Rozdział 9

7.5K 212 6
                                    

Nie mogłam usnąć pół nocy. Cały czas przed oczami miałam jego twarz. Wyglądałam jak trup, więc i makijaż zajął mi więcej czasu, a musiał być delikatny. Włosy związałam w jakiegoś luźnego koka, który nawet ładnie wyglądał. Myślałam przy kawie w co się ubrać. Trochę mi to zajęło. Wybrałam w końcu białą ołówkową, spódnicę przed kolano oraz czarną satynową bluzkę. Zastanawiałam się nad beżowymi, a czarnymi szpilkami, ale postawiłam na te pierwsze. Ubrałam jeszcze białą marynarkę i wzięłam aktówkę oraz torebkę, pasującą do butów. Gotowa zeszłam do samochodu. Uwaga trzeba być mną, żeby ogarnąć, że go nie mam. Jezu. Zapowiada się zajebisty dzień. Zadzwoniłam po taksówkę, bo musiałam najpierw podjechać do ubezpieczalni.
Po godzinie wyjechałam z salonu zastępczym autem. Czarny matowy Mercedes - AMG GT. Równie cudowny jak mój poprzedni. Ruszyłam w stronę dzieciaków. Najpierw Enzo, był po drodze. Zatrąbiłam i o dziwo byli razem, ale był ktoś jeszcze.

- Dzień dobry Panno Clark.

- Dzień dobry Panie Sullivan.

- Nowy? - wskazał palcem na moje auto.

- Zastępczy.

- Piękny. Pasuje do Ciebie. - dodał zamyślony.

- Dziękuję. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - To co gotowi na pierwszy dzień?

- Tak. - chłopak pokiwał z entuzjazmem.

- Nie ciesz się. Ona jest diablicą w damskiej skórze. - na słowa mojej siostry zaczęłam się śmiać.

- Nie przesadzaj.

- Ja przesadzam? - wskazała na siebie. - Jeśli chodzi o pracę to masz z głową.

- Bo jestem wymagająca?

- Dlatego jest dobrym prawnikiem. Uwierz, że to dobra cechą, ja jestem gorszy, dlatego jestem prokuratorem. - usłyszałam męski głos i włoski na rękach stanęły mi dęba. Moje ciało tak bardzo go potrzebowało, ale to serce było to mądrzejsze i mówiło nie.

- Muszę się zgodzić. - Enzo dziwnie szybko pokiwał głową i zabrał Naomi do mojego samochodu.

- Zjedz ze mną kolację. - odezwał się mężczyzna, gdy zostaliśmy sami.

- Już nie jestem nic winna, a po za tym nie powinniśmy.

- Victoria nie daj się prosić. - jeju, moje imię w jego ustać tak pięknie brzmi. Miękkłam jak gąbka nasiąknięta wodą.

- Dobrze. Kiedy?

- Sobota?

- Raczej piątek, bo w sobotę jestem umówiona z Cassi. - uśmiechnął się.

- Cudownie. Będę po Ciebie o dziewiętnastej. - chciałam mu przerwać, ale to wyczuł. - Nie przyjmuje odmowy. Przyjadę po Ciebie.

- Dobrze. - wyrzuciłam ręce w górę, co wywołało na jego ustach szeroki uśmiech. Teraz wyglądał tak młodo, a przede wszystkim męsko.

- Do zobaczenia.

- Do zobaczenia Panie prokuratorze. -
Wsiadłam do samochodu i zobaczyłam ogromne uśmiechy tamtej dwójki z tyłu.

- A wy czego się cieszycie?

- Nie, nie nic.

- Jasne. Jedziemy. - mruknęłam i włączyłam się do ruchu.

Podjechaliśmy pod kancelarie, a w środku czekała na mnie przyjaciółka z kawką.

- Hej. - mruknęłam i poszłam do biura co od razu ją zaciekawiło.

- Co ją ugryzło? - zwróciła się do moich towarzyszy.

- Umówiła się z moim tatą na kolację.

Prawo na miłośćWhere stories live. Discover now