Rozdział 20

6.7K 224 2
                                    


Postawiłam dzisiaj tradycyjnie na czarny kolor i założyłam sukienkę na krótki rękaw z dwoma falbanami w połowie ud, długie kozaki, rajstopy i jeszcze skórzaną kurtkę. Włosy związałam w wysoki kucyk i poprawiłam makijaż, zostawiając czerwone usta. Nowa dawka perfum i złoty zegarek obowiązkowo. Gotowa wróciłam do salonu, gdzie czekał już wyszykowany mężczyzna. Boże jak on zajebiście wyglądał. Granatowy garnitur, czarne buty i biała koszula pasowała do niego idealnie. Każdego pieprzonego razu, gdy widziałam tego mężczyznę miałam dosłownie ochotę zrzucić z niego wszystko, co miał. Nieważne, gdzie byliśmy. Też mu się spodobało co widział, bo przełknął ślinę i tylko pokręcił głową.

- Nie wiem, dlaczego mi to robisz.

- Nie mam pojęcia o co Ci chodzi.

- Jak zawsze. Chodźmy. - złapał mnie władczo za dłoń i wyszliśmy z budynku do taksówki.

Droga zajęła nam dobrą godzinę. Weszliśmy do pięknej restauracji i od razu zostaliśmy doprowadzeni do odpowiedniego stolika.

- Dobry wieczór. Mogę przyjąć zamówienie? - pojawiła się cycata blondynka i zaczęła prężyć przed moim towarzyszem, który dzielnie to znosił i patrzył się prosto na mnie. Kochany.

- Kochanie co byś chciała? - kobieta od razu skupiła się na mnie, a policzki i tak różowe zrobiły się teraz purpurowe. Do tego usta rozchyliła i wyglądało to dość niesmacznie.

- Makaron ze szpinakiem poproszę. - kelnerka zapisała, a Kilian prychnął pod nosem.

- Oczywiście. Sam mogłem zamówić. - pokręcił głową. - Dla mnie steka z warzywami.

- Dobrze, a coś do picia?

- Wino poprosimy. Pasujące do obu potraw. - uśmiechnął się sztucznie, rzucając jej wyzwanie. Ciężko będzie jej teraz dopasować. Zobaczymy.

- Tradycyjnie. - mruknęła i odeszła, a ja spojrzałam na mężczyznę.

- Nie podobała Ci się?

- Nie lubię plastiku, zazdrośnico. - odpowiedział i rozsiadł się wygodnie. Wiedziałam, że robi mi na złość. Zawzięte to. Uśmiechnęłam się tylko. Po chwili pojawiła się znowu kelnerka, a w dłoni trzymała wino, które kompletnie nie pasowało do tego. Było czerwone i słodkie. Kilian spojrzał się na nią z kpiną wypisaną na twarzy.

- Twierdzi Pani, że to wino będzie idealne?

- Tak.

- Poproszę w takim razie kierownika, szefa, kogokolwiek wyżej od Pani. - kelnerka spojrzała na niego ze strachem.

- Oczywiście. - zniknęła, a ja spojrzałam się na niego pytająco. Pokręcił głową. Wróciła po chwili z jakimś łysym mężczyzną, który na widok Kiliana uśmiechnął się szeroko i rozłożył ramiona. Mój towarzysz wstał i przywitał się z nim

- Kilian co ty tutaj robisz?

- Urlop. - tamten spojrzał się na niego jakby zobaczył ducha, prokurator się zaśmiał.

- Nieźle.

- Dokładnie.

- Co się stało?

- Powiedz mi czy to wino jest odpowiednie do naszych potraw. - mężczyzna przeczytał etykietkę i pokręcił głową.

- Nie. Przecież ono jest do deserów.

- No widzisz. My takie dostaliśmy.

- Kiedy Ty się nauczysz jakie wino jest do czego? - zwrócił się do kelnerki, a ja patrzyłam się tylko na nich. Rzucił do niej tylko nazwę jakąś i dziewczyna zniknęła.

- Cudownie. Teraz pozwól, że Ci przedstawię. Victoria Clark, moją kobietę. - na jego słowa zrobiło mi się ciepło na sercu, coraz częściej zresztą. - Viki to jest mój Kuzyn. Ignazio Santi. Właściciel tego cudownego lokalu. - mężczyzna podał mi dłoń, którą ujęłam.

- Miło mi.

- Mnie również.

- Nie mów mi tylko, że jesteś też prokuratorem? - zaśmiałam się na jego słowa.

- Nie. Adwokatem.

- Jezu. Jak ty to zrobiłaś, że wyrwałaś go z pracy?

- W sumie się za dużo nie na pracowałam.

- Ciekawe. - pokiwał głową.

- Nie przesadzaj.

- Nie przesadzaj? Nie znam większego pracoholika od Ciebie.

- Masz troszkę słabszą wersję ode mnie, przed sobą. - wskazał na mnie. - Siedzi przy pracy może z dwie godziny mniej. - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.

- To jak wy się poznaliście?

- Enzo jest z jej siostrą. Po za tym na parkingu, nieźle mnie wyzwała.

- Łał. No właśnie, a co u niego?

- Zaczął teraz praktyki u Viki

- No to nieźle. Dobra nie będę wam przeszkadzał. Bawcie się, pewnie i tak się niedługo zobaczymy.

- Pewnie na urodzinach ojca.

- Dokładnie. - jeszcze raz wyciągnął do mnie dłoń i ucałował jej wierzch. - Jeszcze raz miło Cię było poznać, pewnie jeszcze się spotkamy.

- Na pewno.

- Do zobaczenia.

Mężczyzna odszedł, a ja spojrzałam na Kiliana.

- Czemu na nią doniosłeś?

- Bo za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam, robi ten sam błąd.

- To wiele wyjaśnia. - zaśmiałam się

- Po za tym nienawidzę plastiku.

Pokręciłam tylko głową i zabrałam się do jedzenia i picia wina, które przyniosła podczas naszej rozmowy. Czas było wracać do apartamentu, więc pożegnaliśmy się z właścicielem i wyszliśmy z lokalu. Znowu miałam to dziwne uczucie, że jestem obserwowana. Myślałam, że to się już skończyło. Spojrzałam na drugą stronę ulicy i zauważyłam ciemną postać, schowaną za drzewem. Złapałam Kiliana mocniej za rękę, który po chwili spojrzał w ta samą stronę. Nie puścił mnie, wręcz przeciwnie, owinął swoje ramię wokół mnie i przycisnął do siebie. Szliśmy jakby nic się nie stalo. Spojrzałam na niego jak na wariata, a on dał mi niemo do zrozumienia, żebym nie drążyła. Zrozumiałam. Weszliśmy do taksówki i podał adres zupełnie inny niż ten na którym znajdował się hotel. Dobra dalej siedziałam cicho. Podjechaliśmy pod budynek i wysiedliśmy. Kilian wyciągnął telefon podał nazwę oraz rejestrację samochodu i się rozłączył. Weszliśmy do środka, żeby przejść tyłem, gdzie czekała nas kolejna taksówka. Zawiozła nas do odpowiedniego hotelu. Weszliśmy do środka, a mężczyzna poszedł jakby nigdy nic pod prysznic. Stałam na środku salonu i gapiłam się na drzwi. On zwariował. Jaja sobie kurwa ze mnie robił. Wyszedł z łazienki i spojrzał się na mnie.

- No idź się myć, a nie tak stoisz.

- Serio? - zmarszczyłam brwi. - znowu ten psychol mnie znalazł. Wozisz mnie przez pół miasta, do innego hotelu. Wykonujesz dziwne telefony, a jak już wracamy do odpowiedniego, to każesz mi iść się myć jakby nigdy nic. Rewelacja. - wyrzuciłam ręce do góry i ruszyłam w stronę łazienki, ale mnie zatrzymał, łapiąc za rękę. Odwrócił mnie w swoją stronę, a wkurwienie na jego twarzy nie wróżyło nic dobrego

- Powiedz mi kurwa, co miałem Ci powiedzieć? Może to, że psychol za Tobą jechał, nawet w pieprzone góry? Przejechał dwa stany, żeby mieć Cię na oku? Może to, że jechał za nami? Może to, że chciałem sprawdzić samochód, jakim się przemieszczał? Chciałem go zgubić, ale się kurwa nie udało. Wie doskonale w jakim hotelu się zatrzymaliśmy. Tak na dodatek samochód znowu został skradziony i dalej nie wiem kim jest ten psychol. Może miałem zostawić Ciebie i iść za nim, a zaraz by Cię porwali. Skąd miałem wiedzieć, że tamten nie był tylko, żeby odwrócić moją uwagę. Jestem bezsilny rozumiesz? Jedyne co mi zostało, to nie odstępować Cię na krok. - stałam oniemiała. Zaczęłam się trząść, ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nogi się ugięły, upadłam.

Prawo na miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz