Rozdział 11

7.9K 237 7
                                    

Obudziłam się w miękkiej pościeli. Byłam u siebie w sypialni. Musiał mnie przenieść w nocy, ale nigdzie go nie widziałam. Wstałam i poszłam się wykąpać.

Po prysznicu, owinięta w szlafrok, zeszłam do kuchni. Nie wiedziałam, że będę miała taki widok. Kilian stał do mnie tyłem tylko w zwykłych szarych dresach. Jezu. Jego ciało całe pokryte było tatuażami. Umięśnione plecy, pokazywały mięśnie przy każdym, nawet najmniejszym jego ruchu.

- Dzień dobry. Podoba Ci się to co widzisz? – nagle usłyszałam jego zachrypnięty głos.

- Dzień dobry. – przywitałam się speszona. Podeszłam do wyspy kuchennej, a mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Klatka piersiowa, też pokryta była tuszem. Jezu, normalnie czułam jak mi leci ślina. Uwielbiam jak facet ma na sobie takie arcydzieła. Dodaje mu to męskości. – Muszę przyznać, że imponująco wyglądasz. – uśmiechnęłam się delikatnie. – Kto by pomyślał, że pan prokurator i tyle tatuaży.

- Coś poradzić. Zawsze robiłem co chciałem i zawsze zdobywałem wszystko co chciałem. – przejechał językiem po górnej wardze, a ja się rozpływałam. Jezusie. – Siadaj, zaraz podam śniadanie.

- Zrobiłeś mi śniadanie? – otworzyłam szeroko oczy.

- Co w tym dziwnego?

- Ostatni raz mama robiła mi śniadanie jak byłam w podstawówce. – zaśmiałam się i usiadłam opierając prawą stopę o krzesło.

- Zmienimy to. – puścił mi oczko, kiedy postawił przede mną jajka na bekonie i kawę.

- Pięknie pachnie. – uśmiechnęłam się znowu, na prawdę doceniłam ten gest, dawno nikt o mnie nie dbał. Podobał mi się w takim wydaniu.

- Smacznego. – mruknął mi do ucha, gdy koło mnie przechodził. Położył przed sobą, swoją porcję i zabraliśmy się za jedzenie.

- Smacznego. – nie mogłam opanować się przed cichym jękiem zadowolenia, kiedy pierwsza porcja jajek znalazła się w moich ustach. Matko, jakie to było dobre.

- Widzę, że smakuje.

- Żartujesz? To jest przepyszne. – zapewniłam i dalej pochłaniałam swoje jedzenie. Cały czas przyglądał mi się badawczo, jakby studiował mnie jak książkę.

Zebrałam talerze i włożyłam do mojej mikroskopijnej zmywarki.

- Idę się wykąpać i muszę jechać do kancelarii.

- Ja do prokuratury. Chętnie też bym skorzystał z prysznica.

- Tak pewnie. Tutaj jest dla gości łazienka.- zaprowadziłam go do tej na parterze, a sama udałam się na piętro.

Wybrałam na dzisiaj, czarne body na grubych ramiączkach, do tego materiałowe, beżowe spodnie z wysokim stanem i czarnym paskiem oraz cieliste szpilki. Schowałam wszystkie potrzebne rzeczy do mojego ukochanego shoopera. Pofalowałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Założyłam zegarek i białą marynarkę. Zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie prokurator.

- Pięknie wyglądasz. – odezwał się cicho, lustrując mnie całą.

- Dziękuję. Ty też niczego sobie. – uśmiechnęłam się. Faktycznie wyglądał dobrze, nawet bardzo. Czarny garnitur, koszula i buty. Wszystko dopełniał złoty zegarek i włosy zaczesane do tyłu. Wyglądał cholernie niebezpiecznie i seksownie.

- Moim zdaniem lepiej byłoby, gdybyś pojechała do rodziców, albo chociaż wzięła do siebie Naomi.

- Przesadzasz. Dom jest dobrze zabezpieczony. Nikt się tutaj nie dostanie.

- To spędź tą noc u mnie. – zaskoczył mnie.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? Ta? Następna? Kolejna i co dalej?

- Zostań u mnie, albo ja zostanę tutaj. Dopóki nie złapią tego popierdoleńca.

- Nic mi nie będzie.

- Victoria. – mruknął jakby z bezsilności. Nie miałam zamiaru ustąpić. Nie będzie mnie niańczył.

- Kilian. – wypowiedziałam jego imię w  nie znoszącym sprzeciwu tonie.

- Okej. – wyrzucił ręce w powietrze. – Chciałem pomóc. Dzwoń jakbyś mnie potrzebowała.

Powiedział i wkurwiony opuścił mój dom. Zajebiście, jeszcze tego mi brakowało. Obrażony prokurator. Trudno. Nie potrzebowałam niańki. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do samochodu.

Dzień dłużył mi się w nieskończoność. Dałam dzisiaj młodzieży papierkową robotę, a sama próbowałam znaleźć jakieś dowody na niewinność mojego klienta, więc udałam się do aresztu.
Byłam już prawie na miejscu, kiedy zadzwonił mój telefon.

- Victoria Clark, słucham?

- Moja profesjonalna siostrzyczka.

- Prowadzę i nie patrzyłam kto dzwoni.

- No dobra, wybaczam. Gdzie jedziesz?

- Do aresztu, na spotkanie z klientem.

- Uuu.. Pani adwokat.

- Bardzo śmieszne braciszku. Coś się stało?

