Rozdział 21

6.6K 217 0
                                    

Przesadziłem i to ostro. Wszystko ją przytłacza, a ja się na niej wyżywam. Każdy samochód, który ma za nami jeździć, na zlecenie tego psychola, jest kradziony. Nic nie mam i to mnie wkurwia najbardziej. Ewidentnie bawi się z nami w kotka i myszkę. Jest cholernie pewny siebie i to jest najgorsze, bo wtedy jest nieobliczalny. Szczególnie, że nie mamy pojęcia z kim mamy do czynienia. Jestem bezradny, pierwszy raz w życiu. Boje się o nią cholernie. Ostatnio zrobiła się dla mnie za ważna i on doskonale o tym wie. Spojrzałem na kobietę i zaczęła otwierać oczy. Poderwałem się z miejsca i uklęknąłem obok niej, łapiąc za rękę.

- W końcu. Przepraszam Cię, nie powinienem, tak wszystkiego powiedzieć na raz. Przesadziłem. - ucałowałem wierz jej dłoni, na co się uśmiechnęła.

- Nie. Dobrze, że mi powiedziałeś. Chce wiedzieć wszystko, to mnie dotyczy i muszę wiedzieć. Muszę.

- Nie mam nic. Nie wiem.

- Ty nie wiesz, ale ja wiem kto może wiedzieć. Niestety. - dodała smutno, a ja nie miałem pojęcia o kogo jej chodzi. Tylko skoro tak zasugerowała, to faktycznie tak było.

- Kogo masz na myśli?

- Mojego brata. - otworzyłem szeroko oczy.

- Sugerujesz, że Twój brat maczał w tym palce?

- Czy maczał? Niekoniecznie. Wie kto mi grozi, co więcej. Twierdzę, że ten psychol i właściciel klubu “ Possess” To jedna i ta sama osoba. - zamarłem. Ona mówi całkiem poważnie.

- Viki, wiesz co to znaczy?

- Niestety. Pamiętasz, gdy ta kobieta powiedziała na przesłuchaniu, że on mnie nie zabije.

- Nie wiesz, czy mówiła serio Viki.

- Po co miałaby kłamać?

- Ty tak na poważnie?

- Oczywiście. Jest jeden sposób, żeby się dowiedzieć kto to. - spojrzałem na nią i zmarszczyłem brwi.

- Cokolwiek to jest, nie zgadzam się.

- Nie masz za dużo do powiedzenia Kilian. Mam już tego serdecznie dość. Dam mu się złapać, cokolwiek.

- Nie ma takiej kurwa opcji! - krzyknąłem, ale ją to nie ruszyło. Wstała i zaczęła się pakować.- Co ty robisz?

- Wracamy do domu. - wyrwałem jej torby z rąk.

- Nigdzie nie jedziemy.

- To sobie zostań, ja wracam. - wzięła swoją walizkę i ruszyła do wyjścia.

- Czekaj! Spakuje się. - warknąłem.

Zachowywała się jak wariatka.
Po godzinie byliśmy w drodze. Nie odzywałem się do niej, byłem cholernie zły, ale i bezradny. Nie wiedziałem, jak mam ją odwlec od tego pomysłu. Odwróciła się do mnie i widziałem, że co jakiś czas wyciera oczy. Zatrzymałem samochód na poboczu, włączyłem awaryjne i zamknąłem drzwi. Odwróciła się na mnie wkurzona.

- Co ty wyprawiasz?

- Nie pozwolę Ci tak łatwo się poddać. Wymyślimy coś.

- Nie mam pomysłów. Kilian ja mam już dość. Chce mnie proszę bardzo.

- Poczekaj jeszcze trochę. Zrób to dla mnie. - patrzyła na mnie dłużej.

- Dobrze. Przepraszam, że tak zareagowałam. Zniszczyłam nam odpoczynek.

- To nic Malutka i tak musiałem wrócić. Dostałem telefon jak spałaś, że zabito kolejną kobietę.

- Wiadomo, jak się nazywa?

- Czekaj. Klara McKenzie. - na moje słowa otworzyła szeroko oczy i zrobiła się blada.

- O kurwa. - zakryła usta dłonią.

- Co się stało? Znasz ją?

- Przecież to żona Aarona. - dopiero teraz połączyłem kropki. Włączyłem się do ruchu. - On ją zabił?

- Podobno ma alibi.

Victoria

Na miejscu zbrodni byliśmy po około dwóch godzinach. Wyszłam z samochodu i od razu zobaczyłam Donovana i Aarona. Stali pod drzewem i się kłócili. Kilian złapał mnie za rękę, gdy ruszyłam w ich stronę, ale miałam obecnie w to wyjebane. Postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Poczekaj tu. - mruknęłam tylko do niego i podeszłam do nich.

Gdy mnie dostrzegli, wyglądali jakby zobaczyli ducha. Byłam tak cholernie wkurwiona, że nie panowałam nad sobą

- Proszę kogo my tu mamy.

- Znikaj stąd Viki. - warknął na mnie mój ukochany braciszek, a we mnie wszystko się zagotowało.

- Do kogo to było? Licz się ze słowami, bo w wojsku nie jesteśmy, a teraz zapraszam za mną.

- Jaja sobie robisz?

- Chcesz rozmawiać przy prokuratorze? Możemy go zaprosić. - ruszyłam przed siebie, a oni grzecznie za mną.

Weszliśmy do parku i gdy byliśmy na miejscu, odwróciłam się do nich. Aaron usiadł na ławce, a Don chodził w kółko.

- No słucham? Kto ją zabił?

- Skąd mamy to wiedzieć? - odezwał się Aaron.

- Oj doskonale wiecie. Tak samo kto mi grozi, a co najważniejsze, kim jest właściciel “Possess”. Przecież to ta sama osoba prawda? - spojrzeli na mnie szeroko otwartymi oczami, a później na siebie.

- Nie mamy pojęcia - tym razem głos zabrał mój brat.

- Spoko, nie chcecie gadać, to pogadacie pod przysięgą z Sullivanem. Wyjebane mam już, nie będę wam już ratować tyłków. - odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku, z którego przyszłam.

- Co ty tutaj robisz? Miałaś być na urlopie. - usłyszałam znowu głos Dona i zatrzymałam się w pół kroku, po czym odwróciłam się do niego.

- Może dlatego, że ten psychol pofatygował się, żeby jechać za nami? - nie musieli wiedzieć, ze Kilian musiał wracać. Wymierzyłam palcem w brata. - Pamiętasz co obiecałeś mi po tej całej sprawie z Alexem? Zawsze będziesz mnie chronił.

- Robię to kurwa mać! Cały czas próbuje Cię ochronić, ale ty zawsze robisz po swojemu. Prosiłem Cię, żebyś zostawiła tą jebaną sprawę, ale nie kurwa księżniczka musi! - spojrzałam na niego i tylko pokręciłam głową.

Wróciłam na miejsce zbrodni, uprzednio zakładając rękawiczki. Znalazłam Kiliana w łazience z Komisarzem Whitem. Klara leżała w wannie, pełnej wody z podciętym gardłem.

- Macie coś?

- Myślałem, że gadasz z nimi.

- Nic nie chcą powiedzieć.

- Mi powiedzą.

- Witam Pani Clark.

- Witam Panie White. To macie coś?

- Samobójstwo. Nóż ma w prawej dłoni. - odezwał się policjant, a ja podeszłam do niej i zaczęłam oglądać. Wtedy mnie olśniło.

- Jest coś jeszcze, że postawiłeś na samobójstwo?

- Nóż Ci nie wystarczy? - mruknął Kilian.

- Prokuratorze, Pan taki nieprofesjonalny i niedokładny. Nie przypuszczałabym. - pokręciłam głową.

- O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi.

- No o tym, że ona była leworęczna, a nóż ma w prawej. - oboje spojrzeli na mnie. - Chodźcie.

Znalazłam Aarona i Donovana na parterze.

- Aaron. Mam pytanie. - mężczyzna podniósł głowę. - Powiedz proszę, czy twoja żona była, prawo, czy lewo ręczna?

- Lewo.

- Dziękuje. Wszystko.

- Skąd wiedziałaś?

- Gdy byłam tutaj pytać, o poprzednią ofiarę, cały czas rozmawiałam z Aaronem, a Klara bardzo się peszyła. Chciała zając czymś ręce, więc wycierała niewidoczne kurze, coś przestawiła, nalała wody. Wszystko lewą ręką.

- Spostrzegawcza jesteś. - zauważył White.

- Tak. Możesz sobie przypisać ten sukces, bo ja już wysiadam z tego pojebanego pociągu i ruszam do siebie. - spojrzałam na Brata i jego przyjaciela. - Życzę miłego przesłuchania. - po czym odwróciłam się do Kiliana. - Ciebie się dzisiaj nie spodziewam, więc jadę do rodziców. Spędzę czas z siostrą. Jedyną osobą, która nie ma przede mną tajemnic na tym chorym świecie.

Wyszłam z tego domu i wsiadłam do samochodu ojca, którego poprosiłam o przyjechanie po mnie. Wszystko mu opowiedziałam, oczywiście był wkurzony, dlaczego dopiero teraz o wszystkim mówię, no ale cóż. Pojechaliśmy do domu, gdzie resztę wieczoru spędziłam z Naomi.

Prawo na miłośćTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang