Proszę podejść. - odpowiedział sędzia. Brat ustał na odpowiednim miejscu i zaczął mówić.

- Victoria prowadziła ostatnio bardzo ciekawą sprawę. Mianowicie mąż, który niby zabił żonę, ale w końcu okazało się, że zrobiła to jakaś kobieta. Była ona gosposią oskarżonego. - otworzyłam szeroko oczy. - Następna sprawa prowadzona przez Victorie w tak krótkim odstępie czasu to kobieta, która wjechała na czerwonym w samochód innego mężczyzny, ponosząc śmierć na miejscu. Kolejna wygrana sprawa, a rzekoma kobieta pędziła z klubu Possess, którego właścicielem jest Alexander Wolf. - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Wszystko zaczęło mi się składać w całość. Nieznany właściciel, ta jasne. - Kolejną śmierć ponosi żona Aarona, którą poślubił ratując z przemytu, żywym towarem. Zleceniodawcą oczywiście był oskarżony.

- Dobrze, a co to ma wspólnego? - odezwał się znowu sędzia.

- Wszystkie kobiety widziały twarz Wolfa. Dlatego musiały zginąć. Nie miałem pojęcia, że on żyje i ma się dobrze. Gdy Aaron umieram, powiedział mi na ucho, gdzie mam jechać i tam będą czekać na mnie wszystkie dowody i dokumenty, które mam ze sobą. - wskazał na teczkę. - Cały ten czas który mnie nie było, zbierałem dowody i sklejałem wszystko w całość. Aaron od dłuższego czasu, działał za jego plecami i zbierał wszystko. Nie mógł uciszyć wyrzutów sumienia, że dał mu możliwość dalszego działania.

 - Czy to wszystko? - sędzia zapytał, gdy Don podał mu wszystkie papiery.

- Tak.

- Dziękuje, proszę usiąść.

Prawo na miłośćWhere stories live. Discover now