- Chciałem zapytać, czy będziesz jutro u rodziców na bankiecie?

- Nie mogłoby mnie zabraknąć.

- Będziemy mieli specjalnych gości.

- Kogo? - zapytałam i zaparkowałam przed budynkiem.

- Pana Leonardo z synem i wnukiem.

- Po co oni? – nie umiałam ukryć przed sobą, że moje serce zabiło mocniej, na wiadomość, że Kilian też będzie.

- Wiesz, odkąd Naomi jest oficjalnie z Enzo razem, teraz tak będzie. Wiesz jaka jest mama, a ojciec się na wszystko zgadza.

- Niestety wiem.

- Po za tym, chciałem pogadać.

- O czym?

- Jutro..

- No dobra. Muszę kończyć, wchodzę właśnie do środka.

Rozłączyłam się i udałam się do sali przesłuchań. Otworzyłam drzwi i już czekał na mnie klient, policjant i pan prokurator Sullivan.

- Dzień Dobry Panom. - przywitałam się, mężczyzna otworzył szeroko oczy, nie spodziewał się mnie, tak samo jak ja jego.

- Victoria Clark obrońca Pana Walkera.

- Dzień Dobry Pani Adwokat. - odezwał się policjant. Swoją drogą bardzo przystojny. Blond włosy, zielone oczy i widać dobrze umięśniony.

- Owen White. Wydział kryminalny. - podał mi swoją dłoń i uśmiechnął uprzejmie, ukazując śnieżnobiałe zęby.

- Victoria Clark. Miło mi. - uścisnęłam jego dłoń i też uśmiechnęłam.

- Mi Również.

- Możemy już zaczynać? - usłyszeliśmy zirytowany głos prokuratora i przypomniałam sobie, że on tutaj jest.

- Tak oczywiście. - odezwał się White.
Przywitałam się z moim klientem i usiadłam obok niego, wyciągając wszystkie notatki i dyktafon, żeby nic mi nie umknęło. Zawsze tak robiłam.

- Czy przyznaje się Pan do zamordowania żony? - odezwał się Kilian.

- Nie. Jezu. Uwierzcie mi na litość boską. Nie zabiłem jej.

- Kłóciliście się w ostatnim czasie?

- Nie. Nigdy się nie kłóciliśmy, od zawsze byliśmy zgraną parą. Dopiero pół roku temu zdecydowaliśmy się na ślub, bo nie było nam to potrzebne.

- Ile byliście parą?

- Dziesięć lat. Ostatnio się o nią martwiłem. Wracała do domu późno, czasami miała siniki i była dziwnie zdenerwowana, ale nie odbijało się to na nas. Tak się działo jak zmieniła pracę, czyli jakieś trzy miesiące temu.

- Gdzie pracowała?

- Klub nocny “ Possess “

- Ten nowo otwarty, którego szefa nikt nie widział? - pierwszy raz zabrałam głos. Ostatnio słyszałam o tym klubie.

- Dokładnie.

- W jakim charakterze tam pracowała? - wcale nie zdziwiło mnie pytanie Owena. Ten klub ma renomę domu publicznego, ale dla bogatych.

- Barmanka. Wiem o czym myślicie, ale ona nie była taka. - kręcił głową, załamany.

- Dziękuje, to wszystko. - odezwał się prokurator, po czym wstał.

- Przyjadę w poniedziałek, porozmawiamy. - zwróciłam się do klienta. .

- Kto Panią zatrudnił? - zmarszczył brwi.

- Pana ojciec. Znają się dobrze z moim. - odpowiedziałam, uśmiechając się.
Wyszłam z sami i już miałam ruszyć na poszukiwania Kiliana, ale zostałam zatrzymana przez Whita.

- Co o tym sądzisz?

- Tradycyjnie, że mój klient jest niewinny. Teraz wybacz, ale muszę wrócić do kancelarii.

Uśmiechnął się tylko, a ja ruszyłam do wyjścia. Znalazłam Sullivana na parkingu, rozmawiał przez telefon. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie miałam zamiaru się przed nim płaszczyć. Odwróciłam się i już miałam odejść, ale zostałam złapana za nadgarstek i przyciągnięta do męskiej klatki piersiowej. Rzucił tylko do telefonu, że musi kończyć i włożył go do kieszeni marynarki.

- Zastanowiłaś się nad moją propozycją?– spytał wpatrując się w moją twarz, a ja nie miałam kompletnego pojęcia o co mu chodzi i musiał wyczytać to z moich oczu, bo dodał po chwili. – Gdzie spędzamy dzisiejszą noc.

- Chyba żartujesz. Ja u siebie, ty u siebie. Proste.

- Nie. Powiedziałem, że nie pozwolę, żebyś została sama.

- Jezu, nic mi nie grozi.

- Victoria.

- Kilian.

Nachylił się do mnie i już myślałam, że mnie pocałuje, ale usłyszałam jego głos.

- Jak chcesz. – mruknął i odsunął się ode mnie.

- Dokładnie tak chce.

Nie myśląc już więcej, wsiadłam do samochodu i pojechałam do kancelarii.
Było już grubo po dwudziestej, kiedy telefon poinformował mnie o nowej wiadomości. Złapałam komórkę i zamarłam.


„ Czego ten prokurator od Ciebie chce? Mam nadzieję, że nic konkretnego, bo jesteś moja i już niedługo się o tym przekonasz.”                    

Prawo na miłośćWhere stories live. Discover now