Rozdział 18

6.7K 216 5
                                    

Właśnie weszliśmy na komisariat i od razu na odpowiednie piętro. Pod salą przesłuchań czekał na nas White.

- Witajcie. Wchodźcie. - wpuścił nas za lustro. Przy stoliku siedziała kobieta około pięćdziesięciu lat, czarne włosy w każdą stronę. Wyglądała jak opętana, patrzyła się prosto w ścianę i bujała się w przód i tył.

- O co chodzi?

- Dziwna sytuacja. Przyszła do nas jakąś godzinę temu i tak jak mówiłem, twierdzi, że to ona zabiła. Nie chce z nikim rozmawiać tylko z Tobą Victoria. - spojrzałam na niego oniemiała, a Kilian się odezwał.

- Po moim trupie, żeby mi stawiała warunki. - widziałam, że ma dość tej sprawy. Wszedł do sali i gdy już chciałam iść też zostałam zatrzymana.

- Poczekaj. Może coś z niej wyciągnie. Ty jesteś naszą rezerwową opcją, nie wiadomo co chce.

Tak też zrobiłam. Włączyliśmy głos, żeby posłuchać.

- Kilian Sullivan. Prokurator. Witam. - usiadł, a kobieta spojrzała na niego.

- Powiedziałam z kim będę rozmawiać.

- Ja prowadzę śledztwo, a nie panna Clark.

- Ja zabiłam i nie mam więcej nic do dodania.

- Dlaczego ją zabiłaś? - cisza. - Jak ją zabiłaś? - cisza. - Nie chcesz to nie mów.

- Chce rozmawiać z Victorią Clark.
Nie czekałam już na więcej, weszłam do środka.

- Chciałaś, to jestem. Słucham.

- Po co tu weszłaś? - zignorowałam pytanie Kiliana.

- Co jest tak ważnego, że nie możesz powiedzieć nikomu innemu.

- Jesteś. - uśmiechnęła się promiennie. - Faktycznie jesteś piękna, tak jak mi opowiadał.

- Kto?

- Wkrótce się dowiesz, przyjdzie w końcu po Ciebie. - zamarłam. Wyciągnęła dłoń przed siebie. - spokojnie Tobie nic nie zrobi. Jesteś jego. - na jej słowa, po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.

- Wiesz kto to jest?

- To dobry człowiek, będziesz z nim bezpieczna i szczęśliwa.

- Teraz jestem.

- Nie. Nikt nie jest w stanie dać Ci tyle szczęścia.

- Dlaczego ją zabiłaś?

- Widziała za dużo

- Czyli?

- Dowiesz się niedługo. - uśmiechnęła się - Szkoda, że nie zobaczę wtedy Twojej miny. Jak już się ujawni, a ty zobaczysz kto to.

Nie dałam rady więcej, wyszłam z sali i padłam w ramiona Kiliana, który złapał mnie w ostatniej chwili. Nawet nie widziałam, że wyszedł z sali przesłuchań.

Kilian.

Trzymałem ją, aż się uspokoi. Kurwa mać. Najlepiej zamknąłbym ją w złotej klatce. Nic nie mówiła, tylko miałem zawieźć ją do rodziców. Wiedziałem, że tam będzie bezpieczna. Podjechałem pod ich dom i wyszliśmy z samochodu. Czekali już na podjeździe jej rodzice, których o wszystkim poinformowałem. Wpadła w ich ramiona i zaczęła płakać.

- Znowu. Się. Zaczyna. - wykrztusiła z siebie między płaczem. Chwila co?

- Jakie znowu? - odezwałem się, a kobieta spojrzała na mnie.

- Wejdź, musisz o tym się dowiedzieć. - widziałem jak broda jej się trzęsie, a oczy są nieobecne.

- Jesteś pewna córeczko?

- Tak mamuś. Nadszedł czas się tym podzielić z nim.

- Dobrze będziemy w ogrodzie, przyjdziemy, jak skończycie. - weszliśmy do salonu i zaczęła opowiadać.

- Gdy miałam osiemnaście lat, na mojej drodze stanął niejaki Alexander Wolf. Co prawda znaliśmy się od dziecka, bo był przyjacielem Donovana. Tylko wtedy, coś zaczęło się między nami dziać. Wszystko przez rok było jak z bajki. Czułam się kochana, doceniona. Oboje wyjechali na misję do Afganistanu. – Co chwilę przerywała, bo łzy ciekły jej z oczu i próbowała nabrać powietrza. - Gdy już wrócili, zaczęło się między nami psuć. Był opryskliwy, chamski. Pewnego wieczoru wrócić zły i chciał seksu. – przerwała, a ja wiedziałem, że w chuj nie spodoba mi się to co usłyszę. Zacisnąłem pięści. – Źle się czułam od jakiegoś czasu i nie miałam ochoty, więc mnie zgwałcił. Brutalnie. Nie patrzył, gdzie, w co i czy chce. Bił mnie, tak mocno. Tak bardzo bolało mnie wtedy wszystko. W tamtym czasie chciałam umrzeć. Gdy skończył, tak po prostu wyszedł. Ostatkiem sił wykręciłam numer siostry i to ona mnie znalazła. Zaniepokoiła się tym, że się nie odezwałam i przyszła do mnie. Byłam cała we krwi i naga. Zniszczona i złamana. Zadzwoniła po pogotowie i policję, a później do rodziców. Zostałam przewieziona do szpitala, gdzie okazało się, że byłam w ciąży. Zabił nasze dziecko. - na jej słowa przeszły mnie ciarki. - Tak po prostu. Mój mały aniołek nie miał możliwości przeżycia. Teraz mam problem z zajściem ponownie w ciąże.. Znaleźli go po dwóch dniach. Okazało się, że był naćpany, zresztą od czasu powrotu dziwnie się zachowywał. Nie mógł sobie poradzić z tym co tam widział i wpadł w narkotyki. Został skazany na dziesięć lat. Odsiedział, tylko sześć, bo został znaleziony martwy, gdy wyszedł na przepustkę. Ciężko było mi wrócić do normalnego funkcjonowania. Wzięłam się w końcu w garść i złożyłam papiery na prawo. Zawsze chciałam być prawnikiem, ale to umocniło mnie w tym jeszcze bardziej. – Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wszystko się we mnie gotowało. – Nie chciałam Ci mówić tego wcześniej, żebyś nie obchodził się ze mną jak z jajkiem. Już wszystko było dobrze, aż do dzisiaj. Przypomniałam sobie przez jakie piekło przeszłam przez niego. Teraz pojawił się kolejny psychol. - Patrzyłem na nią oniemiały, nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Przytuliłam ją i dałem się wypłakać.

- Już malutka. Już. - głaskałem ją po głowie, tuląc do swojego ciała.
Gdy już się uspokoiła, zjedliśmy obiad i za chwilę miała nadejść ta gorsza część.

- Muszę jechać do klienta. - niestety, bo miałem ochotę tutaj zamknąć. Taki był jej obowiązek. Papierkowej roboty nie ominie każdy.

- Zbieraj się. Zawiozę Cię.

Victoria

Byliśmy po godzinie na miejscu. Kilian poczekał w samochodzie, a ja weszłam do środka. Czekał już na mnie Cameron z Whitem.

- Jak się czujesz? - policjant pierwszy zadał pytanie.

- Dziękuje, dobrze. - uśmiechnęłam się.

- Dziękuje Pani serdecznie.

- Niekoniecznie to jest moja zasługa i czuje, że ta sprawa się jeszcze skomplikuje..

Wypełniliśmy potrzebne dokumenty i mogliśmy wyjść.

- Jak dobrze być już na wolności.

- Stanowczo. Powodzenia.

- Dziękuje Pani za wszystko.

Pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do czekającego na mnie w samochodzie Kiliana.

- Jestem.

- Jedziemy do mnie?

- Dobrze.

Dni mijały, a ja nie miałam żadnych pogróżek. Wczoraj była rozprawa i kobieta została skazana na dwadzieścia pięć lat więzienia. Nie wierzyłam w jej winę. Wiem jak to wygląda, ale ona kogoś kryła. Właśnie wstałam i zauważyłam, że Kilian jeszcze śpi. Postanowiłam się mu trochę poprzeglądać. Był cholernie przystojny i seksowny, ale też inteligentny.

- Już się napatrzyłaś? – usłyszałam jego ochrypły głos.

- Nie. Stanowczo za krótko mi na to pozwoliłeś. – uśmiechnęłam się i pocałowałam w usta. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Powinnaś trochę odpocząć. Może wyjedź gdzieś.

- Jedź ze mną. Nie masz na razie sprawy, zresztą urlop Ci się należy. – patrzył na mnie przez chwili, po czym w końcu pokręcił głową.

- Nie pamiętam kiego miałem takie coś jak urlop. Raczej w moim słowniku on się nie znajduje.

- Każdemu się należy, tym bardziej, że dawno nie miałeś. Wyjedziemy gdzieś, spędzimy trochę czasu we dwoje. – popatrzył się na mnie przez dłuższą chwilę..

- Potrzebuje zachęty. – zaczęłam go całować namiętnie. – Jeszcze troszkę. – dalej się całowaliśmy – Dobra. Przekonałaś mnie.

Super takim sposobem jechałam na wakacje.

Prawo na miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz