Rozdział 25

289 15 0
                                    

Bolesne wspomnienia_________________________

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bolesne wspomnienia
_________________________

              Przez całą drogę do domu Byersów, Lizzy obejmowała Joyce która cicho szlochała w jej ramię. Za nimi jechał Hopper wraz ze Steve'm i dzieciakami. Blondynka nadal była w szoku po dzisiejszych wydarzeniach, jej powieki powoli się zapadały przez zmęczenie, a ona sama musiała walczyć ze sobą by nie usnąć.

Nie mogła sobie wyobrazić co odczuwała teraz brunetka przytulająca się do jej ramienia. To okropne stracić bliską ci osobę, widzieć jej śmierć i nie móc pomóc. Przez myśl przemknęło jej, co by się stało gdyby to Billy odszedł. Jak by sobie z tym poradziła? Znała go ponad dwa miesiące, nadal uważała go za cholernego dupka z wybujałym ego, ale... kochała go.

I zależało jej na nim jak na nikim innym. Wzrokiem omiotła wszystkich znajdujących się w samochodzie, najdłużej zatrzymując się na Mike'u. Wyglądał na zdenerwowanego i czymś przejętego.

— Muszę z nim porozmawiać — pomyślała blondynka, nadal bacznie obserwując twarz chłopaka. Wyczuł na sobie jej wzrok i gdy spojrzał na dziewczynę posłał jej karcące spojrzenie i odwrócił głowę w stronę szyby. Ten mały gest wyrządził w dziewczynie niezwykły ból. Ból przez który poczuła się źle i odczuwała wyrzuty sumienia. Oparła swoją głowę o Joyce. Nie wiedziała nawet kiedy z jej oczy pociekły łzy.

★ ☆

           Na miejscu, Lizzy od razu pomogła wysiąść wstrząśniętej kobiecie z auta. Trzymając ją pod rękę weszły do domu. Carter rozejrzała się po pomieszczeniu i chwilowo wstrzymała oddech. Widząc rysunki młodego Byersa, poprzyklejane na ścianach i podłodze, coś zakuło ją w środku.

         Momentalnie przypomniała sobie wydarzenia z przed roku. Jakby nic się nie zmieniło. Świąteczne lampki nadal wisiały na jednej ze ścian, a pod nimi alfabet namalowany czarną, ale już wyblakłą farbą. Pokręciła szybko głową odganiając nieprzyjemne uczucie. Powoli skierowała się z Joyce do sypialni, odprowadzona wzrokiem Jonathana i Steve'a. Otworzyła drzwi i posadziła Byers na łóżku. Niepewnie uklękła przy kobiecie, kładąc swoje dłonie na jej kolanach. Głosem pełnym troski, spytała cicho:

— Przyniosę Ci szklankę wody, dobrze Joyce?

Kobieta w odpowiedzi niedbale kiwnęła głową. Lizzy popatrzyła jeszcze na brunetkę i wyszła z pomieszczenia. Skierowała się do kuchni jednak zatrzymał ją niespodziewany ból głowy.

— Cholera... — przeklęła cicho pod nosem, łapiąc się za skronie. Przymknęła oczy, myśląc, że nieprzyjemne uczucie ustanie. Tak się jednak nie stało.

            — Dobrze sobie poradziłaś. — dało się słyszeć męski głos. Tym razem Lizzy nie słyszała go w głowie, a tak, jakby mężczyzna stał tuż koło niej. Szybko otworzyła oczy rozglądając się po bokach. Nikogo nie dostrzegła.

           — Spokojnie, przecież to tylko ja, Dziewiętnastko.

— Nie mów tak do mnie! — warknęła pusto w przestrzeń. Syknęła czując kłujący ból głowy. — Przestań!

Nic nie robię. — odpowiedział jej obojętny głos. — To ty sama to sobie robisz.

— Jak niby?! — spytała. Ponownie syknęła i opadła na kolana. Dłońmi zakryła sobie uszy czując w nich pisk. Jęknęła, gdy jej głową zaczęła pulsować. — Jak to zatrzymać?!

Odpowiedzi jednak nie uzyskała. Ból po chwili zniknął, a dziewczyna stęknęła. Oparła dłonie o podłogę, dysząc. Zacisnęła zęby by nie krzyknąć. Nie chciała by ktoś ją usłyszał. Teraz mieli większe problemy niż jej niewyjaśnione bóle. Musiała poradzić sobie z tym sama. Powoli wstała, opierając się o ścianę. Trzymając się tak, ruszyła do kuchni.

★ ☆


           Jak gdyby nigdy nic weszła do pomieszczenia nie racząc nikogo spojrzeniem. Wszyscy byli zajęci rozmową, prócz Mike'a. Jej ręce się trzęsły, dlatego starła się to ukryć, przyciskając je do klatki piersiowej. Drżącą dłonią chwyciła za szklankę z jednej z szafek. Niespodziewanie szkło wypadło jej z ręki i z trzaskiem upadło na kafelki. Dziewczyna zacisnęła usta i przymknęła oczy na swoją niezdarność.

— No i nici z bycia niezauważalną — pomyślała zła i odwróciła się ze sztucznym uśmiechem w stronę grupy. Spojrzała na Jonathana, mrucząc ciche przeprosiny.

— Lizzy, wszystko okej? — spytał Steve, zauważając dziwne zdezorientowanie przyjaciółki. Obydwoje znali się na wylot, więc zawsze widzieli gdy coś jest nie tak.

— Tak, jest okej. — mruknęła w odpowiedzi i chcąc zakończyć temat odwróciła się ponownie do blatu, wyjmując kolejną szklankę. Spojrzała na zbite szkło i westchnęła. — Zaraz to posprzątam.

Wyjęła do połowy pełny dzbanek z wodą z lodówki i nalała do naczynia. Często przebywała w domu Byersów, więc wiedziała gdzie co się znajduje. Jeszcze rok temu częściej tu przychodziła. To był jej ostatni rok w Hawkins High School, dlatego postanowiła bardziej przyłożyć się do nauki co skutkowało brakiem czasu. Z bólem serca stwierdziła, że przez ostatni czas straciła znaczny kontakt z trzynastolatkami. Złożyły się też na to wydarzenia z przed roku oraz śmierć przyjaciółki Nancy — Barbary Holland. Blondynka przypomniała sobie, żałobę Wheeler. Sądziła, że nadal przeżywa odejście jej najbliższej sercu osoby. Może i miała Lizzy, ale wiedziała, że to nie to samo. Z Barb znała się dłużej, łączyła je większa więź. Co nie oznacza, że Carter nie dogadywała się z brunetką.

Pogrążona tak w myślach podążała przez korytarz, mijając rysunki Willa. Były... niepokojące. Wzdrygnęła się i lekko zapukała do drzwi sypialni, w których przebywała załamana Byers. Słysząc ciche 'proszę' powoli uchyliła drzwi i stanęła w progu.

           — Twoja woda, Joyce. — podała kobiecie wodę, która drżącymi dłońmi przyjęła przedmiot. Kiwnęła w podzięce, nadal mając spuszczoną głowę i powoli wzięła pierwszy łyk.

— Wolisz żebym została, czy chcesz pobyć sama? — zapytała przyglądając się Byers. Nie była blisko z kobietą, ale ich relację można było określić jako dobre. Przychodząc do Willa, Lizzy często rozmawiała z kobietą na przeróżne tematy. Czasami nawet zamieniła parę słów z Bob'em, który według blondynki był całkiem w porządku, jednak ona nadal liczyła na związanie się Joyce z Hopper em. Śmierć ukochanego Byers była tak niespodziewana, że Lizzy nadal nie wiedziała co o tym myśleć.

— Chyba chcę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć... — mruknęła w odpowiedzi i po raz pierwszy spojrzała na dziewczynę, która kiwnęła głową w zrozumieniu.
Otworzyła drzwi i gdy miała wychodzić, zatrzymał ją głos. — Ellie!
Wspomniana dziewczyna spojrzała pytająco na kobietę, trzymając rękę na klamce.

— Dziękuję — odezwała się Joyce, kiwając głową w podzięce. Lizzy ponowiła gest i z lekkim uśmiechem opuściła pokój. Westchnęła unosząc i opuszczając ramiona.

— Może ten dzień nie jest aż taki zły...— stwierdziła do siebie blondynka, zdając sobie sprawę, że nadal jest cała we krwi. Wykrzywiła twarz w grymasie, łapiąc za skrawek czarnej bluzy.

         Po chwili do jej uszu dotarły krzyki dobiegające z kuchni.
— Cholera wykrakałam — pomyślała i szybko pobiegła do pomieszczenia skąd wydobywały się dźwięki.

★ ☆

Stranger Things | Scarred girl Where stories live. Discover now