Rozdział 13

7.3K 226 1
                                    

Chodziliśmy od dobrych kilku godzin i nic mi się nie podobało. Musiałam wybrać jakąś sukienkę na wieczór.

- Co jest między wami? - nagle padło pytanie z ust mojej siostry i wcale nie dziwiło mnie, że pojawiło się ono jak Enzo poszedł do toalety.

- Nic, młoda.

- Przestań mnie zbywać. - wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści.

- Nic nie ma. Całowaliśmy się i nic po za tym. Pomaga mi w rozwiązaniu dość niebezpiecznej sprawy. Nie mogę na razie nic powiedzieć.

- Dobra, ale i tak nie odpuszczę i doskonale o tym wiesz. Wyciągnę to w końcu z Ciebie.

- Tak wiem. Gdy przyjdzie czas o wszystkim Ci opowiem.

Weszliśmy do ostatniego sklepu i to był strzał w dziesiątkę. Wisiała sobie na manekinie najpiękniejsza sukienka jaką ostatnio widziałam. Elegancka z falbaną o klasycznym kroju o długości midi w beżowym kolorze. Sukienka miała bardzo kobiecy krój, który optycznie podkreśla figurę. Kopertowy dekolt oraz ołówkową spódnicę. Falbanki na ramionach i po prawej stronie talii prezentowały się najlepiej, dodawały kobiecości i delikatności. Cudowna. Poprosiłam panią o mój rozmiar i gdy już ją założyłam na siebie dosłownie się zakochałam. Ekspedientka przyniosła mi jeszcze złote sandałki i mała delikatną kopertówka. Gdy wyszłam, żeby się pokazać oboje otworzyli oczy i usta. Chyba musiało im się podobać.

- Biorę, proszę spakować. - zaśmiałam się, a kobieta ze mną. Oczywiście ta dwójka dalej wyglądała jak ryby wyjęte z wody.

- Proszę bardzo i dziękujemy za zakupy. Oczywiście zapraszamy ponownie. - Pani uśmiechnęła się promiennie

- Dziękuję. Do widzenia.

- Do widzenia.

Wsiedliśmy do samochodu i odwiozłam ich do Enzo, po czym sama ruszyłam do domu. Przejechałam właśnie koło prokuratury i nie wiem dlaczego, ale zawróciłam i podjechałam pod budynek. Zostałam zatrzymana przez ochroniarza.

- Dzień dobry. Pani do kogo?

- Dzień dobry. Pan prokurator Sullivan czeka na mnie. - przyjrzał się mi dokładnie.

- Mogę jakiś dokument? - podałam mu dowód osobisty. Przyjrzał się i po chwili wpuścił do środka. - Szóste piętro pokój 460

- Dziękuję.

Wjechałam windą na odpowiednie piętro i zapukałam do wskazanych drzwi.

- Wejść! - Usłyszałam pozwolenie, więc weszłam. Mężczyzna siedział za biurkiem, a na nosie miał te przeklęte okulary. Jezu. Dlaczego ten facet musiał być taki przystojny. Zabójcze połączenie. Czarny golf, zmęczony wyraz twarzy, okulary i zmierzwione włosy. Przepadałam każdego dnia w jego towarzystwie.

- Victoria? - było w jego głosie słuchać zdziwienie.

- Dzień dobry Panie prokuratorze. - wydusiłam z siebie, po czym podeszłam bliżej.

- Dzień dobry. Co Cię do mnie sprowadza?- dobre pytanie zadał. Sama bym chciała to wiedzieć.

- Chciałam się spytać, czy będziesz na bankiecie. Ojciec przechodzi na emeryturę i bardzo by się cieszył gdybyś się pojawił. - brało kłamca z Ciebie rewelacyjny idiotko. Wstał i podszedł do mnie. Ustał na prawdę blisko, po czym nachylił i wyszeptał mi prosto do ucha.

- Ojciec czy Ty?

- Nie rozumiem?

- Kto się będzie cieszył? - dostałam gęsiej skórki na jego słowa. Poczułam jak się uśmiecha i całuje mnie w płatek ucha. - Będę. Właśnie skończyłem pracę. - pokiwałam głową, a on podniósł mój podbródek dwoma palcami, żeby spojrzeć prosto w oczy, po czym pocałować. Jego usta dopadły moje i wzięły w posiadanie. Smakował tak cudownie. Najsłodszy grzech w diabelnej postaci. Nie mogłam się powstrzymać. Przejechałam dłońmi po zaroście, żeby przejść na włosy. Ten człowiek uzależniał mnie od siebie.

- Ciągle mi Ciebie mało. - pokręcił głową i złożył ostatni pocałunek na moich wargach. - Chodźmy, bo Twój tata na pewno będzie zawiedziony, gdy mnie nie będzie. - rzucił z przekąsem, na co się uśmiechnęłam.

Zeszliśmy na parking, żegnając się z ochroniarzem.

- Do zobaczenia wieczorem.

- Do zobaczenia.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do domu.

Brat przyjechał po mnie, żebym nie jeździła taksówkami.

- Wow. Wyglądasz bombowo.

- Dziękuję. - założyłam to co dzisiaj kupiłam, a włosy rozpuściłam i tradycyjnie pofalowałam. Dodałam jeszcze złoty naszyjnik i wkręcane kolczyki.

Podjechaliśmy pod restauracje zaskakująco szybko. Gdy weszliśmy do środka od razu odnaleźliśmy rodziców i siostrę z Enzo. Mężczyzna obok niego gwałtownie przyciągnął moją uwagę. Założył granatowy trzyczęściowy garnitur i buty, do tego białą koszulę i bordowy krawat. Zostawił swój zarost, a włosy zaczesał tradycyjnie do tyłu. Mój wzrok spoczął na szklaneczce z Whisky, a raczej na dłoni, której żyły były idealnie wyeksponowane i chowały się pod czarnym zegarkiem. Jezusie. Dlaczego każdego pieprzonego razu, miałam ochotę zgrzeszyć przy tym mężczyźnie?

Podniosłam wzrok na jego twarz i napotkałam promienny uśmiech, który od razu sprowadził mnie na ziemię. Podeszłam do starszego i się przywitałam.

- Dzień dobry. Miło Pana widzieć.

- Dzień dobry Kochana. Jak pięknie wyglądasz.

- Dziękuję serdecznie. - po czym przeszłam do tego niebezpiecznego.

- Dzień dobry Panie prokuratorze.

- Dzień Dobry Pani adwokat. - przywitał się i pocałował wierz mojej dłoni. Musiał za każdym razem robić z siebie cholernego dżentelmena? Było to cholernie niebezpieczne dla mojego biednego serca. Przywitałam się jeszcze z moją przyjaciółką i jej nowym facetem. Uwaga! Jest nim Russell, przyjaciel Kiliana i mój były klient. Moja psiapsi wie jak się ustawić. Cieszyłam się jej szczęściem.

Podeszła kelnerka, więc wzięłam sobie szampana i ustalimy przed podestem, bo właśnie głos miał zabrać mój tata. Sullivan ustał obok mnie i poczułam jak nagle nachyla się do mnie, po czym szepcze prosto do ucha.

- Kobieto, dlaczego ty mi to robisz? Nie chcesz wiedzieć, co bym teraz z Tobą zrobił. Wyglądasz cholernie seksownie. - na koniec przygryzł płatek ucha i się odsunął. Stałam oniemiała, na szczęście usłyszałam głos ojca. Zaczął przemawiać, ale ja nie bardzo rozumiałam co mówił, a może raczej nie chciałam. Skupiłam się na cudownym zapachu męskich perfum obok mnie. Gdy tata skończył swoją przemowę, zaczął się czas na taniec. Ustałam pod ścianą, rozkoszując się kolejną dawką alkoholu. Wiedziałam, że długo nie potrwa mój spokój, ale nie domyśliłam się kto mi go przerwie. Przede mną ustał z wyciągniętą dłonią Pan Leonardo.

- Można prosić?

- Oczywiście. - podałam mu swoją dłoń.


Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki.

- Widziałem Cię na Sali rozpraw. Jesteś bardzo uparta i skuteczna.

- Dziękuję. Mówią, że to dobra cecha odziedziczona po rodzicach. - zaśmiałam się.

- Owszem. Od zawsze wpajałem mojemu synowi do głowy, że musi walczyć o swoje.

- Oj posłuchał Pana na pewno. - okręcił mnie i ponownie na mnie spojrzał.

- Wiem, że mój syn jest już dorosły, ale co was łączy? - zaskoczył mnie tym pytaniem. - Proszę nie mów, że nic bo nie uwierzę. Znam go.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia co nas łączy. - uśmiechnęłam się smutno, a on pokiwał głową i nie ciągnął dalej tego tematu.

- Odbijany. - usłyszałam ten długo wyczekiwany głos, więc odwróciłam się do źródła. Kilian stal z wyciągniętą dłonią, więc ją ujęłam. Porwał mnie w ramiona i prowadził jak zawodowy tancerz. Jego ruchy były pewne i stanowcze. Przyciągnęliśmy wzrok każdego na tej Sali, a co bardzo mi się nie podobało. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Okręcał mnie, przyciągał, że czułam się jakbym była na balu. Piosenka dobiegła końca, tak samo jak nasz taniec. Wszyscy zaczęli bić nam brawa, a ja poczułam się obserwowana i to wcale nie w dobrym sensie. Przez całe moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie widziałam. Wszystko było jakieś pojebane. Miałam już serdecznie dość życia w strachu. Wiedziałam, że to się za szybko nie skończy, ta chora zabawa tego świra się dopiero zaczęła. Próbowałam z całych sił dalej się bawić, żeby tata nie poczuł się urażony. Miałam tylko nadzieję, że dobrze mi to wychodziło.




Prawo na miłośćWhere stories live. Discover now