Rozdział 3

8K 242 7
                                    

Victoria

Właśnie ubrałam togę i stałam ze swoją klientką. Kolejny rozwód. Tym razem mąż zdradzał ją na prawo i lewo, wcale się z tym nie kryjąc. To będzie sama przyjemność, żeby go udupić. Wiem, że adwokat nie powinien tak mówić, ale cóż. Jestem też kobietą.

- Wyobraża Pani sobie, że on zdradzał mnie z żoną swojego najlepszego kumpla? – odezwała się wzburzona kobieta.

- Co na to ten mąż?

- Też wniósł o rozwód.

Właśnie miałam się odezwać, ale na końcu korytarzu zobaczyłam kłócącego się Sullivana z jakimś mężczyzną. Wyglądał na mega wkurwionego. Klientka podążyła za moim wzrokiem.

- To Kilian, co pewnie pani wie, a ten blondyn to właśnie mój mąż.

- Nie wyglądają na szczęśliwych.

- Byli od zawsze w trójkę. Mój mąż, Kilian i Russell. Wszystko się posypało.

- To z żoną Russella, panią zdradził? – zadałam pytanie, ale byłam niemal pewna. Nie kryłam zdziwienia.

- Tak. Niestety tak. To, że zrobił to mi, to już świństwo, ale on zrobił to najlepszemu przyjacielowi. Taki nóż w plecy. Podobno kiedyś dostawiał się też do byłej żony Kiliana, ale nigdy tego nie udowodniono. Sama też nie wnikałam, aż do teraz. Podobno też mieli romans.

- Będzie ciekawie. – mruknęłam.

- Co ma Pani na myśli?

- Będę Pana Russella reprezentować. – uśmiechnęłam się, co kobieta od razu odwzajemniła.

- Pani to potrafi poprawić samopoczucie.

- A no wiem.  – zaśmiałyśmy się, przez co zwróciliśmy na siebie uwagę mężczyzn. Prokurator spojrzał na mnie i kiwnął nieznacznie głową. Uśmiechnęłam się tylko i weszliśmy na sale.

Rozprawa zakończyła się po około dwóch godzinach. Bardzo szybko poszło. Rozwód z orzeczeniem o winie męża i w sumie został z niczym. Chwila, został mu samochód. Nienawidzę takich palantów.
Właśnie wyszłyśmy z sali i od razu pojawił się przed nami były mąż klientki.

- Zniszczyłaś mi życie idiotko. – warknął na mnie.

- Sam sobie je Pan zniszczył, zdradzając swoją żoną. Mi nic do tego i tylko wykonuję swoją pracę. Widać skutecznie.- uśmiechnęłam się grzecznie. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek niepotrzebne przepychanki, chociażby słowne z tym mężczyzną.

- Jeszcze mnie po pamiętasz.

- Troszkę nieodpowiedzialne z Pana strony, grozić przedstawicielowi publicznemu i do tego w sądzie. – puściłam mu oczko i ruszyłam do wyjścia z budynku, ściągając togę. Szczęśliwa rozwódka poszła szybciej, więc szłam sama.

Podeszłam już do swojego samochodu i  miałam właśnie wsiadać, a poczułam, że ktoś stoi za mną. Odwróciłam się i zauważyłam tylko dłoń która zostaje zatrzymana przez inną, tuż przy mojej twarzy.

- Spróbuj ją kurwa dotknąć, a Cię połamie.- usłyszałam przeraźliwy szept Sullivana. On zatrzymał rękę przyjaciela. Patrzyłam się na nich szeroko otwartymi oczami. - Wsiadaj Victoria do samochodu, zaraz do Ciebie przyjdę. Musimy tutaj porozmawiać z Cameronem. – mruknął nawet nie patrząc w moją stronę. Jego wzrok był skupiony na moim niedoszłym oprawcy. Nie wykonałam polecenia, więc warknął tym razem, już patrząc na mnie. – Victoria wsiadaj do tego jebanego samochodu.

Pokiwałam głową i zajęłam miejsce za kierownicą. Chwilę później, mężczyzna siedział już na fotelu pasażera.

- Wszystko dobrze? Nic Ci nie zrobił? – w jego głosie wyczułam troskę.

- Tak dziękuję. Gdyby nie Pan. – pokręciłam głową. – mogłoby być gorzej.- spojrzałam na niego i nasze oczy spotkały się.

- Mów mi Kilian. Chociaż Panie prokuratorze, też fajnie brzmi.

- W takim razie będzie Panie prokuratorze. Nie powinnam.

- Nie jest to dobry pomysł.

- Dlaczego? – zmarszczyłam brwi.

- Nie ważne. Jesteś w stanie prowadzić?

- Tak. Chyba tak..

- Tak czy chyba tak?

- Tak. Nic mi nie jest.

- Dobrze. Russell kontaktował się już?

- Tak. Już wszystko dogadaliśmy, złożyłam nawet wniosek o wyznaczenie daty rozprawy.

- Cudownie. Dobrze sobie dzisiaj poradziłaś. Serio jesteś dobra.

- Dziękuję. Nie rozumiem po prostu jak można zdradzać osobę, która się podobno kocha.

- Uwierz, niestety można. Proszę Cię tylko o jedno. – spojrzał mi głęboko w oczy.

- Tak?

- Zostaw ją z niczym.

- Z czystą przyjemnością. –  uniosłam prawy kącik ust. Mężczyzna za to uśmiechnął się szeroko.

- Zajdziesz daleko. Zadziorna i uparta za ojcem, a piękna za matką. – Wyszeptał i wyszedł z samochodu. Patrzyłam za nim oniemiała. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

Kilian.

Gdy zobaczyłem jak to bydle się na nią wydziera, wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści. Moje przypuszczenia się po chwili potwierdziły jak wyszedł za nią z budynku. Zdążyłem w ostatniej chwili złapać jego nadgarstek. Kiedyś śmiał się nazywać moim przyjacielem. Jaki ja byłem głupi, tak samo jak Russell.

Cały czas miałem przed oczyma jej zszokowaną twarz jak przyznałem, że jest piękna. Serio jest. Ciężką pracą, osiągnie wszystko, co tylko będzie chciała.

Wróciłem do domu i odkryłem, że mój syn siedzi sobie na kanapie z Naomi.

- Co oglądacie? – zapytałem, a oboje podskoczyli na kanapie. – Tak byliście sobą zajęci, że nie usłyszeliście, że wróciłem? – uniosłem wysoko prawą brew.

- Fajny film. – odezwał się speszony syn. Tak często widziałem w nim siebie.

- Film, powiadasz synu?

- Będziemy się już zbierać. – odezwała się dziewczyna wstając z kanapy.

- Nie musicie już wychodzić. - zapewniłem ich.

- I tak mieliśmy już iść.

- Poczekajcie, odwiozę was.. – zaproponowałem.

- Nie. Nie trzeba, to niedaleko.

- Nie ma problemu. I tak mam do Enzo, małą niespodziankę. – uśmiechnąłem się.

- Jaką?

- Zobaczysz. Najpierw pojedziemy tam, a później was odwiozę. Dom rodziców jest przecież dość daleko.

- Ale idziemy do siostry najpierw. – spodobała mi się odpowiedź dziewczyny. Idealnie.

- To nic.

Byliśmy po chwili już w drodze. Wyjechałem na strzeżone osiedle i zaparkowałem. Patrzyli na mnie jak na debila.

- Dalej chodźcie.

Udali się za mną, a ja wyciągnąłem klucze z marynarki i otworzyłem drzwi jednego z mieszkań. Weszliśmy do środka i po zamknięciu drzwi, odezwałem się.

- Miałeś je dostać na zakończenie studiów, ale potrzebne jest Ci już teraz. Proszę. – podałem synowi klucze, które niepewnie złapał.

- Ty mówisz serio?

- No serio. Rzadko kiedy żartuje.

- Jezu! Dziękuję! – podskoczył i mnie przytulił. Szczęście dziecka jest zawsze najważniejsze.

- Mam nadzieję, że będzie Ci się dobrze mieszkało.

- Jesteś najlepszy. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też młody. – był zachwycony, a ja zwróciłem się do dziewczyny. – Po co miałaś jechać do siostry?

- Coś jej się z kranem popsuło, a Enzo już jej naprawiał, także poprosiła, żebyśmy zajrzeli. Miała podobno ciężki dzień.

- Wiesz, rozwody niestety nie są łatwymi sprawami.

- Skąd wiesz, że miała rozprawę rozwodową? – zmarszczył brwi.

- Reprezentowała żonę Camerona. – mruknąłem.

- Wszystko jasne. Mam nadzieję, że nie zostało mu za wiele.

- Panna Clark doprowadziła do tego, że został mu tylko samochód. – zaśmiałem się, a w moim głosie dało się wyczuć zachwyt.

- Moja mądra siostrzyczka. – uśmiechnęła się.

- Owszem. Dobra to zostańcie i się nacieszcie mieszkaniem, ja do niej pojadę i naprawie ten kran.

- Na pewno? Nie jesteś zmęczony po pracy?

- Nie. Spokojnie. Pojadę tylko po narzędzia. – zwróciłem się do dziewczyny. - Tylko nie mów, że to ja przyjadę. – po czym zwróciłem się do syna. – wyślij mi jej adres.

Nie czekając na ich odpowiedź, wyszedłem z mieszkania i wsiadłem do samochodu. Najpierw pojechałem do domu, przebrać się i wziąć narzędzia, a potem do pięknej Pani adwokat.

__________________________________________

Hej Kochani ❤️
Jak wam się podoba Pan prokurator?
dobrego wieczoru ❤️






Prawo na miłośćWhere stories live. Discover now